wtorek, 28 lutego 2012

jedenasty ♥

Stałam przed szafą niewiedziąc co włożyć. Wzięłam trzy sukienki i zeszłam na dół. W salonie siedziała cała piątka. Niall, Harry i Louis na jednej kanapie a po przekątnej Liam z Zaynem. Specjalnie podeszłam do nich.
-Liam i Zayn, którą mam włożyć. Tą - pokazałam sukienkę bez rękawów, do kolan. Na górze była biała a od pasa w dół w kolorowe, drobne kwiatki. - Tą - pokazałam teraz fioletową sukienkę na szerokich paskach do kolan. Nad lewą piersią miała biały kwiatek. - Czy tą - ostatnia była czerna. Bez rękawów, czerna do kolan. Przez środek szedł od góry do dołu zamek.
Chłopcy popatrzeli chwilę. Czułam, że Niall, Harry i Louis obgadują mnie i chichoczą.
-Tą czarną słońce - oznajmił Louis. Nie reagowałam.
-Zgadzam się z Louisem odparł Zayn a Liam pokiwał głową.
-Ok. Dzięki - pocałowałam Liama i Zayna w policzek. Louis też swój nadstawił, ale zignorowałam go.
-Ey ! - krzyknął jeszcze. - zaraz Cię złapie i zacałuje na śmierć ! - krzyknął udając przeraźliwy głos i podnosząc ręce do góry jak potwór.
-Tsaa.. już się boje - myślałam, że tylko żartuje jednak chłopak biegł za mną. Szybko przebiegłam po schodach i pędem uszyłam do pokoju. Louis złapał mnie i powalił na łóżko.
-Jesteś teraz moja - zaczął całować mnie po policzkach i szyji.
-Spada ! Nie gadam z tobą - próbowałam udawać obrażoną, ale śmiałam się przy tym jak idiotka.
-Za co ? Co ja zrobiłem.
-Może serio mam się przespać z Harrym ? - spojrzałam na niego unosząc jedno brew.
-Nie. Zaczy.. chyba, że chcesz. Harry ! - krzyknął, że aż ucho mnie zabolało. Chłopak stanął w drzwiach.
-Co jest ?
-Abby cię pragnie.
-Nieeee !!! - krzyknęłam obudzona. Hazza tylko poruszał dziwnie brwiami i wyszczerzył się.
-No no... to dzisiaj wieczorem znowu szalejemy młoda ?
-Że jaka ? Jestem od Ciebie starsza dzieciaszku.
-Pff.. ale słabsza.
-Ach tak ?!
-Ups - tyle zdążył powiedzieć i już zwiewał a ja biegłam za nim.
-Ona mnie zje ! - krzyczał Harold i biegał wokół kanapy.
-Harry, chodź tu !
-Nie !
-No prosze ! - spojrzałam na niego słodkimi oczkami.
-Jasne jasne.. Nie nabiore się.
-A jednak - rzuciłam się na niego i złapałam za koszulke. Nie mógł mi sie wyrwać. Następnie powaliłam go na kanape i usiadłam na nich okrakiem.
-I co teraz.. młody ?
-Zdjęć ci spodnie ? - zaczął znów sie szczerzyć - Czy wolisz zdjąć mi ?
-Jesteś okropny.
-Wiem wiem. To jak będzie ?
-A jak myślisz?
-Ey dzieciaki ! Skończcie, Abby ubieraj się za pół godziny jedziemy. - oświadczył Zayn.
-Dokończymy jak wrócisz - skomentował loczek. Poczochrałam mu tylko fryzure i wróciłam do pokoju. Na łóżku siedział Louis.
-Wyjdź, chce się przebrać.
-Nie - wyszczerzył zęby podłożył ręce pod głowe i walnął sie na łóżko.
-Pff... - wzięłam sukienkę i poszłam do łazienki.
-Ey !
-Co chcesz ?
-No myslałem..
-Za dużo nie myśl , bo mózg ci sie przegrzeje. Ubrałam sukienkę, pomalowałam się delikatnie, rozczesałam włosy, włożyłam czarną marynarką i czarne szpilki, wzięłam torebkę i zeszłam na dół. Pod drzwiami stał już uszykowany Zayn. Miał ciemne jeansy, koszule w biało-niebieską kratkę i granatową marynarkę.
-No nareszcie - spojrzał na zegarem. - ile można czekać ?
-No już już, nie gorączkój sie.
-Ok my spadamy, będziemy koło 23. Na razie - krzyknął Zayn do reszty. Koło mnie pojawił się Louis.
-Co chcesz ?
Nadstawił policzek. Dałam mu już tego buziaka, zresztą sama nie mogłam się oprzeć. Po chwili zauważyłam, że Harry wtaje i z zacieszem podchodzi do mnie, więc rzuciłam szybkie pa i wyszłam pędem z doku. Usłysząłam tylko wyrzuty Harrego.
Wsiadłam do auta Zayna i ruszyliśmy.
-Zdenerwowana ?
-Trochę - taa trochę. Tak na prawdę serce trzepotało mi jakby chciało wylecieć z piersi.
-Słuchaj em.. Bo ja im nie powiedziałem, że jesteś moją siostrą. Więc pogadamy razem z moją mamą i naszym tatą i wszystko wyjaśnimy - słowo NASZYM wyraźnie podreślił.
-Nawet bardziej podoba mi sie taka wersja. Em Zayn ?
-Co jest ?
-Oprócz mnie masz jeszcze rodzeństwo ?
-O tak. Mam 3 siostry oprócz ciebie. Rebecca ma 11 lat, Maggie 20 i Jessica 22.
-Wow.. 4 siotry.. przerąbane masz.
-Rodzinki sie nie wybiera.
Zaśmialismy się.
-A jeśli mnie nie polubią ?
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się ciepło.
-Nie przyjmuję tego do wiadomości.
Uśmiechnęłam sie.
-Ey.. to co powiedziałeś rodzicom, że z kim przyjeżdżasz ? Czy nic nie powiedziałeś ?
-Emm.. no, że... że z dziewczyną. - spojrzał na mnie z jednym okiem zamkniętym. Ja tylko uśmiechnęłam się.
-Kurde chodze z Malikiem. Ale jazda.
Zaśmialiśmy się. Po jakimś czasie dojechaliśmy do jego domu. Dech mi zaparło. Był przepiękny. Biały z czarnym dachem. Dwie kolumny przy drzwiach głównych, które tak jak i obramowania okien również były czarne. Przed domem zielona trawa i krzaki z kwiatami.
-Jest przepięknie - powiedziałam gdy chłopak stanął koło mnie.
-Ok chodź. - objął mnie w pasie i ruszyliśmy w stronę drzwi. Nacisnął na dzwonek. Odtatni głęboki oddech. Chłopak zachichotał jak to zobaczył. Otworzyła mi kobieta. Zapewne jego mama.
-Witam was kochani ! - miała bardzo miły głos. Jej oczy były pełne iskierek. Pewnie dawno syna nie widziała. Cieszyła sie jak małe dziecko. Wpóściła nas do środka. Jeżeli mówiłam, że zewnętrzna częśc domu jest piękna, to nie ma słowa, żeby określić wnętrze. Nowoczesny style a zarazem elegancki. Stonowane kolowy. Wysokie sufity. Na ścianach masa zdjęć. Wszędzie pięknie pachnące kwiaty. Po prostu raj na ziemi.
-Mamo to jest Abby - uśmiechnęłam się do jego mamy.
-Dzień dobry.
-Witaj kochanie w naszym domu - przytuliła mnie.
-Dziękuję, że mogłam przyjechać.
-Nie ma problemu. Chodźcie do salonu.
Ruszyłam razem z malikiem. Na kanapie siedział mężczyzna o ciemnej karnacji z brązowymi włosami. Miał na nosie okulary i czytał gazetę, ale gdy nas zauważył od razu ją odłożył i podszedł do nas. Najpierw przytulił syna. Widziałam jak Zayn się cieszy. Serce mi szybko biło. Mężczyzna spojrzał na mnie. Miał tak samo czekoladowe oczy jak ja i Zayn.
-Tato to jest Abby.
-Aaa.. miałeś racje, piękna dziewczyna - jego ojciec przytulił mnie serdecznie.
-Na pewno przesadzał.
-Nie nie. Mój syn nigdy nie przesadza.
-Ok ale tato musimy porozmawiać w czwórkę najlepiej teraz.
Ale w tym momencie zbiegła dziewczynka ze schodów a za nią jeszcze dwie dziewczyny. Uśmiechały sie serdecznie.
-Zayn ! - krzyknęły chórek. Zaczęli sie przytulać i śmiać. Przeurocza chwila. Zazdrościłam, że ja nie mam takich dobrych kontaktów z siostrą.
-Słuchajcie to jest Abby.
-Hej. przywitała się długowłosa brunetka - jestem Maggie - podała mi rękę a ja uścisnęłam.
-Abby. Miło poznać - posłałam jej ciepły uśmiech - A co to za ślicznotka ? - spojrzałam z uśmiechem na Rebeccę. Dziewczynka wyszczerzyła do mnie zęby . - Zapewne Rebecca tak ? Zayn opowiadał mi o tobie. - mała przytuliła się do mnie. Najstarsza patrzyła na nas z boku.
-Co jest Jessica ?
-Nie nic po prostu... Jesteście jakoś dziwnie do siebie podobni.
