niedziela, 12 sierpnia 2012

nowy blog ♥

Kochane nie wiem czy wszyscy pamiętają, ale założyłam nowego bloga ;) Zapraszam serdecznie, mam nadzieję, że historia się spodoba ;)) Proszę o komentarze z opiniami czy się Wam podoba ;))
Byłam na prawdę wzruszona czytając komentarze do ostatniego rozdziału ! Jesteście na prawdę kochane i po prostu niezastąpione ! Nigdy nie usłyszałam tyle miłych słów na mój temat ;*** Dziękuję Wam bardzo <3
Tęsknię za Wami i kocham Was <3
black.character

niedziela, 5 sierpnia 2012

podziękowania ♥

Kochane przyszedł ten czas, aby Wam podziękować za to co dla mnie zrobiłyście.
Dziękuję za 982 komentarze !
Dziękuję za ponad 73 000 wyświetleń !
Dziękuję za 134 obserwatorów !
Dziękuję wszystkim, którzy byli od samego początku.
Kochane ta historia była pisana z myślą o Was ! Dziękuję Wam, że byliście ze mną od lutego !
Szczególne podziękowania:
Kinia <3 , Oliv <3 , Dominika <3 , Oluś <3 , Angie <3 ,  Majka <3 , Katy227 <3 , Milenka <3 , Kamilota <3 , July <3 , Carrie <3 ,
I jeszcze wiele wiele innych osób <3
Anonimkom również dziękuję <3
Wszyscy jesteście wspaniali, pamiętajcie ;))

Mojego bloga odwiedzili ludzie: Polacy, Niemcy, Amerykanie, Litwini, Rosjanie, Francuzi, Włosi, Holendrzy i Brytyjczycy <3

Kocham Was i nigdy nie zapomnę.
Wasza
black.character

pięćdziesiąty siódmy ♥

KOCHANE PROSZĘ, PRZECZYTAJCIE OPIS POD ROZDZIAŁEM 


 Podłączyłam lampki do kontaktu, a te rozbłysły na miliony kolorów. Uśmiechnęłam się do siebie, usłyszawszy dzwonek do drzwi. Odetchnęłam głęboko i poszłam, aby je otworzyć. Już z daleka w wąskiej szybce rozpoznałam uśmiechniętą twarz mojego braciszka.
-Abby ! - krzyknął gdy je otworzyłam i rzucił mi się na szyję. Nie widzieliśmy się zaledwie kilka dni, ale za każdym razem witaliśmy się jakby trwały latami.
-Widzę, że punktualny nawet na starość. Cześć Danielle. - przytuliłam żonę mojego brata, która promieniała radością. Tak. Żonę. Byli już małżeństwem od dobrych 7 lat. Gdy zaczęli być razem na prawdę starali się to ukryć. Mimo iż pani Malik była dziewczyną Liam'a to ten zaślepiony urokiem Loli, nie miał im tego za złe. - Mike, ale urosłeś ! - spojrzałam na 6 letniego synka moich bliskich, który wpatrywał się we mnie swoimi głębokimi, czarnymi oczkami. Przytuliłam go mocno do siebie i posłałam uśmiech na co on odsłonił swoje ząbki, wyszczerzając je do mnie. - Wejdźcie, zapraszam. - otworzyłam szerzej drzwi, a trójka gości wparowała do środka.
-A gdzież Twój luby ? - zapytał głupkowato braciszek, ruszając tymi swoimi krzaczastymi brwiami.
-Pewnie zamęcza swoją pasją innych. Rozgośćcie się, a ja po niego pójdę. - puściłam im oko i ruszyłam schodami na górę. Z daleka było słychać brzdęk gitary i sugestie, jak je wydawać. Drzwi od pokoju były szeroko otwarte, więc oparłam się o framugę ze skrzyżowanymi rękoma i przyglądałam całej sytuacji.
-Na końcu robisz F i to wszystko.
-Tak tato ? - malec wykonał ostatni dźwięk tak, jak mu kazano.
