czwartek, 1 listopada 2012

BARDZO WAŻNA INFORMACJA

No to Kontynuacja :D
Dla wszystkich zainteresowanych, druga część "Przypadkiem nie nazywa się przeznaczenia" zatytuowana "Nigdy nie będę Nim!" Jest od dzisiaj rozpoczęta ! Zapraszam wszystkie te co tak bardzo chciały, aby się pojawiła.
U góry na pasku pod zdjęciem macie zakładkę "Nigdy nie będę nim". Klikacie i przenosicie się na bloga :d Ta dam !
Jeżeli coś pójdzie nie tak to tu macie LINK
Kocham Was i mam nadzieję, że spodoba się Wam druga część ;))

PS: "Odświeżyłam" Także tego bloga :D Bo stary motyw się znudził xd

Kocham <3333

sobota, 20 października 2012

Kontynuacja ?

Kochane tak za Wami tęsknię, że dzięki mojej przyjaciółce pomyślałam, że może byłybyście zainteresowane kontynuacją tego bloga ? A mianowicie życiem Louis'a juniora i reszty dzieciaków ? :p Na razie jako tako pomysłów nie mam, ale jutro idę do kościoła a w kościele zawsze pomysł do głowy wpadnie xd [jestem dziwna, wiem]. Co wy na to ? Odpowiedzi w komentarzach ;p
Powiedzmy, że intensywniej się nad tym zastanowię gdy będzie z 20 komentarzy ;p
Kocham Was ! <3
black.character

poniedziałek, 15 października 2012

Tęsknię ♥

 Kochane, nawet nie wiecie jak ostatnimi czasy tęsknię za Wami :(( Za pisaniem o Abby i chłopakach, za wyczekiwaniem na komentarze... Dzięki Wam uświadomiłam sobie, że mam maleńki, ale zawsze jakiś, talent do pisania. Dzisiaj wzięło mnie samą na przeczytanie mojego bloga. Teraz nie dziwię się, że płakałyście... Może to trochę egoistyczne i pomyślicie, że się puszę, ale sama jestem w niesamowitym szoku, że ja to wszystko napisałam. Skąd ta wyobraźnia, te pomysły...
 Tęsknię za bohaterami... Ja cały czas głęboko w sercu czuję się tak, jakbym znała chłopaków z One Direction. Jestem dumna z ich osiągnięć z tego, że są szczęśliwi... Koniec hejtowania. Wydoroślałam i chcę ich szczęścia (nawet jeśli cholernie podkochiwałam się w Louis'ie xd).
 Czasami mam taką chęć stworzyć coś jeszcze z moimi bohaterami, bo... pokochałam ich. Abby jest na prawdę wspaniałą... postacią. Bo niestety to tylko wytwór mojej wyobraźni, ale w zasadzie też część mojego serca.
 Kochane napiszcie mi co u Was słychać? Pamiętacie o mnie jeszcze? Bo ja o Was nie zapomnę! O waszych miłych słowach, pochwałach i krytyce też. Często o Was myślę... Ten blog odmienił moje życie...
 Prosiłyście także żebym czasem napisała, że o Was pamiętam. Także PISZĘ I PAMIĘTAM !!! A Wy piszcie co u Was !!!
Kocham Was ! ♥
black.character

PS: Nie wiem jakim cudem od mojego ostatniego rozdziału powiększyła sie liczba wejść o 15 000 !!! Czyli jeszcze ktoś tu wchodzi :D
 

niedziela, 12 sierpnia 2012

nowy blog ♥

Kochane nie wiem czy wszyscy pamiętają, ale założyłam nowego bloga ;) Zapraszam serdecznie, mam nadzieję, że historia się spodoba ;)) Proszę o komentarze z opiniami czy się Wam podoba ;))
Byłam na prawdę wzruszona czytając komentarze do ostatniego rozdziału ! Jesteście na prawdę kochane i po prostu niezastąpione ! Nigdy nie usłyszałam tyle miłych słów na mój temat ;*** Dziękuję Wam bardzo <3
Tęsknię za Wami i kocham Was <3
black.character

niedziela, 5 sierpnia 2012

podziękowania ♥

Kochane przyszedł ten czas, aby Wam podziękować za to co dla mnie zrobiłyście.
Dziękuję za 982 komentarze !
Dziękuję za ponad 73 000 wyświetleń !
Dziękuję za 134 obserwatorów !
Dziękuję wszystkim, którzy byli od samego początku.
Kochane ta historia była pisana z myślą o Was ! Dziękuję Wam, że byliście ze mną od lutego !
Szczególne podziękowania:
Kinia <3 , Oliv <3 , Dominika <3 , Oluś <3 , Angie <3 ,  Majka <3 , Katy227 <3 , Milenka <3 , Kamilota <3 , July <3 , Carrie <3 ,
I jeszcze wiele wiele innych osób <3
Anonimkom również dziękuję <3
Wszyscy jesteście wspaniali, pamiętajcie ;))