Spojrzeliśmy z Zaynem na siebie i zaczęliśmy się śmiać. W tym samym czasie przyszła do nas jego mama z napojami.
-Ok Mamo, tato, chodźcie do innego pokoju musimy z wami porozmawiać.
-Zayn.. chyba dziadkiem nie zostane - znów sie z bratem zaśmiałam
-Nie.. Zaraz się dowiesz.
Poszliśmy do innego pokoju. Były tam dwie kanapy na przeciwko siebie. Usiadłam na jednej z Zaynem a na drugiej jego rodzice.
-To co się stało ? - zapytała mama. Wydawało mi się, że dokładnie wie o co nam chodzi. Po chili przypomniałam sobie, że Zayn rozmawiał z nią przed hotelem w dzień w który tak dziwnie się zachowywał w stosunku do mnie.
-Tato.. Znasz Donę Spencer ?
Ojciec spojrzał na niego wytrzeszczając oczy. Później na mnie i znów na niego.
-Znam.
-Mamo ty wiesz o co chodzi tak ?
-Tak, przepraszam Javadd, ale nie mogłam Ci powiedzieć.
-Dobrze dobrze. Ale o co chodzi.
-Pamietasz zanim związałeś się ponownie z mamą to DOna Spencer zaszła z tobą w ciążę.
-Emm.. już o tym mówiliśmy synu. Nie rozumiem co ma Abby do całej tej sprawy.
-Dona Spencer to moja mama. Urodziła bliźniaki. Czyli mnie i Zayna - oznajmiłam w końcu.
Ojciec zbladł i zaniemówił. Po chwili się ocknął, uśmiechnął i zaczął śmiać. Podszedł do mnie i mocno mnei przytulił. Ja uczyniłam to samo. Łzy zaczęły mi napływać do oczu. Zaakceptował mnie a ja tak się martwiłam.
-Moja córeczka. Moja mała córeczka.
Tulił mnei tak do siebie jeszcze z pięć minut.
-Ale skąd wy.. Skąd wiecie i jak doszliście do tego.
-Tato, spójrz na nas. Nie widzisz podobieństwa.
-No właśnie widzę i to duże.
-To Zayn zauważył. Ja nie zwróciłam na to uwagi.
-Ale.. co na to Dona ? - zapytał ojciec.
-No własnie... Mama... Wiedzą państwo co się stało niedawno ze mną ?
-Tak wiemy. I nie państwo, tylko mów mi tata.
-A mi mów  Alice - zwróciła sie mama Zayna. Uśmiechnęłam się.
-Dobrze. Więc.. mama uważa,że to co się stało to wina Zayna i reszty zespołu. Ja wcale tak nie twierdze - szybko dodałam widząc, że ojciec otwiera już usta, żeby cos powiedzieć. - Ja chcę zostać w Londynie i poznać lepiej brata, bo jak tato wie mama mieszka w Los Angeles.
-Co z mamą ?
-Związała się z innym facetem. Roger jest nawet ok, ale to nie to samo. Mają córkę Monicę i traktują ją inaczej niż mnie.
-Rozumiem.
-Na razie znadę sobie jakąś pracę i zostane tyle ile zdołam, ale do LA nie wróce na pewno.
-Przestań, przecież nie będziesz pracować ja cię utrzymam - odezwał się Zayn.
-Zayn nie mogę być na twoim utrzymaniu.
-A właśnie, że możesz - odezwał się ojciec - ja ci we wszystkim pomogę. Proś o co tylko chcesz, przyjeżdżaj keidy tylko zechcesz. U nas zawsze znajdziesz mijesce - podeszłam do niego i przytuliłam mocno.
-Chodźmy ogłosić to innym.
Zeszliśmy na dół. Wszystkie trzy siostry siedziały na kanapie i ogllądały tv. Spojrzały na nas jak schodziliśmy po schodach.
-Kochane.. Muszę wam coś powiedzieć. Mianowicie macie jeszcze jedną siostrę.
Popatrzyły na nas jak na kosmitów.
-Co ? - zpytała Rebecca.
-To mała, że Abby to nie moja dziewczyna tylko siotra. Tak i moja jak i wasza. Właściwie to moja siostra bliźniaczka - wyszczerzył do mnie zęby.
Mała podbiegła do nas i przytuliła mnie następnie pozostała dwójka. Myślałam, że będę się bulwersować, ale ona przyjęły to bardzo pozytywnie. Śmialiśmy się i w piętkę zrobiliśmy zbiorowego niedźwiadka.
-Ciesze się, że tak mnie przyjęliście i dziękuję wam za to - odparłam.
-Nie masz za co, siostrzyczko - odpowiedziała Jessica i zaśmiałyśmy się. Opowiedziaeliśmy wszystkim od początku do końca jak sie poznaliśmy. Następnie zjedliśmy kolację i rozmwialiśmy długo.
-Ok kochani, my sie muzimy zbierać. Jest już 22.
-Nie możecie zostać na noc ?
-Nie jutro o 11 mamy wywiad, muszę być - powiedział lekko krzywiac się brat.
-Dobrze, ale wpadnijcie jak najprędzej.
-Z wielką przyjemnościa - odparłam. Rodzinka odprowadziła nas do drzwi i pożegnała. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy.
-I co ?!
-I co ? Jest super !! - wydarłam sie na całe auto.
-Zayn włączył radio. Leciał akurat ich utwór ,,One thing" - zaczęliśmy śpiewać a raczej drzeć się na całe gardło. Cały czas się śmialiśmy i tańczyliśmy. Podróż minęła świetnie. Wyszliśmy z auta i po cichy wkradliśmy sie do domu. Jednak tylko męczyliśmy się chodzeniem na palcach i powstrzymywaniem od śmiechu. W domu było piekło. Na blacie w kuchni puste paczki po chipsach, czekoladach, lodach, karton od pizzy i innych smakołyków a przy tym sosie na krześle siedział Niall jedząc grzanki i kiwając nam. Wyglądał niczym król pilnujący tej sterty odpadów. Nagle jednak stało sie coś gorszego. Louis zbiegł cały czerwony od śmiania się po schodach machając czymś nad głową. Nawet nas nie zauważył. Co on miał w ręce ? Odpowiedz przyszła szybko. Po schodach zbiegł Harry bez.... majtek !! Ogólnei był goły ! Zakryłam szybko twarz dłońmi
-Harry isioto zakładaj gacie a nie paradujesz pokazójąc swoje... no to cos co tam masz !
-A co nie podoba ci się ! Louis oddawal ! - rzucił się chyba na chłopaka bo usłyszałam wielki huk i pojękiwanie Tomlinsona.
-Już mogę patrzeć ? - zapytałam Zayna.
-Tsaa...
-Zdjęłam ręce z twarzy i wywróciłam oczami. Chłopacy leżeli na podłodze cały czas sie śmijąc ?
-Z czego ta radość ?  - dopiero teraz zaważyłam, że Louis ma okulary. Jak on słodko w nich wyglądał !  - A ty co ? - dodałam szybko.
-Ale, że co ? - zapytał zdezorientowany.
-Czemu nie nosisz okularów ?
-Bo wyklądam jak kretyn ?
-No chyba nie
-Tak.
-Nie !
-Tak !
-Śpisz na kanapie !
-A czy ja śpie z tobą ?
-A może chciał żebyś dzisiaj spał ? - ruszyłam w stronę shcodów.
-O Abby ja moge ?! - zapytał Harry szczerząc się iczym dziecko chwalące sie rodzicoś, że pościeliło własne łóżko.
-Nie, masz Lole.
-To ja - zoferował sie Niall - tylko zjem.
-Spadajcie to MOJA dziewczyna.
Poszłam do pokoju a za mną Louis. Usiadła na łóżku i posadził mnie sobie na kolanach.
-I jak było?
-Dobrze.  Przyjęli mnie ciepło i zaoferowali pomoc.
-To czemu smutna taka jesteś ?
-No bo... Co dalej ze mną będzie ? Nie będę żerować na Zaynie przecież żeby mnie utrzymywał.
-No to na mnie będziesz żerować.
-Tymbardziej na Tobie.
-Zobaczymy - pocałował mnie w czoło.
-O ide sie wykąpać.
Wzięłam długą kąpiel wysuszyłam włosy i wróciłam do pokoju. Na łóżku leżał Louis w dresowych spodenkach.
-Kobieto zdązyłem sie wykąpać, uciec przed goniącym mnie Niallem i gonić Harrego pięc razy po domu.
-A czy ktoś ci kazał na mnie czekać?
-No nie.
-No własnie.
-Ale warto było - przyciągnął mnie do siebie i przykrył nas kołdrą.
-A ty co ?
-No zostaję.
-A zasłużyłeś sobie ?
-No chyba nie.
-No to na co czekasz, przeroś mnie ładnie za poranek.
Chłopak wyszczerzył zęby a następnie mnie pocałował.
-Powiedzmy, że 1/3 ranka mamy za sobą
Zaśmiał się i pocałował namiętnie. Nasz pocałunek trwał z 10 minut. Następnie położyłam sie na jego klatce piersiowej a ten gładził ręką moje włosy. Pogrążyłam się w głębokim śnie...