-Dokładnie tak. Jestem z Ciebie dumny synku. - ojciec przytulił malca, który na ustach miał szeroki uśmiech. Byłam przeszczęśliwa przyglądając się tej sytuacji.
-Zayn przyjechał. - oświadczyłam, gdy dwójka zwróciła na mnie uwagę.
-O jest Mike ! Pokaże mu moją nową grę ! - krzyknął uradowany malec szukając owej rzeczy w szafce.
-Liam, ale przywitaj się też z resztą tak ?
-Jasne mamo. - chłopiec podbiegł do mnie i przytulił, a następnie pobiegł dalej. Usiadłam na miejscu obok mojego męża, a ten otoczył mnie ramieniem.
-Nasz synek. - westchnął nadal nie mogąc w to uwierzyć.
-Jest taki podobny do Ciebie. - mówiłam to w swoim życiu już kilkakrotnie. Ale miałam rację. Liam miał ciemne bląd włosy, jasną karnację i niesamowicie lagunowe oczy. I tak jak jego ojciec uwielbiał gitarę. Pomimo iż miał dopiero 7 lat, już był małym geniuszem.
Liam urodził się w 2017 roku. Na początku bałam się, że będę miała wyrzuty sumienia. Miałam dziecko z Niall'em i Louis'em, ale po przemyśleniu wszystkiego moje obawy były nikłe. Dziecko jest dowodem miłości dwóch osób. A ja kocham Horan'a tak samo jak kocham Tomlinson'a.
-Idziemy na dół. - mąż pocałował mnie w czoło i wyciągnął rękę.
-A gdzie drugi wychowanek ?
-U siebie, pójdę po niego. - zaoferował się, ale ja mu przeszkodziłam.
-Ja pójdę, a ty zejdź na dół i zabawiaj gości. - pocałowałam go w policzek i czmychnęłam na korytarz. Pokój drugiej ukochanej osoby mieścił się na końcu korytarza. Zapukałam do drzwi i po usłyszeniu krótkiego "proszę" nacisnęłam klamkę. - Synku chodź na dół. Wujek Zayn przyjechał. - jednak chłopiec mnie nie słuchał. Siedział na łóżku wpatrzony na zdjęcie obramowane w czerwonej ramce. Przysiadłam obok niego spoglądając na fotografię, która ukazywała ojca chłopca. Było to te samo zdjęcie, które ofiarował mi w czerwonym pudełeczku. Leżało przy łóżku jego syna od samych narodzin.
-Wiesz mamo, tak często sobie siedzę, patrzę na to zdjęcie i rozmyślam. - odezwał się szatyn, pociągając nosem. - Tak bardzo żałuję, że nie mogłem go poznać.
Objęłam chłopca ramieniem, a ten od razu się do mnie przytulił. Przymknęłam oczy i wróciłam do wydarzeń sprzed 11 lat.
 Późnym wieczorem 21 lipca 2013 roku, miałam niasamowite skurcze. Siedziałam na kanapie przed telewizorem razem z pozostałą czwórką i oglądaliśmy film. Nie orientowałam się w ogóle o czym tak na prawdę był. Wtedy przejmowałam się tymi nieznośmymi skurczami i tym, abym oddychała w miarę normalnie. Gdy tylko cokolwiek mnie zabolało, bądź robiło mi się słabo, duszno, cała czwórka doskakiwała do mnie i od razu chciała zawieźć na pogotowie. Musiałam się mieć na baczności z tymi zbiegami z psychiatryka.
Stało się coś czego na prawdę nie chciałam. Poczułam, że odchodzą mi wody i kanapa nasiąka. Zamknęłam oczy nie wiedząc jak zareagować.
-Chłopcy. - odezwałam się, jednak zbyt cicho, żeby którykolwiek mnie dosłyszał. - Zayn. - brat ani drgnął. - Niall. - blondyn zajmował się opróżnianiem swojej miski z popcornem. - Liam. - oczekiwałam jakiejś reakcji z jego strony, ale nic. Uśmiechał się głupkowato do wyświetlacza na swojej komórce. - Harry.