Mojego bloga odwiedzili ludzie: Polacy, Niemcy, Amerykanie, Litwini, Rosjanie, Francuzi, Włosi, Holendrzy i Brytyjczycy <3

Kocham Was i nigdy nie zapomnę.
Wasza
black.character

pięćdziesiąty siódmy ♥

KOCHANE PROSZĘ, PRZECZYTAJCIE OPIS POD ROZDZIAŁEM 


 Podłączyłam lampki do kontaktu, a te rozbłysły na miliony kolorów. Uśmiechnęłam się do siebie, usłyszawszy dzwonek do drzwi. Odetchnęłam głęboko i poszłam, aby je otworzyć. Już z daleka w wąskiej szybce rozpoznałam uśmiechniętą twarz mojego braciszka.
-Abby ! - krzyknął gdy je otworzyłam i rzucił mi się na szyję. Nie widzieliśmy się zaledwie kilka dni, ale za każdym razem witaliśmy się jakby trwały latami.
-Widzę, że punktualny nawet na starość. Cześć Danielle. - przytuliłam żonę mojego brata, która promieniała radością. Tak. Żonę. Byli już małżeństwem od dobrych 7 lat. Gdy zaczęli być razem na prawdę starali się to ukryć. Mimo iż pani Malik była dziewczyną Liam'a to ten zaślepiony urokiem Loli, nie miał im tego za złe. - Mike, ale urosłeś ! - spojrzałam na 6 letniego synka moich bliskich, który wpatrywał się we mnie swoimi głębokimi, czarnymi oczkami. Przytuliłam go mocno do siebie i posłałam uśmiech na co on odsłonił swoje ząbki, wyszczerzając je do mnie. - Wejdźcie, zapraszam. - otworzyłam szerzej drzwi, a trójka gości wparowała do środka.
-A gdzież Twój luby ? - zapytał głupkowato braciszek, ruszając tymi swoimi krzaczastymi brwiami.
-Pewnie zamęcza swoją pasją innych. Rozgośćcie się, a ja po niego pójdę. - puściłam im oko i ruszyłam schodami na górę. Z daleka było słychać brzdęk gitary i sugestie, jak je wydawać. Drzwi od pokoju były szeroko otwarte, więc oparłam się o framugę ze skrzyżowanymi rękoma i przyglądałam całej sytuacji.
-Na końcu robisz F i to wszystko.
-Tak tato ? - malec wykonał ostatni dźwięk tak, jak mu kazano.
-Dokładnie tak. Jestem z Ciebie dumny synku. - ojciec przytulił malca, który na ustach miał szeroki uśmiech. Byłam przeszczęśliwa przyglądając się tej sytuacji.
-Zayn przyjechał. - oświadczyłam, gdy dwójka zwróciła na mnie uwagę.
-O jest Mike ! Pokaże mu moją nową grę ! - krzyknął uradowany malec szukając owej rzeczy w szafce.
-Liam, ale przywitaj się też z resztą tak ?
-Jasne mamo. - chłopiec podbiegł do mnie i przytulił, a następnie pobiegł dalej. Usiadłam na miejscu obok mojego męża, a ten otoczył mnie ramieniem.
-Nasz synek. - westchnął nadal nie mogąc w to uwierzyć.
-Jest taki podobny do Ciebie. - mówiłam to w swoim życiu już kilkakrotnie. Ale miałam rację. Liam miał ciemne bląd włosy, jasną karnację i niesamowicie lagunowe oczy. I tak jak jego ojciec uwielbiał gitarę. Pomimo iż miał dopiero 7 lat, już był małym geniuszem.
Liam urodził się w 2017 roku. Na początku bałam się, że będę miała wyrzuty sumienia. Miałam dziecko z Niall'em i Louis'em, ale po przemyśleniu wszystkiego moje obawy były nikłe. Dziecko jest dowodem miłości dwóch osób. A ja kocham Horan'a tak samo jak kocham Tomlinson'a.
-Idziemy na dół. - mąż pocałował mnie w czoło i wyciągnął rękę.
-A gdzie drugi wychowanek ?
-U siebie, pójdę po niego. - zaoferował się, ale ja mu przeszkodziłam.