To tyle ! Przepraszam, że dopiero dzisiaj ale czasu nie ma ;/ I wybaczcie ale nie mam pojecia jak mają na imie i ile mają lat siostry i rodzice Zayna, więc zmyślałam qq; Podoba się ? ((; Następny zależnie od komentarzy ((;

 black.character

sobota, 25 lutego 2012

dziesiąty ♥

Po chwili przestaliśmy się śmiać i leżeliśmy w trójkę na dużym łóżku Louisa. Nagle usłyszeliśmy dźwięk telefonu i zerwaliśmysię. Dzwoniła na skypa ponownie moja mama.
-Odbierz . - zaproponował Zayn.
-Nie.
-Musisz.
-Nic nie musze.
-Może zmieniła zdanie ?
-Ok... - kliknęłam zieloną słuchawkę. Ku mojemu zdziwieniu pojawiła się Monica.
-No siostra ! Ty żyjesz !
-Niestety. Ale mój pokój możesz przejąć. Nie zamierzam wracać.
-Słyszałam.. mama jest wściekła - powiedziała i spuściła głowe.
-O co chodzi ?
-No bo... Na zawsze już będziesz w Angli ? Zostawisz nas ?
-Monica słuchaj.. to troche skomplikowane.
-Nie mów do mnie jak do małego dziecka - oburzyła się.
-No ale.. Jak już wiesz Zayn jest moim bratem tak.
-No tak .- powiedziała i mimowolnei sie uśmiechnęła. Mieliśmy wszyscy tą samą matke, wiec w jakimś stopniu był też jej bratem.
-I jestem razem z Louisem. - po tych słowach chłopak uszczypnął mnie w bok. Uśmiechnęłam się.
-No to gratulacje.
-Mama twierdzi, że to przez nich wpakowałam sie w kłopoty...
-Jak to ? Przecież to nie prawda.
-No przecież wiem. Ale ona tak twierdzi. I nie mam zamiaru wracać. Chcę poznać bardziej Zayna. Mamy 19 lat do nadrobienia - zaśmiałam się - pojedziemy do naszego ojca. Może on okaże sie w porządku.
-Nie mów tak..
-No ale tak jest Monica. Mamie nie da się przegadać, a ja nie mam zamiaru wracać.
-No ok.. zrobisz jak chcesz.
-Ok kończe. Trzymaj się.
-No na razie. Odezwij się.
-I co teraz ? - zapytałam chłopaków.
-Chodźmy obejrzeć film.
-Ty to masz wyczucie - rzuciłam Louisa poduszką i zaśmiałam się.
-Ey właśnie. Od kiedy ja jestem twoim chłopakiem ?
-Tak palnęłam - zaśmiałam sie i wyszłam z pokoju.
-Czekaj czekaj. - Louis mnie dogonił - czyli nim nie jestem ?
-A pytałeś mnie czy możesz nim być ?
-No nie.. Mogę ? - wyszczerzył zeby. Zaśmiałam się. Wciąż zachowywał się jak małe dziecko. Pocałowałam go.
-Tak.
Zeszliśmy na dół.
-No nareszcie. - reszta chłopaków do mnie podeszła i scisnęli mnie robiąc kanapke.
-Ey ! Co wy aż tak sie stęskniliście.
-No jasne - odpowiedział z entuzjazmem Harry.
-Ey ey... a Lola to co ? Ma sie dowiedzieć o tym wszystkim - spojrzałam na niego spode łba. Pokazał mi język.
-Wypuścicie mnie w końcu ? - spojrzałam na każdego z wyrzutem.
-Jeszcze ja ! - krzyknął Zayn wracając z pokoju i rzucił sie ze schodów na wszystkich po czym wylądowaliśmy na podłodze.
-Ała - jęknęłam a ze mną Niall który znajdował sie na samym spodzie.
-Zayn debilu ! - krzyknęłam.
-Już pierwsza kłótnia rodzeństwa za nami ?
-Bardzo śmieszne Liam.
Wstaliśmy pokolei. Podałam rękę Niallowi na którym leżałam.
-To jak oglądamy film ? - zaproponowałam.
-To ja lece po popcorn - zoferował się Niall i pobiegł do kuchni.
-Co oglądamy ?
-Horror - wyszczerzył zeby Harry.
-Na pewno nie. Horror to ja niedawno przeżyłam. - powiedziałam po czym zaśmiałam sie ale reszta spoważniała.
-Co ? - zapytałam zdezorientowana.
-Miałaś nam opowiedzieć co sie działo jak cię nie było. - teraz ja spoważniałam.
-Aaa... usiadłam na podłodze opierając się o kanape a reszta przedemną jak grzeczne dzieci w przedszkolu czekające na bajkę.
-Od którego momentu ?
-Od początku.
-No ale od tego momentu jak widziałam tą wiedźme z Louisem czy dalej ?
-Dalej - ponaglił mnie Niall który wrócił z popcornem.
Opowiedziałam chłopakom wszystko. Dosłownie. Nawet najmniejsze i nieistotne szczegóły. Gdy opowiadałam im dni w zamknięciu i w jaki sposób wróciłam do domu, płakałam. Próbowałam się powstrzymać, ale nie mogłam. W końcu Louis objął mnie ramieniem gdy zbliżalałam się do końca historii.
-I wtedy zorientowałam się, że to jest Niall. Reszte znacie. - specjalnie nie skończyłam. Spojrzałam na chłopaka. Jego wyraz twarzy mówił ,,Dziękuję". Po co miałam mówić chłopakom, że mnie pocałował ? Czy to było istotne? Wybuch emocji i tyle. Wszyscy przytulili mnie.
-Przperaszam.
-No Louis przestań, mówiłam ci, że nie masz za co tak ?
-Mam. - przytulił mnie mocniej.
-Ok ludzie włączamy komedie. Dość tych wrażeń.
-Dbra.
Każdy chciał usiąść koło mnie. Przepychali się, łaskotali, bili na kciuki, dosłownie próbowali wszystkiego.
-Chłopcy bez urazy ale obok mnie na pewno siedzi Louis.
Chłopak wypiął pierś do przodu z dumą.
-I ja - rozsiadł się Zayn po prawej stronie.
-A z jakiej paki ? - zapytał z wyrzutem Niall.
-Bo jestem jej bratem.
-No ale..
-Dość ! - ludzie jest już 20 może zaczniemy oglądać, a ja położe sie na kanapie co ? A wy usiądziecie przede mną ?
-Nie ! - jęknął Louis.
-Tak! - specjalnie odrzekł, Liam Harry i Niall
-Ok. Niall włączaj.
Położyłam się na kanapie. Przed sobą miałam pięć głów. Zaśmiałam się. Wszyscy się na mnie spojrzeli.
-No co ?
Nie odpowiedzieli. Koło kojej głowy siedział Louis. Zaczęłam bawić sie jego włosami. W pewnym momencie zaśmiałam się.
-Ey nie ma tak ! - oburzył się Harry.
-Matko ! Będziecie sie zmieniać ok ?
-Ok..
Po pięciu minutach to Harry siedział przede mną. Miał takie fajne loczki. Sama chciałabym takie mieć.
-Ma ktoś nożyczki?
-Co ?! - chłopak wstał jak oparzony - Niall twoja kolej. - i uciekł na drugi koniec rzędu. Blondyn sie tylko zaśmiał. Podłożyłam swój kosmyk pod jego włosy. Kolory mieliśmy identyczne.
-Dobra dość tej dziecinady. - skwitował Louis i położył sie na mnie.
-Ała. - jęknęłam.
-Ey ! - wrzyscy spojrzeli na Louisa jakby chcieli go zabić.
-Ok. Mam dość. - zrzuciłam Louisa z siebie co skończyło się krzykiem chłopaków, bo wylądował na ich kolanach.
-Ide spać - oznajmiłam i poszłam do pokoju.
Miałam zamknąć drzwi ale stał w nich Louis. Jakby wyrósł spod ziemi.
-Co jest ?
-No ja ide z tobą .
-Pfff.. nie zasłużyłeś - pozałowałam go delikatnie w usta - dobranoc - po czym zamknęłam mu drzwi.
-No Abby !
-Nic nie słysze !
-Dobra... zapamiętam sobie to.
-Wzięłam kąpiel i położyłam sie spać.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą cieszącą się gębę Harrego.
-Co ty tu robisz ? - zapytałam ocierając oczy.
-No nie pamiętasz ?
-Aaa.. czyli miałam racje, że mój Gabryś żyje.
-Kto ?
-Moja maskotka. Czyli zmieniła się w ciebie ? No popatrz jak słodko. - chwyciłam za jego policzki i ścisnęłam je jak u małego dziecka - mój kokany misiulek.
-Dobra skończ-  odsunął się ode mnie.
-A tak serio co tu robisz ?
-Nie podobało ci sie wczoraj ?
-Ale co takeigo ?
-No nie pamiętasz co robiliśmy ? - zapytał z wyrzutem -  Działo się..
-Że co ? - spojrzałam na niego jakby właśnie oznajmił, że będzie miał dziecko z kosmitą.
Usiadł koło mnie.
-No mała nie mów, że nie pamietasz tej nocy ?
-No jakoś nie bardzo.
-To nie pamietasz co robiliśmy ? - poruszał śmiesznie brwiami. Teraz zrozumiałam o co mu chodzi.
-Że co ?! -
-Noo widze, że pamietasz. To jak dzisiaj powtórka ?
-Jesteś chory ! I obleśny. Nie tknę cie już więcej !
-Dobra dobra - nadal się zacieszał - ide po swoje rzeczy.
-Po co ?
-No wprowadzam sie do twojego pokoju. Wiesz, że lubię różowy - nadal sie zacieszał - rzuciłam w niego poduszką. To niemożliwe. Na pewno robił sobie żarty. Że ja z nim ? Niee.. Wszedł Niall z wielkim uśmiechem.
-Czego sie cieszysz ?
-No no... już Louis idzie w odstawke ?
-O co ci chodzi ?
-Przez was spać nie mogłem tak z Harrym hałasowaliście.
-O co wam wszystkim chodzi?
-Co jest ? - spytał zaspany Louis opierając sie o framugę drzwi.
-Harry pobalował sobie z Abby.
-Co ?! - od razu sie ożywił - Harry idioto ! Jak mogłeś mnie zdradzić ? - pobiegł szukać loczka.
-Co ?! - krzyknęłam z wyrzutem.
-Zayn ! Zayn !
Już miałam otworzyć drzwi od jego pokoju gdy Louis, Harry i Niall stanęli mi na drodze.
-Chce wejść.
-Nie możesz - skarcił mnie Harry.
-Bo ?
-Nie możesz tak wejść bo... - zacząl nieporadnie - dlaczego to Louis ci powie.
-Emm.. najlepiej wyjaśni Ci to Niall.
Spojrzałam na blodyna. On jednak patrzył na chłopaków z wyrzutem.
-Emm.. Bo on śpi.
-Jezuu takie łatwe, ale jestem głupi - skwitował harry.
-Oj.. biedulek. Ok to ide do siebie. - oddaliłam się kilka kroków a chłopacy odeszli od drzwi. Szybko wróciła i już chciałam nacisnąć klamke gdy drzwi otworzyły sie i zastałam w nich zaspanego Zayna.
-Zayn, o co tu chodzi ? Czy ja spałam z harrym ?
 - zapytałam.
-Co !? Ja nie chce mieć tego kretyna w rodzinie.
-Czyli spałam z nim czy nie.
-Skąd mam wiedzieć?
-O Zayn ! - powiedział troskliwie Harry - Co tam ? Słyszałem już co sie z nami stało - otoczył mnie ramieniem ale ja zrzuciłam jego ręke.
-Czy ktoś mi do cholery powie o co tu chodzi ! - wydarłam sie i zaczełam skakać ze złości.
-Wszyscy zaczęli sie śmiać, oprócz Zayna.
-O co wam chodzi?
Ale trójka chłopaków tarzała się po głowie. Kopnęłam loczka w tyłek.
-Ała !
-O co chodzi ? - zapytałam próbując być spokojna.
-Wrobiliśmy cie.
-Po jaką cholere ?!
Wszyscy spojrzeli na siebie.
-Tak w zasadzie to nie wiem.. Niall ty wiesz ?
-Hmm... nie nie wiem, Loui ?
-Emm... tak sobie. - po czym znów zaczęli sie śmiać.
-Ok jak chcecie. - zeszłam na dół. - Dzień dobry Liamie.
-Wow.. co jest ?
-Nic.. - zrobiłam sobie płatki.
-No widze, że coś jest.
-Te debile do góry zwani błędnie ludźmi musieli mnie od rana przyprawić o nerwy - uśmiechnęłam sie do Liama sztucznie i włożyłam pustą miseczke do zmywarki.
-Abby - usłyszałam głos Harrego. Nie reagowałam. - Bo ja ten.. no.. chciałem przeprosić. - nadal nie reagowałam. - słuchasz mnie ? - wstałam tylko z miejsca i poszłam do swojego pokoju. Loczek spojrzałm zdezrientowany na Liama a ten wzruszył ramionami. Wykąpałam się i założyłam czarne rurki, czerwoną bluzkę na krótki rękaw i czerwone trampki.
-Abby.
-Czego ?! - zapytałam
-To ja Zayn. - otworzyłam mu drzwi.
-Co jest ? - zapytałam już bez wrogości.
-Jedziemy dzisiaj do moich rodziców.
-Zamroziło mnie.. Wyszczerzyłam szeroko oczy i poczułam, że moje serce przyspiesza.






Strasznie mi sie nie podoba ;/
Mam blokadę jakąś czy coś.. Całość bez sensu.
Chciałam tylko oświadczyć, że ferie mi się kończą w niedziele i będę teraz pisać góra 3 razy w tygodniu. Życie.


Nienawodze człowieka, który wymyślił szkołe a kocham człowieka, który wymyślił łóżko ! - moja dzisiajsza poranna wypowiedź ;d


Dziękuję za 1560 wejść ! ;***


Komentujcie ((;

 black.character

czwartek, 23 lutego 2012

dziewiąty ♥

-NIALL-
Dojechaliśmy d domu Zayna.
-Słuchaj. Ty idź do nich, ogarnij całą sytuacje z ja poczekam przed drzwiami i wejde w odpowiednim momencie ok ? - zaproponowała Abby.
-Ok.. T czekaj tu - ustawiłem ją za drzwiami, które otworzyłem. W domu.. Atmosfera jak zwykle. Jakby ktoś umarł. Pachniało jakby nikt tu nie wietrzył od kilku lat. Chłopacy właśnie jedli śniadanie w kuchni. Zayn spojrzał na mnie ze zdziwioną miną.
-Czego sie cieszysz ?
-Bo mam powód - podszedłem do stołu i chwyciłem grzankę. Uśmiechałem się od ucha do ucha.
-No to na prawdę musi to być ważny powód skoro się cieszysz w takiej sytuacji - skarcił mnie Zayn.
Wzruszyłem ramionami.
-Ey.. Co zrobicie jak Abby sie znajdzie ?
-O ile w ogóle się znajdzie.
-Liam, przestań być takim pesymistą.
Harry wstał i popatrzył na mnie.
-Ok, o co chodzi ?
Wyszczerzyłem zęby.
-Wejdź ! - krzyknąłem. W drzwiach spojawiła się Abby. Patrzyła na nas z uśmiechem. Spojrzałem na chłopaków. Eksplodowali.