-Co kochanie ? - nie spodziewałam się, że to właśnie ten lokowaty lovelas zareaguje.
-Bo ten. Nie chciałabym przeszkadzać, ale chyba wody mi odeszły. - powiedziałam spokojnym głosem, tak jakbym oznajmiała mu jaką mamy pogodę.
-Chcesz wody ? Ale gazowanej ? - zapytał podnosząc się z miejsca.
-Emm... Chodzi mi o wody płodowe. Właśnie mi odeszły. - sprostowałam, a jego twarz od razu pobladła. Oczy wyszły mu z orbit, a sam zastygł w miejscu. Skurcze były coraz bardziej natarczywe. Czułam, że zaraz wstanę, wsiądę w auto i po prostu pojadę na porodówkę.
-W sensie, że ...
-W sensie, że rodzę ! - nie wytrzymałam i wykrzyczałam te słowa. Zaczęłam głęboko oddychać, gdy wśród chłopaków nastała panika. Nie wiedzieli co robić. Zayn krzyczał coś o Nialla, Niall do Zayna, Harry stał tak jak stał, a Liam wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. - To może ja sama pojadę. - próbowałam wstać, ale pomógł mi Harry, który wziął mnie na ręce i ruszył do wyjścia.
-Jedziemy moim autem. Szybciej. - krzyknął do reszty, a sam wpakował mnie na przednie siedzenie swojego samochodu. - pół sekundy tylko idę po klucze. - wrócił do domu, a w tym czasie zapakowała się reszta.
-Abby nic ci nie jest ? - zapytał z troską Zayn, który był blady na twarzy.
-Przecież nie umieram. - warknęłam wycierając sobie spocone czoło rękawem od bluzki.
-W schowku jest ręcznik. - odezwał się Harry zatrzaskując za sobą drzwi od auta. Wyjęłam go pospiesznie i otarłam ponownie całą twarz. Kierowca odpalił auto i z piskiem opon odjechaliśmy sprzed domu. W drodze każdy z chłopców dawał mi cenne rady typu "Oddychaj głęboko" i "Myśl o czymś przyjemnym". Szczerze ? Jakbym mogła to wyrzuciłabym ich przez okno. Nadawali gorzej niż mohery pod sklepem. Do szpitala dojechaliśmy migiem. Tym razem Niall chciał mnie wziąć na ręce i tak też zrobił. Zaniósł mnie pod samą recepcję, gdzie reszta poinformowała pielęgniarkę o moim stanie. Ta usadowiła mnie na wózku i ruszyła na salę.
-Ja muszę z nią. - odezwał się Zayn z błagalnym spojrzeniem.
-A pan to ktoś z rodziny ?
-Jestem jej bratem. - oświadczył z dumą i nutką kpiny w głosie, tak jakby pielęgniarka zadała tak oczywiste pytanie.
-A ja ją kocham. - wtrącił się Niall na co reszta przewróciła oczami.
-To w takim razie ja też chcę. - dołączył się Harry, gdy ja już ostatkami sił utrzymywałam przytomność.
-Tylko rodzina - oznajmiła stanowczo starsza kobieta i razem z Zaynem zawieźli mnie na salę. Z każdą sekundą coraz mniej kontaktowałam i też coraz mnie widziałam. Obraz stawał się rozmazany. Widziałam tylko bardzo jasne światło, które raziło w oczy, a w następnej sekundzie odleciałam.
Zbudziłam się na łóżku szpitalnym. W pomieszczeniu czuć było tę dziwną woń. Zmarszczyłam nos i spojrzałam na osoby, które mnie otaczają. Czwórka chłopców siedziała na krzesłach u mojego boku, wszyscy głosy mieli oparte o łóżko i spokojnie sobie spali. Uśmiechnęłam się w duchu. Oni zawsze byli przy mnie. Na dobre i na złe. Nawet gdy Zayn wybuchł ze złości, gdy zobaczył mnie i Nialla, jak się pocałowaliśmy to pozostała dwójka przekonywała go, że najważniejsze jest to, żebyśmy byli szczęśliwi. Bez względu na to z kim. Dosłyszałam także jak Liam mówił, że lepiej aby to był Niall niż ktoś obcy kogo w ogóle nie znają. Wiedziali, że blondynek mnie nie skrzywdzi.