-ABBY-
Stałam posłusznie przy drzwiach gdzie ustawił mnie Niall. Pięc minut rozmowy. Usłyszałam krzyk Nialla
-Wejdź !
Przekroczyłam próg i spojrzałam z uśmiechem na chłopaków. Następne sekundy były wybuchem radości.
-Abby ! - krzyknęli wszyscy równo i dosłownie rzucili sie na mnie jak na gracza rugby. Leżałam na podłodze przygnieciona ich ciałami. Podnieśli mnie i zaczęli przytulać i całować po policzkach. Zayn nawet płakał.
-Abby, jesteś cała, nie jesteś ranny ?
-Co się z tobą działo ?
-Czemu nie dzwoniłaś ?
-Niall cię odnalazł?
Pytania leciały na mnie niczym poduszki podczas bitwy.
-Tak się cieszę, że nic ci nie jest - w końcu wypowiedział Zayn i przytulił mnie mocno do siebie. Następnie wszyscy w piątkę zrobiliśmy niedźwiadka.
-Gdzie Louis ? - zapytałam w końcu.
-To my ci już nie wystarczamy tak - odparł z wyrzutem Harry.
-Nie no.. ale.. muszę mu coś powiedzieć.
-Pojechał do mamy po tym jak wrócił ze szpitala.
-Ze szpitala ?!
-No ten.. długa historia. - wymamrotał Niall.
-Zadzwonie do niego, żeby przyjechał, bo się znalazłaś.
-Nie, czekaj ! - niczym krzyknęłam na Liama.- Znaczy nie mów mu, że się znalazłam. Powiedz, że musi przyjechać. I.. niech się nie pyta dlaczego, bo to nie jest rozmowa na telefon.
-Ok... - odparł zdezorientowany Liam po czym powtórzył wszystko przez telefon louisowi.
-Ok. Będzie tu za 2 godziny.
-Ok.. nie będziecie mieli nic przeciwko jeśli pójdę się wykąpać ?
-Ale później opowiesz nam wszystko tak ? - zapytał Zayn głosem opiekuńczego ojczyma.
-Jasne - pocałowałam każdego w policzek i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i umyłam włosy. Następnie ubrałam w rzeczy, które miałam w torbie i wysuszyłam czupryne. Zajęło mi to godzine. Następnie poszłam do pokoju Louisa i .. zamurowało mnie. Jakby przeszło tornado. Z niechętną pomocą chłopaków po niecałej godzinie wszystko było posprzątane.
-To się chłopak zdziwi.
-Albo popłacze ze szczęścia. Jego pokój chyba nigdy nei był taki czysty - zażartował Harry.
Położyłam moją torbę na łóżko. Chłopacy popatrzyli na mnie jak na idiotke jakąś.
-Po co to ? - zapytał zdezorientowany Niall i podrapał się po głowie.
-Słuchajcie. Jak Loui przyjdzie będziecie siedzieć na dole i powiecie mu, że przyszła do niego paczka, ale słuchać tykanie w niej. i dodacie, że zostawiliście ją w pokoju. Dalej po prostu siedźcie na dole i róbcie co chcecie - wyszczerzyłam zęby.
-Tak, masz coś z główką dziewczynko - Zayn położył mi rękę do czoła jakby chciał sprawdzić czy mam gorączke. Trzask drzwiami.
-To Louis ! Idźcie szybko !
-Chłopacy wyszli a ja stanęłam za otwartymi drzwiami.
-Masz bombe w pokoju - powiedział mu Harry. Jaki idiota ! Miał powiedzieć co innego.
-I po to mnie sprowadziliście ?
-To poważna sprawa. jest w twoim pokoju.
-Wielkie dzięki - odparł Louis wchodząc po schodach. Miał okropny głos. Taki ochrypły i wymęczony. Wszedł do pokoju i podszedł do łóżka. Ja zatrzasnęłam z hukiem drzwi. Chłopak spojrzał na mnie. Myślałam, że oczy wyjdą mu z orbit. Podeszłam do niego, objęłam za szyję i przewróciłam na łóżko.
-Umarłem i jestem w niebie ? - zapytał Tomlinson niedowierzając.
-Louis. Nie umarłeś. Wytłumaczę ci wszystko ale najpierw muszę ci coś powiedzieć. - cały czas patrzyłam mu w oczy. Cały czas miał szeroko otwarte oczy. - Louis, kocham Cię. - wypowiedziałam te słowa po czym zatopiłam sie w jego ustach. Tak długo czekałam na ten moment. Po chwili Louis leżał na mnie. Oderwał się na chwilę.
-Też Cię kocham. I przepraszam za wszystko.
-Ale za co ?
-Za to, że zamiast ratować ci życie jak ci obiecałem, to naraziłem cię na śmierć. Przperaszam. Abby Eleanor włamała mi sie do domu. Na prawdę nic mnie z nią nie łączy.
-Wierze ci - patrzyłam w jego oczy. Zaszkliły się.
-Tak sie cieszę, że jesteś - przytulił mnie najmocniej jak potrafił. Po chwli zaczął płakac.
-Hej hej.. co jest ? - spojrzałam na niego i otarłam mu łzy z policzków.
-Nic.. po prostu nie mogę uwierzyć, że jesteś tu. Położył mi dłoń na policzku i.. zuważyłam straszną bliznę na jego lewej ręce.
-Jezu Lou co to jest ? - zapytałam wskazując na szramę. Dopiero teraz zauważyłam, że jest tam moje imię. Przejechałam po ręce dwoma palcami i spojrzałam na niego.
-Nie wytrzymałem.
-Chciałeś isę zabić ?!
-A miałem inne wyjście ? Tak na prawdę tylko Zayn i Harry wierzyli, że gdzieś tam jesteś.
-Kiedy to zrobiłeś ?  
-Dwa tygodnie po tym jak zniknęłaś.
Po prostu go przytuliłam.
-Nigdy tak nie rób dobrze ? Jeśli coś mi sie stanie..
-Nie mów tak.
-Ale jeśli.. to żyj dalej. Nie przejmuj się tak. Życie toczy sie dalej. Pamiętaj.
-Ty również. Jeśli mnie zabraknie ułóż sobie życie od nowa. Obiecasz mi to ?
-Obiecuje - pocałowałam go czule i ponownie przytuliłam. Leżeliśmy chyba godzine. W ciszy. Lou bawił się moimi włosami. Normalnie nie kazałabym mu ich dotykać, ale to było nawet przyjemne. Spojrzałam na zegarek. 13. W przuchu mi zaburczało. Odruchowo przyłożyłam rękę do brzucha.
-Żaba się odzywa ?
-To nic - uśmiechnęłam sie do niego.
-Chodź idziemy coś zjeść.
-Ok.. - wstaliśmy leniwie z łożka i zeszliśmy na dół.
-No nareszcie - odpowiedział z ulgą Zayn i.. przytulił mnie. - Stary nie tylko ty się za nią stęskniłeś. Podzieliłbyś się.
-A czy ja jestem pizzą, żeby sie mną dzielić ?
-Własnie.. może zamówimy pizze - powiedział z entuzjazmem Niall i wyszczerzył zęby.
Zaśmialiśmy się wszyscy. Niall zamówił pizze a ja usiadłam na kanapie międze Zaynem i Louisem. obydwaj trzymali mnie za rękę.
-Jezu.. muszę zadzwonić do mamy ! - nagle sobie przypomniałam.
-Masz - dał mi swoja komórkę Louis. Wykręciłam numer. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.
-Halo ? - usłyszałam znajomy głos.
-Mamo ? To ja Abby. Chciałam..
-Och Aby ! Córeczko gdzie jesteś ? Ile chcą okupu ? Zapłacę każdą cenę.
-Mamo spokojnie ! Jestem w Londynie, nic mi nie jest.
-Musisz natychmiast wrócić.
-Mamo.. ale.. ja nie wracam ?
-Co to ma znaczyć nie wracam ?
-Mamo.. powiedz, żeby Monica włączyła ci skypa. Zaraz do Ciebei zadzwonie. - i sie rozłączyłam - ty i ty - wskazałam Zayna i Louisa - ze mną.
Poszliśmy do pokoju Tomlinsona i włączyłam jego komputer. Później skypa.
-Słuchajcie - zwróciłam sie do chłpaków.- Siedźcie przede mną. Porozmawiam chwile z mamą, później was pokolei przedstawie dobrze ?
Pokiwali głowami. Kliknęłam zieloną słuchawkę. Mama odebrała po pierwszym sygnale. Ujrzałam jej twarz na monitorze. Swoją też. Uśmiechnęłam sie od niej.
-No czekam na wyjaśnienia.
-Mamo.. Nie wróce do Los Angeles. jest tu mój brat i mój chłopak a terazm
-No własnie słysząłam. Monica mi powiedziała wszystko. Skąd możesz mieć pewnośc, że to twój brat ?
-Ty mi to powiedz. Urodziłaś bliźniaki?
-No tak.. Ale wiesz ile może być Javaddów na świecie ?
-Mamo.. Ale my jesteśmy identyczni. Zresztą.. Pokaże Ci go. - obok mnie usiadł Zayn. Był lekko blady. Mame zamurowało.
-I co teraz ? Mamo to jest Zayn. - brat uśmiechnął się słodko do mamy. Ona jestam wciąż miała poważną minę.
-A to jest mój chłopak mamo. Louis - po drgiej stronie usiadł Tomlinson. Pomachał ręką i uśmiechnął się szeroko. jak można było go nie kochać ?
-Wiedziałam, że oni sprowadzą cię na złą drogę. - powiedziała mama z powagą. Zaskoczyła mnie.
-Mamo to nie ich wina.
-Własnie, że ich. Nie poznałabyś ich i byłoby wszystko w porządku.
-Ach tak ?1 To uważasz, że lepiej nie znać przez całe życie swojego brata ?!
-Tak własnie uważam.
-Dziękuję ci mamo, że mam w tobie oparcie. Nie rozumiesz, że ja ich kocham ? Obydwóch. i nie wróce do Los Angeles, a Ciebie już nie chce znać. Okłamałaś mnie. Miałam brata i doskonale o tym wiedziałaś, ale nie, bo lepiej będzie jeśli ja nic nie będę wiedziała. Dziękuję Ci mamo bardzo. Pozdrów Monice - rozłączyłam się i rozpłakałam jak małe dziecko. Chłopacy mnie objęli.
-Widzicie jaką mam matke ?  
-Abby.. Pojedziemy do mojej rodziny ok ? Poznasz mojego, znaczy naszego ojca i wszystko się ułoży.
-Jesteś pewien ? - zapytałam Zayna. Ten tylko uśmiechnął się ciepło.
-Tak sie cieszę, że was mam - pocałowałam każdego w czoło i mocno przytuliłam.
-A myślałem, że te kawały o teściowych to brednie - wypowiedział Louis po czym wybuchnęliśmy śmiechem.



Hmm.. i co ? Wątek Maxa sie jeszcze pojawi i wiele innych. Planuję na prawdę coś świetnego.. W głowie już mam wszystko obmyślone ((; Jeśli wytrzymacie do końca to się dowiecie qq;

Piszcie komentarze jeśli czytacie proszę ((;

Podaję sój numer gg jeśli chcecie być informowani o następnych rozdziałach ((;
Gg:23919001

 black.character

środa, 22 lutego 2012

ósmy ♥

-ABBY-
Godzina 23. Max nadal chodzi po mieszkaniu. Myślałam cały czas nad swoim życiem. Dużo pamiętałam ale nie wszystkiego. Pamiętałam Louisa i, że moim bratem był Zayn. Ale nadal nie wiedziałam jak sie tak na pawdę nazywam. Nie mogłam sobie przypomnieć.
Usłyszałam kroki. Szybko położyłam się udając, że śpie. Max otworzył drzwi i wyszedł po chwili. Pół godziny później chwyciłam torbe. Spakowałam do niej tylko bielizme, bluzke, bluze i spodnie na przebranie. Wrzuciłam portfel. Wiedziałam, że Max chowa pieniądze w szafce pod telewizorem. Pieniędzy już dużo nie miałam, więc musiałam sie zakraść tam przed wyjściem. Dorzuciłam jeszcze komórke. Otworzyłam delikatnie drzwi. Wyszłam na palcach. Wszędzie było ciemno. Szłam na ślepo schodami w dół. Podążałam w stronę fotela gdy nagle.. ktoś złapał mnei mocno za włosy.
-Co myślałam, że mi uciekniesz ?! Nie te numery ze mną ! Będziesz tak siedzieć tyle, ile ci każe ! - Max ciągnął mnei za włosy i niczym szmacianą lalke ciągnął do góry.
-Puść mnie ! - krzyczałam. Próbowałam mu sie wyrwać, ale nic z tego. Płakałam. Rzucił mnie na łóżko po czym cisnął w twarz torbą.
-Miłych snów - powiedział złośliwie i zamknął mnie na klucz w pokoju. Płakałam całą noc.


Pięć dni później.


Następnego dnia po próbie ucieczki spróbowałam jeszcze raz. Zapomniał mnie zakluczyć w pokoju. Znów sie nie udało. Miałam podbite oko i strasznie bolał mnie nos. Krew mi z niego leciała pół godziny. Oberwałam od Maxa z krzesła. Wpadł w furie, że odważyłam się spróbować uciec jeszcze raz. Od tego czasu odkluczał mi pokój tylko raz, żebym mogła skorzystać tylko z toalety. Traktował mnie gorzej niż niewolnice. Ledwo co jadłam. Tak przeżyłam cztery dni. Piątego dnia musiał wyjechać. Wszedł do mojego pokoju. Zachowywał sie jakby nic się nigdy nie stało.
-Kochanie muszę wyjechać. Zaklucze ci pokój, bo przecież nigdzie się nie wybierasz prawda ? - udawałam, że nie go boje i nie mam zamiaru nic robić. Płakałam i zachowywałam się jakbym zwariowała przez zamukanie w czterech ścianach.
-Wrócę jutro rano. Później pomyślę, może nawet będę cię wypuszczać dwa razy dziennie jak będziesz grzeczna. - wyszedł a ja usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Po godzinie odjechał. Nie miałam zamiaru zaprzepaścić takiej okazji. Na dworze słońce już zachodziło. Czekałam jeszcze około pół godziny. Mógł przecież czegoś zapomnieć i wrócić. Gdy słońce ledwie było widać, zaczęłam akcję. Związałam ze sobą prześcieradło razem z kilkoma moimi swetrami. Później szukałam po szaflach czegoś twardego. Znalazłam wazę ze szczerego złota. Ten idiota uwielbiał antyki. Stanęłam dwa metry od okna. Pomimo iż byłam strasznie zmęczona wiedziałam co muszę zrobić. Całą siłą cisnęłam w okno. Zbiło się z ogromnym trzaskiem. Przywiązałam prześcieradło do łóżka. Zrzuciłam torbe i zeszłam po ,,sznurze". Na dole poszukałam wazy. Cisnęłam ją w okno prowadzące do kuchni. Weszłam czym prędzej. Podeszłam do szafki pod telewizorem i wpakowałam do torby połowę znajdujących sie tam pieniędzy. Następnie z lodówki wyjęłam parę produktów i schowałam do torby. Opuściłam dom. Zaczęłam biec przed siebie. Zapomniałam zadzwonić po taksówke. Byłam na skraju wyczerpania, ale pomimo to biegłam dalej. Po przebiegnięciu chyba kilometra  końcu zauważyłam taksówkę.
-Taxi ! - krzyknełam ostatkami sił i podniosłam rękę do góry. Zatrzymała się. Wsiadłam pośpiesznie.
-Proszę na dworzec, najszybciej jak sie da - wysapałam. Kierowca był dość młody, popatrzył na mnie po czym bez słowa ruszył przed siebie. Na dworcu kolejowym byliśmy po 10 minutach. Pulpit wskazywał 20 funtów. Ja rzuciłam kierowcy 100 funtów.
-Dziękuję ! - krzyknęłam i pobiegłam przed siebie.
-Proszę bilet do Londynu - oświadczyłam kobiecie w kasie. Dała mi to co chciałam patrząc przy tym jak na dzikuske. Pobiegłam w stronę pociągu, który własnie miał odjeżdżać.
-Jeszcze ja ! - krzyknęłam do konduktora. Wsiadłam i znalazłam pusty przedział. Zaczęłam płakać. Byłam szczęśliwa, że chociaż tu dotarłam. Z torebki wyjęłam butelkę wody. Połowę zawartości wypiłam od razu. Zjadłam coś co porwałam z lodówki i spojrzałam na telefon. Zauważyłam tylko godzine 23:20 po czym błysnął komunikat ,,słaba bateria" i telefon padł. Nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
-Przepraszam, proszę pani - obudził mnie czyiś głos. Był to kondyktor. - Jesteśmy w Londynie dalej już nie jedziemy.
-W Londynie... - wychrypiałam. Spojrzałam przez okno i zauważyłam Big Bena . Uśmiechnęłam się szeroko.
-Dziękuję panu bardzo !
Wybiegłam z pociągu i zaczął padać deszcz. Cieszyłam się jak małe dziecko. Jak to dobrze poczuć wilgoć. Deszcz obmył mnie troche. usiadłam pod drzewem i czekałam aż przejdzie. Po połowie godziny słońce było już dość wysoko. Na wielkim zegarze widziałam godzine 8. Pomyślałam co zrobić. Usiadłam na ławce w parku. Założyłam kaptur na głowe i okulary przeciwsłoneczne. Musiałam szybko coś zrobić. Bałam się, że w każdej chwili może sie tu gdzieś znaleźć Max i coś mi zrobić. Z przemyśleń wyrwała mnie postać, która usiadła koło mnie. Spojrzałam na nią. Był to chłopak.
-Znam te buty - pomyślałam. Śnieżnobiałe. Chłopak miał na sobie czarną bluze, kaptur na głowie i chował twarz w dłoniach.
-Przepraszam, coś sie stało ? - spytałam ochrypłym głosem. Deszcz i zimno zniekształciły mi głos.
-Cały czas coś się dzieje.  - usłyszałam głos chłopaka. Skąd go znałam ? Po kilku sekundach zrobiło mi się gorąco. Wiedziałam kim jest owy chłopak !


-NIALL-
Wstałem jak zwykle wcześnie rano. Wyszedłem na spacer po parku. Założyłem kaptur na głowe. Miałem nadzieję, że o 8 rano fanki nie bądą na mnie napadały. Szedłem w stronę ławki na której siedziałem codziennie. Po drodze mijałem drzewa na których ponaklejane było ogłoszenie. teraz zauważyłem, że ktoś siedzi na mojej ławce. Nie zważałem na to. Usiadłem obok i schowałem twarz w dłonie. Kiedy ta Abby sie znajdzie ? Nie miałem pojęcia co robić. Louis wyszedł wczoraj ze szpitala. Nie wytrzymał presji i wyciął sobie na ręce imię. ABBY. Na szczęście zdążyliśmy. Gdyby więcej krwi stracił to mógłby tego nie przeżyć.
-Przepraszam, coś sie stało ? - zapytała mnie dziewczyna siedząca obok. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać.
-Cały czas się coś dzieje - odparłem oschle nie zmieniając pozycji. Już miałem powrócić do moich przemyśleć gdy usłyszałem podniecony głos tej obok.
-Niall !! jezu to ty !?
-Nie, pomyliłaś mnie z kimś. - następna fanka. Nie miałem zamiaru robić sobie z nią zdjęcia czy dać autograf. Dziewczyna jednak nie dawała za wygraną tylko rzuciła mi się na szyje. Była cała morke.
-Niall, jak sie ciesze, że ten koszmar sie skończył !
Odepchnąłem ją od siebie.
-Co ty wyprawiasz ?
Dziewczyna zdjęła okulary i kaptur i... zamarłem.
-Abby ?! - krzyknąłem niedowierzając. Co prawda miała bląd włosy, ale byłem pewien, że to ona. Dziewczyna pokiwała głową. Nie myśląc co robie po prostu przytuliłem ją do siebie jak najmocniej. Po chwili ją pocałowałem. Oderwałem się od niej po kilku sekundach.
-Przepraszam cię. Nie wiem co mnie napadło. Po prostu tak się ciesze, że tu jesteś Abby ! - zacząłem sie tłumaczyć. Już wiedziałem, że Louis mi tego nie daruje. Dziewczyna natomiast ponownie rzuciła mi się na szyję i.. śmiała się.
-Niall nic nie szkodzi. Błagam cie zabierz mnie stąd jak najdalej. Ja nie chcę się już więcej bać.
-Ale co sie stało ? - spojrzałem jej w oczy. Ująłem jej twarz w dłonie i oglądałem z każdej strony - nic ci nie jest, jesteś cała ? - pytałem jak oszalały. Spojrzałem na jej twarz. Miała podbite oko. Przejechałem po sinym miejscu palcem ale dziewczyna odsunęła sie delikatnie jak oparzone.
-To nic takiego.
-Ok chidź. Później wszystko nam opowiesz. Zadzwonie tylko do chłopaków. - już wyjmowałem telefon ale dziewczyna mi go wyrwała.
-Nie ! To znaczy.. zrobimy im niespodziankę.
-Ok, ale jak dostaną zawału to ja nie odpowiadam. - wsiedliśmy w taksówke i pojechaliśmy do domu Zayna. Tam teraz wszyscy mieszkaliśmy.




I co ?! ;dd Chciałam jeszcze dłużej trzymać ją u Maxa ale stwierdziłam, że dość tego kryminału jak na razie... Jak wrażenia ? Mi serce waliło jak to pisałam. przepraszam za jakiekolwiek błędy ((;

Pisać dłuższe czy takie mogą być ?