Poczułam kogoś rękę na mojej. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam uśmiechnięto twarz Horanka, który po chwili pocałował mnie w dłoń.
-Urodziłaś pięknego synka. - powiedział z szerokim uśmiechem, a ja poczułam jak po policzku leci mi łza. Tak bardzo chciałam teraz go zobaczyć. Moje pragnienie spełniło się prawie automatycznie. Do sali weszła pielęgniarka z mały zawiniątkiem na rękach oznajmując, że jest pora karmienia. Wygoniła resztę chłopaków i pozostawiła mnie sam na sam z moim dzieckiem, które umieściła mi na rękach. Przyjrzałam mu się. Natychmiast po policzkach pociekły mi łzy, gdy ujrzałam, że ma identyczne oczy jak Louis. Właśnie tego najbardziej pragnęłam. Nie chciałam stracić tego głębokiego spojrzenia.
-Mamo... - ktoś pociągnął mnie za rękę i sprowadził na ziemię. - Jak myślisz, dobrze mu teraz tam w niebie ?
-Oczywiście Louis ! Tata patrzy teraz na nas, może nawet siedzi koło Ciebie. Pamiętaj synku. On cały czas przy nas czuwa. Ma zajęcie, więc na pewno się nie nudzi. - posłałam uśmiech szatynowi, który wpatrywał się we mnie tymi wspaniałymi oczami. - A teraz chodź na dół. - pocałowałam go w głowę i równocześnie podnieśliśmy się z miejsc. Otoczyłam go ramieniem i zeszliśmy ze schodów w tym samym momencie, gdy Niall otwierał drzwi nowym gościom.
-No witam lokowaty ! Słyszałem, że siwiejesz. - odezwał się mój mąż, gdy szanowny panicz Styles dźgnął go w bok.
-Chciałbyś. Założę się, że pod tą jasną farbą kryją się srebrne włosy. - poczochrał mu fryzurę, a następnie przyjacielsko uścisnął.
-Wchodźcie. - zaprosił do środka gości i natychmiast dwójka dzieci wpadła domu, aby przywitać się z młodszymi. Victoria i Bill byli 9letnimi bliźniakami. Obydwoje mieli busz kręconych włosów. Trudno było stwierdzić po którym z rodziców, gdyż oboje wyglądali jak owce.
-Abby ! - krzyknęła rozradowana Emily i uściskała mnie mocno. - Tak się cieszę, że was widzę. Kolejne święta razem. - odetchnęła głęboko, zdejmując szalik. - Zayn kochany ! - ruszyła w kierunku mojego brata, a jej miejsce zajął pan Styles z szerokim uśmiechem i wyciągnął ręce aby się przywitać.
-Witaj staruszku. - przytuliłam go śmiejąc się wesoło.
-Ey ! 30 lat to wcale nie tak wiele. - zrobił naburmuszoną miną, a ja tylko przewróciłam oczami.
-Miło cię widzieć.
-I wzajemnie.
Usłyszałam ponowny dzwonek do drzwi. Położyłam rękę na klamce w tym samym momencie co Niall. Uśmiechnęliśmy się do siebie i pociągnęliśmy za drzwi.
-Wesołych świąt ! - usłyszałam krzyk czwórki osób i uśmiechnęłam się szeroko. To ich nie widziałam najdłużej, bo aż 3 miesiące.
-Liam ! - krzyknął uradowany Niall i gdy przyjaciel zdjął z ramion swojego synka, przytulił się do niego.
-Lola kochanie ! - rzuciłam się na przyjaciółkę i zadziwiła mnie jedna rzecz. Mianowicie wydawało mi się, że ostatnio była chudsza. Nie chciałam jej jednak mówić tego wprost. Każdemu zdarza się przytyć.