Dziękuję za  970 wejśc ! ***;


Piszcie komentarze prosze ! ((;

black.character

wtorek, 21 lutego 2012

siódmy ♥

-ZAYN-
Otworzyłem drzwi od kawiarki w której był już Niall z Harrym. Zająłem miejsce obok Nialla, a Liam koło Harrego.
-Rozwiesiliśmy już chyba wszędzie te ogłoszenia - ogłosił zrezygnowamy Liam i rzucił kilka na stół. Spojrzałem na nadruk. Widniał napis "Zaginiona Abby Spencer. Jeśli ktoś widział prosimy zgłosić się pod podany numer. Duża nagroda pieniężna". Nad nadrukiem zdjęcie mojej siostry. Siostry, którą ledwo poznałem i już straciłem. Strasznie przeżywałem to, że nie ma jej ze mną. Koło mnie usiadł Louis. Spojrzałem na niego. Wyglądał jak trup. Nie spał po nocach. Bił sie z myślami i obwiniał, że to jego wina.
-I co teraz ? - zabrał głos Harry.
-Nic. Będziemy czekać, tyle nam pozostaje - odparł Niall wzdychając.
-Chłopaki tak nie można. Już dwa tygodnie rozwieszamy te ogłoszenia i nic. Może ona sama uciekła i nie chce nas nawet widzieć ? Zadzwonie do Loli i zapytam, może poleciała do Los Angeles.
-Harry nie łudź się. Dzwoniłeś już wczoraj - zwróciłem sie do lokatego.
-No i zadzwonię dzisiaj.
Wyszedł z kawiarni z telefonem. louis przez cały ten czas odkąd wszedł siedział ze schowaną twarzą w dłoniach. Szturchnąłem go delikatnie. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Miał podkrążone i czerwone oczy.
-Stary prześpij sie.
-Nie jestem zmęczony - odparł i powrócił do dawnej pozycji.
-Louis, jeśli nie będziesz spał to w końcu padniesz, a przecież tak nie można, bo..
-Przymknij sie Liam - zagrzmiał Tomlinson. - dziewczyna którą kochał, zaginęła lub umarła i to przeze mnie i mam tak normalnie iść spać ?
-To nie jest twoja wina - odparłem. W środku jednak cały czas czułem, że jednak miał w tym swój udział. Ale nie mogłem tak myśleś, przecież on nic nie zrobił.
-Moja, tylko moja - po policzkach spływały mu łzy, które wybierał rękawem bluzy. Tak wyglądały dni bez naszej Abby.


-ABBY-
Następny piękny dzień. Wstałam i ubrałam mój ostatni komplet ubrań.
 -Muszę dzisiaj iść do pralni - pomyślałam i zeszłam na dół zrobić śniadanie. W kuchni nie było maxa. Pewnie jeszcze spał. Włączyłam radio i wyjęłam potrzebne produkty na naleśniki. W radiu usłyszałam spikera ,,Dowiedzieliśmy się, że chłopacy z One Direction coraz mniej koncertują i nie chcą udzielać wywiadów. Jest to ponoć spowodowane zaginięciem siostry jednego z nich. A teraz ich piosenka More than this". Zakuło mnie lekko w głowie.
-Auć - wytężyłam umysł. Coś mówiła mi ta nazwa zespołu. Myślałam intensywnie gdy przerwał mi głos jednego z nich. Jakoś dziwnie znajomy. Śpiewał :
And then I see you on the street
In his arms I get weak
My body falls, up on my knees
Praying
Wzruszyłam ramionami. Pewnie już gdzieś słyszałam tą piosenkę i tyle. Zrobiłam naleśniki. Akurat do kuchni wszedł Max.

-Witaj książniczko - podszedł do mnie i pocałował w czoło. Zawsze tak robił. Wiedział, że trochę czasu zajmie mi wrócenie do rzeczywistości.
-Nie obrazisz się jeśli będziesz miała dzisiaj babski dzień ? Muszę wyjechać pilnie i wróce wieczorem - skrzywił sie i popatrzył na mnei tymi swoimi pięknymi oczami.
-Hmm - udałam że myślę - No jasne jedź, mną się nie przejmuj.
Puścił mi oczko i jedliśmy w milczeniu. Później pozmywałam.
-Lecę. Obiecuję, że przyjadę jak najwcześniej. - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Nie śpisz się - puściłam mu oczko. Wzięłam pranie i poszłam do pralni. koło godziny 15 wróciłam z pralni i postanowiłam jechać na zakupy. Spojrzałam przed wyjściem w lusterko.
-A może by tak nowy kolor włosów ? - zastanawiałam się pukając grzebieniem w policzek. Wyszczerzyłam zęby i pokiwałam głową. Wsiadłam w taksówkę i po 15 minutach byłam na miejscu.
Poszłam do fryzjerki.
-To co robimy ? - zapytała.
-Chciałabym zmienić kolor włosów i pocieniować słowy.
-Oj nie szkoda ci ?
Miałam długie do pasa i wyrównane, czarne włosy.
-Kiedyś trzeba zaszaleć. Po 50tce to będzie nietaktowne.
-Ok to jaki kolor ?
-Hmm.. może blond ?
-Ok już się tobą zajmę.
Po 2 godzinach z salonu wyszła blondynka z włosami lekko za ramiona z grzywką na bok. Następnie udałam się kupić ubrania. Wyszłam po godzinie z kilkoma torebkami. Poszłam do kafejki napić sie kawy, bo padałam z nóg. Zamówiłam i.. zauważyłam kilka dziewczyn w białych bluzkach na których były zdjęcia jakichś chłopaków. Gdy podeszły bliżej przyjrzałam sie dziewczynie, która na bluzce miała chłopaka w czerwonych spodnia, białej bluzce w czarne paski, poczochranych włosach, z pięknym uśmiechem. Ogólnie przypominał wyrośniętego dzieciaka, ale nie to przukóło moją uwagę tylko to, że.. znałam go. Znałam tylko nie miałam pojęcia skąd. Podeszła do nich inna dziewczyna i pisnąła:
-Aaa ! Ja też chce Louisa na bluzce.
Louis ! Tak miał na imię ten wyrośnięty dzieciak ? Potrząsnęłam głową i wzięłam łyk kawy. Wsłuchałam się i znów usłyszałam tę piosenkę co rano. I znów ten sam moment. To na 100 % musiał śpiewać ten cały Louis. Wypiłam kawe do końca i pojechałam do domu. Max już był.
-Gdzie by..- nie dokończył tylko przyjżał mi się uważniej.
-Emm.. Margaret to ty ?
-Nie podoba ci się - powiedziałam ze smutkiem. Spuściłam głowę i poszłam w stronę schodów ale chłopak stanął mi na drodze i podniósł moją głowę.
-Nic takiego nie powiedziałem. Własnie wyglądasz prześlicznie. - odgarnął mi włosy z czoła na bok i uśmiechnął się. Pomyślałam, że to dobry moment. Pocałowałam go delikatnie w usta po czym przytuliłam. Trwaliśmy tak chwilę.
-Pójdę sie położyć. - uśmiechnęłam się do niego.
Kupione rzeczy położyłam w pokoju, wzięłam kąpiel i położyłam się spać.
Następnego dnia wstałam i pierwsze co zrobiłam to sięgłam do torebki po papierosa. Zapaliłam na balkonie a Max do mnie przeszedł.
-Oj kochanie - wziął papierosa i zgasił przedeptując go. - czy ja musze zawsze ratować ci życie ? - zapytał patrząc swoimi słodkimi oczami.
Znów ukucie w głowie
-Au !
-Co ci jest ?
-Nie nic.. Mam tak czasem - uśmiechnęłam się do niego. Pomyślałam intensywnie. ,,czy ja musze zawsze ratować ci życie?" Miałam wrażenie jakbym znała te słowa. I przypomniało mi się coś. Kiedyś uratowałam życie temu Louisowi ! Ale chwila.. ja miałabym ratoważ życie jakiejś gwieździe ? Nie powiedziałam o moich podejrzeniach Maxowi.


Tydzień później


-ABBY-
Wciąż słuchałam tego zespołu One Direction i próbowałam sobie przypominać moje stare życie. Wiem, że to głupie, ale oni mi pomagali. Gdy zamykałam oczy widziałam dziewczynę o rudych długich włosach i jeszcze inną o ciemnych włosach ze złośliwym uśmieszkiem. no i wciąż przed oczami miałam tego chłopaka. Louisa. Szłam akurat do sklepu i zamurowało mnie to co zobaczyłam. Z domu jakiejś kobiety wychodził Max i .. całował ją ! Byłam nabuzowana, ale poszłam do te nieszczęsne zakupy i wróciłam do domu.
-Hej kochanie - podszedł do mnie i chciał pocałowac ale sie odsunęłam.
-Ey o co ci chodzi ?
-Kim ona jest ? - zapytałam krzyżując ręce na piersiach.
-Emm.. kto ?
-Ta laska, z którą sie całowałeś niedawno.
-Taka jedna - skwitował jakby całowanie sie z kimś było czymś normalnym.
-Dziękuję ci bardzo, że mnie zdradzasz ! Może ja też powinnam ! - wydarłam sie na niego a ten udwrzył mnie w twarz. Padłam na podłoge. ręką złapałam się na policzek. Max ukucnął przy mnie ale ja patrzyłam na podłogę.
-Spójrz na mnie . - nie zareagowałam - Spójrz na mnie ! - wykrzyczał. Podniosłam lekko głowe. Miałam już łzy w oczch i strasznie sie bałam. Spojrzałam na niego i .. pomyślałam, że to inny człowiek. Miał w oczach takie.. zło. Nie wiedziałam jak to określić. Po prostu patrzyłam na innego człowieka.
-Będę robił co mi się podoba, a ty się ciesz, że uratowałem ci życie a nie zostawiłem po tym jak miałaś wypadek na tym Harleyu. Mogłem cię zostawić i już byś wąchała kwiatki od spodu. Wypad do pokoju i nie waż się wychodzić - te ostatnie słowa wyrzyczał. Poszłam posłusznie. Wszystko mi sie przypomniało. Wszystko. Ten wypadek na motorze, ten okropny ucisk w głowie po upadku. Czemu jechałam na tym motorze ? Zamknęłam drzwi od pokoju i usiadłam na łóżku. Potrząsnęłam głową.
-Louis..- wyszeptałam. Przed oczami widziałam uśmiechającą się dziewczynę. Wszystko składało sie w całość. Położyłam się. Tylko po co Max mnie ze sobą wziął ? Miałam to teraz gdzieś. po co sie nad tym zastanawiać. Nie chciałam być z nim ani chwili dłużej.
-Muszę wrócić - oznajmiłam sama sobie. Postanowiłam spakować się po cichu a w nocy uciec. taki był mój plan.