-Lily, Kyle przybijcie piątkę ! - rzucił Horanek, a dzieci naszych gości z szerokimi uśmiechami wykonały polecenie.
-Wchodźcie. - zaprosiłam czwórkę do domu. - Dzieciaki szybko rosną. - oznajmiłam zamykając za nimi drzwi.
-Lily muszę przyznać, jest bardzo wysoka jak na 4 latkę, a Kyle... non stop chwali się, że mierzy więcej niż Liam, gdy miał 8 lat. - Lola przewróciła oczami, a pozostali się zaśmiali.
Poszłam do kuchni przygotować ciepłe napoje dla wszystkich i podać do stołu. Gdy złapałam za uchwyt do szafki, poraził mnie w oczy blask. Błyszczał tak mój pierścionek na ręce. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Doskonale pamiętałam dzień w którym podjęłam najważniejszą decyzję w życiu.
 Było to rok po narodzinach Louisa. Mały dawał mi nieźle w kość każdej nocy. Byłam bardzo przemęczona tym wszystkim. Wyżywałam się na wszystkich, wciąż miałam zły humor. Brakowało mi relaksu. Mama Louisa zaoferowała pomoc. Chciała pobyć z małym przez tydzień. W tym czasie Niall chciał mnie namówić na kilkudniową wycieczkę.
-Zobaczysz będzie fajnie. - mówił pełen entuzjazmu, tupiąc w miejscu.
-Niall nie mam siły na żadne wycieczki. Jestem zmęczona, chce się wyspać. Daj mi spokój. Chcę się wyspać. - odparłam i opadłam na kanapę. Blondasek jednak nie dawał za wygraną.
-Ale ja chcę jechać w takie miejsce, gdzie wypoczniesz. Prooooszę zgódź się. - zrobił minę zbitego piska, ale ja nie dałam za wygraną.
-Powiedziałam NIE.
Horan stanął nade mną z chytrym uśmieszkiem.
-Musisz się zgodzić. Proszę. - pocałował mnie delikatnie, a ja czułam, że powoli mięknę. - Proszę. - znów mnie pocałował. - Proszę. - kolejny pocałunek. - Będę tak robił dopóki się nie zgodzisz.
-No to w takim razie nigdy się nie zgodzę. - zaśmiałam się chytrze, ale ten po prostu przewiesił gdy się nie zgodzę. - zaśmiałam się chytrze, ale ten po prostu przewiesił sobie mnie przez ramie i wyniósł z domu. - Weź mnie puść. Nie lubię Cię. - blondyn wpakował mnie do auta i po kilku chwilach odjechaliśmy. Widocznie spakował nas wcześniej.
Miejsce do którego mnie zabrał okazało się SPA. Byłam na prawdę mile zaskoczona i zarazem szczęśliwa. Marzyłam o masażu i dłuuuugiej kąpieli.
-Jesteś kochany. Dziękuję. - ucałowałam chłopaka w policzek.
Spędziliśmy tam 5 dni. Pływaliśmy, chodziliśmy na masaże, spaliśmy do późna. Robiliśmy po prostu to, na co mieliśmy ochotę. Czułam się w pełni zregenerowana. Ostatniego dnia mieliśmy zjeść razem kolację, a że piękna restauracja znajdowała się w naszym hotelu, nie musieliśmy nigdzie wychodzić. Niall pozostawił mi łazienkę tylko dla mnie, a sam wyszedł po chwili. Ubrałam liliową sukienkę bez ramiączek i czarne szpilki. Już nie pamiętałam kiedy miałam taki komplet na sobie. Ruszyłam w stronę schodów prowadzących na dół i... na podłodze wyłożonej czerwonym dywanem, zauważyłam ścieżkę stworzoną z czerwonych płatków róż. Podążyłam nią. Prowadziła dokładnie na miejsce gdzie byliśmy umówieni. Na "mecie" spojrzałam w górę i przy stole ujrzałam uśmiechniętego Nialla, który był ubrany w czarny garnitur. Zauważyłam także, że restauracja jest pusta. Uśmiechnęłam się do niego, a ten podszedł do mnie i ucałował w dłoń.
-Zapraszam do stołu. - odsunął przede mną krzesło, a ja zajęłam miejsce z gracją. Po chwili pojawili się kelnerzy. Kolacja była na prawdę pyszna, a my podczas niej rozmawialiśmy o całym pobycie w SPA i wspominaliśmy stare czasy. W pewnym momencie Niall zaczął przyglądać mi się tak jakoś... inaczej. Z takim błyskiem w oku. - Abby ? Kochasz mnie ? - zapytał z powagą w głosie. Czyli rozmowa zeszła na inne tematy.
-Kocham Cię Niall. Wątpisz w to ?
Blondyn odetchnął głęboko. Nastała głucha cisza. Nie miałam pojęcia co dalej się wydarzy. Wiedziałam jedno. Że serce niebezpiecznie mi przyspieszyło. Niall wstał z miejsca i pokonał odległość jednego metra, która nas różniła. Nie wiedziałam jak się zachować. Cały czas patrzyłam w jego oczy, a on w moje. Po krótkiej chwili chłopak przyklęknął na jedno kolano. Odetchnęłam głęboko. Blondyn wyjął z wewnętrznej kieszeni swojej marynarki czerwone pudełeczko w kształcie serca. Otworzył je, a moim oczom ukazał się wspaniały, srebrny pierścionek z czerwonym oczkiem w kształcie serduszka.
-Abby Spencer. Obiecuję kochać Cię przez całe moje życie. Obiecuję zaopiekować się Tobą i Twoim synem. Obiecuję, że już nigdy nie doznasz smutku. Proszę tylko o jedno. - zrobił chwilę przerwy jakby zapomniał słów, które miał powiedzieć. - Wyjdź za mnie.
Zaparło mi dech w piersiach. Jednak czułam, że wiem czego pragnę już od bardzo dawna. Chciałam być szczęśliwa i mieć ojca dla mojego syna. Tym samym spełniłabym obietnicę daną Louisowi. Byłam gotowa odezwać się.
-Niall. Z dnia na dzień kocham Cię coraz bardziej. Chcę żyć przy Twoim boku także zgadzam się. - odpowiedziałam, a blondyn automatycznie wyszczerzył szeroko zęby. Nałożył mi pierścionek na rękę i pocałował czule, a następnie uniósł w powietrzu i zaczął wirować wokół własnej osi.
-W czym Ci pomóc kochanie ? - usłyszałam głos swojego męża obok swojego ucha, który po chwili pocałował mnie w szyję.
-Yyy... Zanieś to na stół. - podałam mu dwie miski, a sama wzięłam się za przygotowywanie gorącej czekolady.
-Wszystko w porządku ? - zapytał zanim odszedł, a ja pokiwałam głową.
-Tak tak... Po prostu przypomniały mi się Twoje zaręczyny i trochę się rozkleiłam. - zaśmiałam się ocierając jedną łzę z policzka.
-Zaręczyny hmm... Piękna chwila ale i tak bardziej denerwowałem się na ślubie. Znaczy zanim weszłaś do kościoła. Wtedy wszystko jakoś przeszło. - pocałował mnie w policzek i odszedł.
-Ślub... - szepnęłam sama do siebie. Tak. Pamiętna chwila.
 Odbył się 23 września 2015 w małej kaplicy. Na ślub zaprosiliśmy tylko przyjaciół i najbliższą rodzinę. W sumie wyszło około 50 gości. W ten ważny dzień pomagała mi mama, siostra, Lola, Emily i Danielle. Wszystkie na prawdę wciągnęły się w przygotowania do uroczystości. Zakładałam suknie ślubną na prawdę z wielkim strachem.
-Nie denerwuj się. - szepnęła mi na ucho Lola. - Wyglądasz pięknie.
-Dziękuję. - odparłam jej z delikatnym uśmiechem. - Za kilka minut wyjdę, powiem co muszę i po krzyku.
-Przestań się tak przejmować. Przecież to piękna chwila. - skarciła mnie moja młodsza siostra, a ja wytknęłam jej język.