No i co wy na to ? ;ddd Przyznać się spodziewaliście sie tego ?  Chcę przed to pokazac, że życie wcale nie jest takie przyjemne ((; Zawsze miałam tak, że wszystko było świetnie, najlepiej jak bycć mogło no i się po którkim czasie spieprzyło /; i właśnie to chcę pokazać przez tego bloga. Jak myślicei co dalej ? Jeśli czytasz to napisz komentarz prosze ! I dziękuję za 770 wejść !! ***;
Polecam !

pani Horan
Love1d
Angelika
julia xx

black.character

poniedziałek, 20 lutego 2012

szósty ♥

-LOUIS-
Wróciłem do domu po tym jak odwiozłem Abby do domu. Czekała mnie tam niemiła niespodzianka. Spojrzałem na podjazj. Znajome auto.
-A ona tu czego chce ? - zsiadłem z Harleya i pobiegłem do domu. Zamknąłem drzwi z trzaskiem i zapaliłem światło. Po schodach schodziła Eleanor w samej bieliźnie i szlafroku.
-Hej kotku.
-Co prosze ? Eleanor proszę cię wyjdź, bo nie mam ochoty nawet na Ciebie patrzeć.
Jednak dziewczyna nadal się uśmiechała.
-To powiedz co masz do powiedzenia i wyjdź - gdy gestykulowałem, ta ujęłam moją dłoń i ciągła za sobą.
-No chodź kocie. Będzie tak jak dawniej. Nikt nam tego nie zniszczy.
Potrząsnąłem tylko głową i prychłem.
-Jesteś chyba nienormalna.
W tym momencie usłyszałem pisk opon. Wyjrzałem przez okno. Ktoś odjeżdżał moim Harleyem. Wyszedłem z domu
-Ey ! - ten ktoś jednak jechał dalej przed siebie. Eleanor oparła się o mnie i pocałowała w szyje. Odepchąłem ją.
-Weź spadaj. Nie przychodź tutaj więcej.
Zamknąłem jej drzwi przed nosem. Wziąłem szybki prosznic i poszedłem spać. Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Spojrzałem na zegarek. 12. Kurde musiałem być bardzo zmęczony. Wyszedłem zaspany z łóżka i powędrowałem ku drzwiom. Stał w nich lekko poddenerwowany Zayn. Otworzyłem mu drzwi a ten od razu przeszedł do rzeczy.
-Jest u ciebie Abby ?
-Nie.. Odwiozłem ją wczoraj do hotelu.
-Nie ma jej tam. - mówił i cały lekko drżał.
-Ey ey stary. Spokojnie. Wejdź.
Posłusznie wszedł i uwalił się na wielkiej sofie chowając twarz w dłonie.
-Boje się, że coś się jej stało.
-No ale czemu ? Może.. pokłóciła się z Lolą ?
-Nie. Ona sama nie wie gdzie jest.
-No to dzwońcie do niej.
-Tak, taki mądry prosze bardzo.
Wyjął telefon i wybrał numer. O dziwo usłyszeliśmy dźwięk dzwonka. Spojrzałem na fotel. Leżała na nim torebka Abby a w niej telefon, portfel i inne.
-No świetnie - wydusił z siebie Zayn.
-Chłopaki ! Gdzie jesteście ! - usłyszeliśmy krzyk Nialla.
-W salonie.
Blondyn podbiegł i chwycił za pilot. Włączył to co chciał tupiąc przy tym nogą, że tak wolno zapala się telewizor. Nie pytaliśmy o co chodzi tylko słuchaliśmy. Spikerka mówiła "Dzisiaj o godzinie 7, pewiem mieszkaniec wioski znalazł dużego, czerwonego Harleya na drodze, który prawdopodobie udrzył w bandę. Poszukiwania ciała trwają już kilka godzin jednak ratownicy nic nie znaleźli. Prawdopodobne, że ofiara poleciała bardzo daleko od miejsca zdarzeń i oddaliła się o własnych siłach, lub została przez kogoś uprowadzona. W najgorszym przypadku ratownicy podają śmierć. Jednak nadal poszukiwania ciała trwają." 
Opadłem na kanapę. Nie mogłem w to uwierzyć. Schowałem twarz w dłoniach.
-To moja wina - wydukałem powstrzymując łzy.
-Niby czemu twoja ? - zapytał Niall siadając koło mnie.
-Wczoraj, jak wróciłem do domu po tym jak odwiozłem Abby, włamała mi sie Eleanor i próbowała zaciągnąć do łóżka. Musiała to widzieć Abby, w panice wsiadła na Harleya, bo zostawiłem w nim kluczyki i odjechała.
Nastała krępująca cisza. Zacząłem płakać jak małe dziecko, Zayn też. Niall nas próbował pocieszyć. Po godzinie pojechaliśmy do hotelu i powiedzieliśmy wszystko reszcie. Lola płakała w rękaw Harrego a Monice próbował pocieszyć Niall. Czułem, że następne dni, tygodnie a nawet miesiące będą ciężkie...


***


-ABBY-
Ciemność. Tylko to widziałam. Czułam, że moje powieki ważą tonę. Usłyszałam pikanie. Wkońcu delikatnie i powoli podniosłam powieki. Nie myliłam się. To pikanie to była aparatura. Leżałam w szpitalu. Tylko.. czemu nic nie pamiętałam. Poczułam, że ktoś trzyma moją rękę. Lekko nią poruszyłam a ten któś omal nie zerwał się z krzesła.
-Margaret kochanie, obudziłaś się. Pójdę po lekarza.
I wybiegł. Próbowałam sobie przypomnieć kto to jest. I nazwał mnie Margaret. Czyli tak miałam na imię. Chociaż wiedziałam już coś. I zwrócił sie od mnie kochanie. Musiał być to mój chłopak, brat albo ktoś inny z rodziny. Nic nie pamiętałam. Przyszedł lekarz a chłopak ponownie usiadł koło mnie i złapał za dłoń.
-Jak sie pani czuje ?
-Emm.. sama nie wiem. Co się stało i .. kim ty jesteś ? - spytałam patrząc na chłopaka który zrobił się biały.
-Nie pamiętasz mnie ? To ja Max, twój chłopak. - pokiwał mi przed oczami ręką jakbym była jakaś niepełnosprytna. Ale może tak było. Nie kojarzyłam go w ogóle.
-Jak się pani nazywa ? - zapytał doktor.
-Emm.. On mnie nazwał Margaret, więc chyba tak mam na imię. Albo to moją ksywka. Nie mam pojęcia.
Czułam sie nieporadna. Nie mogłam sobie nic przypomnieć. Ostatnią rzeczą jaką pamiętałam była ciemność. I tyle. Pamiętałam 5 minut swojego życia.
-Uuu.. wygląda na amnezję. Zaraz zrobimy badania. - i wyszedł.
-Ja spojrzałam na chłopaka. Teraz zauważyłam, że jest na prawdę przystojny. Bląd włosy, zielone oczy i jasna karnacja. Wyglądał na miłego i opiekuńczego. Czekałam aż mi wszystko wyjaśni.
-Kochanie.. a może mam tak nie mówić ? - zapytał ze smutniej i puścil moją rękę. Pomyślałam chwilę. Postawiłam sie na jego miejscu. Jakbym kogoś kochała a on o mnie by zapomniał i nie chciał znać to czułabym sie źe. A przecież to nie jest wina Maxa, że straciłam pamięć. Musiałam zachowywać się tak jakbym wszystko pamiętała. Z powrotem ujęłam jego dłoń.
-Możesz tak mówić - uśmiechnęłam sie ciepło i chciałam sie podnieść ale poczułam straszny ból głowy. - auć !
-Leż spokojnie. Słuchaj. Miałaś wypadek. Jechaliśmy autem do mojej mamy pamiętasz ? I zderzyliśmy się z tirem. Ja skończyłem z kilkoma szwami przy oku - pokazał palcem miejsce koło brwi- a ty gorzej. Przepraszam cię bardzo. nie chciałem.
-Nie masz za co przepraszać. Będzie dobrze. Tylko będziesz musiał mi przypomnieć życie.
-Jasne. Wszystko co chcesz.
Uśmiechnęłam się i przyjechała pielęgniarka. abrali mnie na badania. Podłoczyli do jakiegoś sprzętu i zadawali pytania.
-Jak ma na imię twój ojciec ?
Cisza..
-Nie wiem.
-A mama?
Znów cisza.
-Też nie wiem.
Zadali mi jeszcze z 50 podobnych pytań, a ja za każdym razem odpowiadałam ,,nie wiem". Tylko na pytanie jak mam na imię i jak ma imie mój chłopak odpowiedziałam poprawnie. Odwieźli mnie z powrotem na salę. Położyłam się ze łzami w oczach. To było strasznie przytłaczające nie wiedzieć o sobie nic. Łza spłynęłam mi po policzku i zasnęłam.


Tydzień później.


W końcu wypisali mnie ze szpitala. Jechałam właśnie z moim chłopakiem do naszego domu. Mieszkaliśmy razem. Dowiedziałam się, że nazywam sie Margaret Walt, mam 19 lat, nie mam rodzeństwa, moja mama zginęła w wypadku kiedy miałam 6 lat a tata umarł rok temu. I od wtedy mieszkam z Maxem na obrzeżach Manchasteru. Mówił, że jesteśmy razem już 4 lata i że zamierzał mi sie oświadczyć. Od razu myślałam jakby to było. Wydawało mi się, że go kochałam. Ale działaliśmy powoli. Nawet jeszcze go nie pocałowałam. Głupio mi było, bo on znał mnie już od dawna a ja o nim prawie nic nie wiedziałam przez ten głupi wypadek. Wysiedliśmy z auta i nie mogłam uwierzyć.  Dom był przepiękny. Wyglądał jak wyjęty z bajki. Mały, biały, przed domem była piękna zielona trawa, przed gankiem dużo kwiatów, które miałam zamiar pielęgnować.
-Podoba się ?
-Żartujesz ? Jest przepiękny - rzuciłam mu sie na szyję i pierwszy raz dałam mu buziaka w policzek. Zaśmiał sie tylko. Weszliśmy do domu. Znów doznałam szoku. Człam sie niczym w programie "Dom nie do poznania". Po prawej stronie kuchnia a przed nią jadalnia i pokój gościnny. Na wprost od drzwi wejściowych schody prowadzące do góry.
-Mogę sie rozejrzeć ?
-Jasne, ja zrobie cos do jedzenia.
Poszłam do góry. Na prawo rozciągał sie korytarz. Drzwi po prawej prowadziły do łazienki. Była śliczna. Marzyłam o kąpieli w dużej wannie. Na przeciwko łazienki sypialnia. Zapewne moja i Maxa. Śliczne dużo łóżko. Ściany w odcieniach koloru niebieskiego. Dalej był jeszcze jeden pokój z łóżkiem. Pewnie dla gości. Umyłam ręcę i zeszłam na dół. Poczułam śliczny zapach.
-Mmmm co to ?
-Naleśniki. Wybacz w gotowaniu mistrzem nie jestem
-Nic nie szkodzi. Zawsze lepsze to nic jedzenie szpitalne - zaśmiałam sie i wcinałam naleśniki z czekoladą. Czułam, że będzie nam tu dobrze. Uśmiechałam się pod nosem.