-Za chwilkę idziemy. - usłyszałam znajomy głos mojego ojca. Mama na początek miała żal, że chcę aby do ślubu poprowadził mnie Javadd, ale stwierdziła, że to moja decyzja. Odetchnęłam głęboko i jeszcze raz spojrzałam na moje odbicie w lustrze.
-Będzie dobrze. - szepnęłam do siebie i odetchnęłam głęboko.
-Bukiet ! - krzyknęła za mną Emily, gdy ruszyłam do wyjścia.
-A jasne. - wzięłam mały bukiecik kwiatków i powędrowałam do ojca.
-Wyglądasz ślicznie. - szepnął mi do ucha gdy mnie zobaczył.
-Dziękuję. - puściłam mu oczko i złapałam pod ramię. Ruszyliśmy do miejsca gdzie miał się odbyć ślub. Gdy wszyscy goście byli już na miejscach, drzwi od kaplicy otworzyły się i zabrzmiała znana melodia marsza weselnego. Ruszyłam razem z ojcem w stronę ołtarza. Oczy wszystkich osób były zwrócone na mnie. A moje oczy powędrowały na najważniejszą osobę w moim życiu. Niall stał na końcu mojej drogi uśmiechnięty od ucha do ucha. Wyglądał jakby w ogóle nie był stremowany. Zresztą jak patrzyłam tak na niego cały stres i ze mnie ulatywał. Czego mam się bać ? Podjąć ryzyko życia z jedną, ukochaną osobą przez całe życie ? Ok, wchodzę w to.
Dotarliśmy do końca ołtarza. Ojciec ucałował mnie i odszedł, a ja pochwyciłam dłoń Nialla. Przyszedł czas na przysięgę ślubną. Wypowiedzieliśmy ją nie odrywając od siebie wzroku. Założyliśmy sobie obrączki na dłonie i złączyliśmy w pocałunku. Wtedy poczułam, że podjęłam najwłaściwszą decyzję w moim życiu.
-O czym tak rozmyślasz Abby ? - z moich wspomnień wyrwał mnie głos Lola. Spoglądała na mnie tym swoim ciepłym spojrzeniem, a na jej ustach gościł delikatny uśmiech.
-Stare wspomnienia. - rzuciłam biorąc tackę z kubkami pełnej gorącej czekolady, do ręki. - Jak było w Californi ? - zapytałam wychodząc z kuchni, a przyjaciółka podążyła za mną.
-Wspaniale. Dzieciaki uwielbiają Liama. Cały czas siedziały w wodzie, a mój kochany maż zamiast mi pomóc namawiać ich do wyjścia, sam bawił się w najlepsze. - zachichotała, a ja razem z nią.
-Kto ma ochotę na gorącą czekoladę ?! - krzyknęłam do piętnastki osób przed nami.
-Ja ! - usłyszałam chóralne krzyki dzieciaków, które w następnej chwili rzuciły się na tackę. Posłałam im promienny uśmiech, a te z zarumienionymi policzkami pobiegły na miejsce zabaw.
-A właśnie. Chcielibyśmy wam coś powiedzieć. - odezwał się Liam, gdy zajęłam swoje miejsce obok Nialla. Wstał i otoczył ramieniem swoją żonkę, która wyglądała jakby zaraz miała eksplodować ze szczęścia. - Ja i Lola spodziewamy się dziecka. oznajmił Payne, a ja wraz z Emily i Danielle zaczęłyśmy piszczeć i podchodzić do ciężarnej.
-Wiedziałam, że coś jest nie tak ! Który to miesiąc ? - zapytałam z przejęciam, spoglądając na brzuszek przyszłej mamy.
-Piąty. Termin mam na 20 kwietnia. Dziewczynka. - oznajmiła z dumą, a wszyscy zaczęli jej gratulować i ściskać.