I co tego sie pewnie nie spodziewaliście co ? ;dd Jak myślicie co bęzie dalej ? Piszcie proszę ! Następny może jutro qq; Za wszystkie błędy przepraszam, ale 11 to dla mnie środek nocy xd

black.character

niedziela, 19 lutego 2012

piąty ♥

Następnego dnia wstałam o 13. Byłam na prawdę bardzo zmęczona. Spojrzałam automatycznie na komórkę. Wiadomość. Odczytałam. ,,O 15 przyjadę po Ciebie i zabieram cię na wycieczkę. Louis". Miałam dwie godziny. Zaczęłam biegać po pokoju jak oszalała.
-Lola !
-Co jest ?
-Nie mam co ubrać. - usiadłam przed szafą po turecku, podparłam głowę łokciami i zrobiłam minę obrażonego dziecka.
-No ok ok.. Masz - rzuciła we mnie świecącymi, czarnymi spodniami.
-Kocham Cię ! - podeszłam do przyjaciółki i ucałowałam w policzek.
-Wiem wiem. Gdzie się wybierasz tak w ogóle ?
-Louis zaprosił mnie na wycieczkę. Nie pytaj gdzie jade, bo sama nie mam pojęcia. A jak z tobą i Harrym ? - wyszczerzyłam zeby i uniosłam brew.
-Emm.. Dobrze.
-No ey nie dołuj mnie. Tylko tyle ? Rumienisz się mała ! Jak między wami.
-No em.. Może coś z tego będzie.
-Wiedziałam ! - zaczęłam tańczyć taniec zwycięstwa a Lola tylko wywróciła oczami, znów sie zarumieniła i poszła do kuchni. Zawsze była skromna i nieśmiała, więc nie miałam co się jej dziwić. Ubrałam spodnie, czarne trampki i bluzkę w paski. Lubiłam denerwować Louisa. Wyprostowałam włosy, delikatnie się umalowałam, zjadłam miseczkę płatków i usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam. Oparty o framugę, uśmiechnięty od ucha do ucha stał nie inny jak Tomlinson. Wyszczerzyłam zeby. Patrząc na niego niemożliwe było postąpić inaczej. Biło od niego szczęście i zarażało.
-Gotowa ?
-Pokiwałam głową i wzięłam kurtkę.
-Pa Lola ! - wykrzyknęłam do przyjaciółki która tylko uniosła rękę nie podnosząc wzroku z książki którą czytała.
-Harry pewnie zaraz wpadnie ! - wykrzyknął jeszcze louis zanim zamknęłam za sobą drzwi. usłyszeliśmy tylko ,,CO!".
-Scigamy się, kto pierwszy do windy - zakomunikowałam i już biegłam pierwsza.
-Ey ! Byłem nieprzygotowany.
-Ale masz dłuższe nogi.
-No nie wydaje mi się.
-Przed ,,metą" Louis wyprzedził mnie może o metr.
-Wygrałem - oznajmił zasapany ale równocześnie szczęliwy. Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Nie bawie sie tak. - oznajmiłam robiąc naburmuszoną minę. Winda ruszyła w dół.
-Sama chciałaś.
-No wiem ale myślałam, że wygram.
Mój towarzysz sie zaśmiał a ja uderzyłam go w ramię.
-Ey, za co ?
-Ładnie to tak się panie Tomlinsonie ze mnie wyśmiewać?
-O to teraz mam sie do Ciebie zwracać per pani ?
-Może. - wypowiedziałam i podniosłam dumnie głowę do góry, ale nie powstrzymałam śmiechu widząc zdezorienkowaną minę Louisa. Po chwili zaczął śmiać sie razem ze mną. Drzwi windy się otworzyły. Wyszliśmy z hotelu i zamurowało mnie. Stanęłam jak wryta a Loui jakby nigdy nic podszedł do ogromnego, czerwonego Harleya i przyniósł dla mnie kask.
-Proszę - podał mi go i zaczął się śmiać. Zapewne z mojej miny bo uświadomiłam sobie, że wciaż mam otwarte usta. Pośpiesznie je zamknęłam.
-I że ja mam na to wsiąść ?
-Nie, możesz biec za mną.
-Bardzo śmieszne. - założyłam kask, żebym nie wyszła na tchórza. Dobrze, że miałam spodnie a nie sukienkę. Tomlinson usiadł już na miejscu kierowcy. Natomiast ja męczyłam się z zamknięciem szybki.
-Moja babcia szybciej się rusza.
-Zaraz sam sobie pojedziesz - odparłam zbyt szorstko. Od razu zaśmiałam się łagodząc sytuacje. W końcu udało mi się zatrzasnąć szybkę i usiadłam za Louisem.
-Trzymaj się mocno.
-Jasne, ale czego !
-Mnie łosiu !
Objęłam go mocno w pasie.
-Jak będziesz sie dusił to wołaj.
Zaśmiał sie tylko i ruszyliśmy. Pędziliśmy chyba 100 km/h ale gdy wyjechaliśmy z miasta prędkość sie zwiększyła. Ścisnęłam Louisa mocniej w pasie. Po połowie godziny jazdy zatrzymaliśmy się. otworzyłam oczy, które przez końcową drogę jazdy zamknęłam, bo bałam się, że zwymiotuję.
-Nie otwieraj oczu !
-Za późno - odparłam ale louis przycisnął mój kask do swojego brzucha.
-Au Louis nie wygłupiaj się !
-A oczy zamkniesz ?
-No.. ok.
Zamknęłam posłusznie oczy a chłopak zdjął mi kask. Odetchnęłam głęboko. Nie wyczuwałam żadnych zapachów. Po chwili poszułam, że zawiązuje mi oczy jakąś chustką.
-Nie przesadzasz ?
-Nie. Teraz chodź.
-No jasne. Już biegną.
Oticzył mnie ramieniem.
-Poprowadzę cię.
Szliśmy chyba z 10 minut. normalnie pokonałabym tę drogę w minutę ale mając zamknięte oczy potykałam sie wciąż. Doszliśmy na miejsce, bo mój przewodnik sie zatrzymał.
-Ok, gotowa ?
Pokiwałam głową. Odwiązał mi chustkę, ale nie otwierałam jeszcze oczu. Zrobiłam to po krótkiej chwili. Zamurowało mnie. Znajdowaliśmy się na jakimś klifie. Widziałam morze i słońce mające się ku zachodowi. Zaparło mi dech w piersiach. Louis stanął za mną, złapał za ręce i podniósł je niczym Jack w tytanicu.
-Louis, ja latam - recytowałam słowa z filmu śmiejąc sie przy tym. Czułam wiatr we włosach. Na prawdę miałam wrażenie, że się unoszę. Chłopak złożył moję ręce i trwaliśmy chwile w objęciu.
-Jest ślicznie. Skąd znasz to miejsce ?
-Przyjeżdżam tu jeśli muszę przemyśleć coś ważnego. - miał głowę na moim ramieniu. Gdy mówił, drgania na jego szyi łaskotały mnie przyjemnie.
-Zaraz wracał.
Pobiegł do Harleya i ze schowka wziął koc oraz koszyk.
-Zrobimy sobie piknik !
Zaśmiałam się. Uwielbiałam ten jego optymizm. Siedzieliśmy aż nie zaszło słońce. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Dowiedziałam się o nim wiele ciekawych rzeczy tak samo jak on o mnie. Czułam sie jakbym znała go od dziecka.
-Zaśpiewaj dla mnie - poprosiłam.
-Ok.. - powiedział lekko wahając się. - Ale co ?
-Sam wybierz - puściłam mu oczko. Ciekawa byłam co wybierze. Popatrzył w niebo i po chwili usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki "More than this". Zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam zauważyłam, że Louis cały czas patrzy na mnie. Nasze oczy się spotkały. Gdy skończył śpiewać, uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Pomimo, że go chyba kochałam, wolałam się nie spieszyć.
-Zbierajmy się - oznajmił.
Spakowaliśmy wszystko do schowka.
-Tylko nie pędź tak jak wcześniej ok ? - poprosiłam robiąc słodkie oczka takie jak on wczoraj. Chyba marnie mi to wychodziło, bo śmiał się.
-Robie to lepiej skarbie - dotknął palcem czubek mojego nosa niczym u małego dziecka. - Ale ok, zwolnie trochę - puścił mi oczko i założył kask. Z powrotem trochę zwolnił jak obiecał. Podjechaliśmy pod nieznany mi dom. Znajdował sie w tej samej okolicy co Zayna.
-Gdzie jesteśmy ?
-Emm.. to mój dom - chybia miał nadzieję, że od razu na to wpadnę.
-Aaa.. i robisz sobie nadzieję, że wejde ? - zapytałam ze złośliwym uśmieszkiem.
-No plose - znów te słodkie oczy.
Wzięłam go tylko za rękę i weszliśmy do domu. Był piękny i przytulny. Na wszystkich ścianach setki zdjęć Louisa z chłopakami.
-Chodź do salonu - poprowadził mnie za sobą. Salon był jasny. Czerwona kanapa i fotele raziły w oczy. Wiedziałam, że Tomlinson uwielbiam czerwień, ale żeby aż tak ? Obejrzeliśmy film. Spojrząłam na zegarek. Była 22.
-Będę sie zbierać.
-Już ?
-Nie, nawet nie próbuj patrzeć tymi swoimi oczkami.
-Ale jutro się widzimy ?
-Jesne-  uśmiechnęłam się.
Odwiózł mnie pod sam hotel.
-Mam nadzieję, że jutro pojedziemy czymś normalnym a nie tym.. czymś.
Zaśmiał się.
-Zobaczy się.
Uśmiechnełam i pocałowałam go w policzek.
-Dziękuję, za wspaniałe popołudnie.
-Do jutra, dobranoc .
-Dobranoc.
Do pokoju posżłam schodami, nie spieszyło mi się. Doszłam do pokoju i przypomniało mi się, że zostawiłam torebkę u Louisa. Postanowiłam się wrócić. Znałam drogę do jego domu już na pamięć, była banalnie prosta. Doszłąm do jego domu i.. zamurowało mnie. Na schodach stała jakaś dziewczyna, w bieliźnie i rozpiętym szlafroku. louis stał tyłem do mnie. Dziewczyna się uśmiechała i ręką chciała zaciągnąć go na górę. Łzy napłynęły mi do oczu. Spojrzałam w bok. Stał Harley. Bez namysłu wsiadłam na niego. kluczyki były w stacyjce. Odpaliłam i ruszyłam z piskiem opon. Nie obchodziło mnie gdzie jade. Pędziłam przed siebie. Chciałam być jak najdalej. W pewnym momencie, przez łzy spływające z oczu nie zauważyłam zakrętu. Spanikowałam. Skręciłam w przeciwną stronę, uderzyłam w bandę i wypadłam przez kierownicę. Poczułam tylko straszny ból głowy i pleców. Następnie odpłynęłam...






Wiem, że trochę sługi ale stwierdziłąm, że nie będę się rozwodzić nad dwoma rozdizałami tylko zapiszę wszystko w jednym ((; Chyba dobrze co? Jak myślicie co będzie dalej ? Piszcie, bo jestem ciekawa !
Kiedy następny to zależy od komentarzy ((;


Polecam :
pani Horan 
Love1d
mrs. carrot
Angelika
Hnatka

black.character