-Emm... skoro tak to może my też wam coś powiemy. - odezwał się lekko zakłopotany Zayn, drapiąc się za głową. Wyglądał dokładnie tak, jak kilkanaście lat temu. - My również spodziewamy się kolejnego dziecka. - oznajmił braciszek, obejmując Danielle, która uśmiechnęła się do nas szeroko. Spojrzałam na Niall'a, który również powstrzymywał się od śmiechu. Nie wytrzymałam. Wybuchłam donośnym śmiechem dokładnie wtedy kiedy zrobił to Horan.
-Co was tak śmieszy ? - zapytał Harry, podśmiechując się.
-Bo... Ja i Niall... Również spodziewamy się... Dziecka ! - wypowiedziałam między przerwami śmiechu, a reszta poszła w nasze ślady. Cały dom wypełniony był naszymi śmiechami. I tak było przez kilka godzin. Siedzieliśmy, śpiewaliśmy kolędy, opowiadaliśmy sobie różne anegdotki z życia... Było tak jak kiedyś. Wszyscy byliśmy grupą najlepszych przyjaciół. Takich na dobre i na złe. A połączyła nas w szczególności jedna osoba...
 Postanowiliśmy przenocować gości. W końcu jutro Boże Narodzenie. Dla każdego znalazło się miejsce w naszym domu. Zeszłam wraz z Niallem, aby położyć pod choinką prezenty dla dzieci i naszych przyjaciół. Kilka już tam leżało. Uśmiechnęłam się i ustawiłam ostatni pakunek. Podeszłam do kominka w salonie w którym cały czas połyskiwał ogień. Na półeczce stało zdjęcie. Moje i JEGO. Zabrałam je i usiadłam na kanapie, wpatrując się w fotografie. Przejechałam po niej opuszkami palców i westchnęłam.
 Od śmierci Louisa minęło już ponad 12 lat. Jednak nie opuścił on nas. Zawsze był, jest i będzie blisko nas. Każdy o nim pamięta. Bez niego nigdy by się tak moje życie nie potoczyło. Jego odejście było dla nas pewną nauką. Musimy pogodzić się z tym, że ktoś odchodzi i że nie możemy cofnąć czasu, chociaż bardzo byśmy tego chcieli. Musimy nauczyć się żyć przyszłością, a nie przeszłością. To co było już nie wróci. Nigdy. Pozostanie jedynie w naszej pamięci. I właśnie to jest piękne. Życie nie po to jest by się zamartwiać, smucić. Carpe diem. Trzeba żyć chwilą i cieszyć się nią. Nie pamiętać złego, nauczyć się wybaczać. I umieć zacząć coś od początku. Zacząć i dość do upragnionego celu. Właśnie po to jest życie...






Kochane w tym momencie kończy się przygoda Abby i chłopaków. Wszystko kiedyś się zaczyna i kończy.
Chciałam Was przeprosić, że tak długo nie pisałam. Niestety opuściła mnie wena, przynajmniej co do tego bloga. Czekałam, aż wpadnie mi do głowy jakiś pomysł, ale niestety była tylko wielka pustka. Marzyłam, aby napisać ten rozdział chyba od marca. Po raz pierwszy zakończyłam jakieś opowiadanie. Nie wiem co wyniesiecie z niego, ale mam nadzieję, że dało Wam coś do myślenia. Nie wiem czy zakończenie wszystkim się spodoba... To jest moja wizja, ja to sobie wymyśliłam, od początku do końca.

Mam do Was gorącą prośbę. Pragnęłabym, aby pod tym rozdziałem każdy, kto nie pisał komentarza wcześniej, bo po prostu mu się nie chciało, pod tym, dał znak, że w ogóle czytał to opowiadanie. Może to być zwykła emotka, lub kropka. Cokolwiek ! Ale żeby zostawił ślad po sobie. Bardzo bym chciała wiedzieć ile Was tam na prawdę było.
Co do kontynuacji tego opowiadanie to... Jak na razie nic takiego nie planuję. Nie ma sensu zakładać bloga, skoro od września wkraczam do liceum i nie będę miała na to czasu. Także przepraszam wszystkich, jeżeli liczyli na drugą część. Może kiedyś...

Kocham
black.character