-Ja pójdę, a ty zejdź na dół i zabawiaj gości. - pocałowałam go w policzek i czmychnęłam na korytarz. Pokój drugiej ukochanej osoby mieścił się na końcu korytarza. Zapukałam do drzwi i po usłyszeniu krótkiego "proszę" nacisnęłam klamkę. - Synku chodź na dół. Wujek Zayn przyjechał. - jednak chłopiec mnie nie słuchał. Siedział na łóżku wpatrzony na zdjęcie obramowane w czerwonej ramce. Przysiadłam obok niego spoglądając na fotografię, która ukazywała ojca chłopca. Było to te samo zdjęcie, które ofiarował mi w czerwonym pudełeczku. Leżało przy łóżku jego syna od samych narodzin.
-Wiesz mamo, tak często sobie siedzę, patrzę na to zdjęcie i rozmyślam. - odezwał się szatyn, pociągając nosem. - Tak bardzo żałuję, że nie mogłem go poznać.
Objęłam chłopca ramieniem, a ten od razu się do mnie przytulił. Przymknęłam oczy i wróciłam do wydarzeń sprzed 11 lat.
 Późnym wieczorem 21 lipca 2013 roku, miałam niasamowite skurcze. Siedziałam na kanapie przed telewizorem razem z pozostałą czwórką i oglądaliśmy film. Nie orientowałam się w ogóle o czym tak na prawdę był. Wtedy przejmowałam się tymi nieznośmymi skurczami i tym, abym oddychała w miarę normalnie. Gdy tylko cokolwiek mnie zabolało, bądź robiło mi się słabo, duszno, cała czwórka doskakiwała do mnie i od razu chciała zawieźć na pogotowie. Musiałam się mieć na baczności z tymi zbiegami z psychiatryka.
Stało się coś czego na prawdę nie chciałam. Poczułam, że odchodzą mi wody i kanapa nasiąka. Zamknęłam oczy nie wiedząc jak zareagować.
-Chłopcy. - odezwałam się, jednak zbyt cicho, żeby którykolwiek mnie dosłyszał. - Zayn. - brat ani drgnął. - Niall. - blondyn zajmował się opróżnianiem swojej miski z popcornem. - Liam. - oczekiwałam jakiejś reakcji z jego strony, ale nic. Uśmiechał się głupkowato do wyświetlacza na swojej komórce. - Harry.
-Co kochanie ? - nie spodziewałam się, że to właśnie ten lokowaty lovelas zareaguje.
-Bo ten. Nie chciałabym przeszkadzać, ale chyba wody mi odeszły. - powiedziałam spokojnym głosem, tak jakbym oznajmiała mu jaką mamy pogodę.
-Chcesz wody ? Ale gazowanej ? - zapytał podnosząc się z miejsca.
-Emm... Chodzi mi o wody płodowe. Właśnie mi odeszły. - sprostowałam, a jego twarz od razu pobladła. Oczy wyszły mu z orbit, a sam zastygł w miejscu. Skurcze były coraz bardziej natarczywe. Czułam, że zaraz wstanę, wsiądę w auto i po prostu pojadę na porodówkę.
-W sensie, że ...
-W sensie, że rodzę ! - nie wytrzymałam i wykrzyczałam te słowa. Zaczęłam głęboko oddychać, gdy wśród chłopaków nastała panika. Nie wiedzieli co robić. Zayn krzyczał coś o Nialla, Niall do Zayna, Harry stał tak jak stał, a Liam wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. - To może ja sama pojadę. - próbowałam wstać, ale pomógł mi Harry, który wziął mnie na ręce i ruszył do wyjścia.
-Jedziemy moim autem. Szybciej. - krzyknął do reszty, a sam wpakował mnie na przednie siedzenie swojego samochodu. - pół sekundy tylko idę po klucze. - wrócił do domu, a w tym czasie zapakowała się reszta.
-Abby nic ci nie jest ? - zapytał z troską Zayn, który był blady na twarzy.
-Przecież nie umieram. - warknęłam wycierając sobie spocone czoło rękawem od bluzki.
-W schowku jest ręcznik. - odezwał się Harry zatrzaskując za sobą drzwi od auta. Wyjęłam go pospiesznie i otarłam ponownie całą twarz. Kierowca odpalił auto i z piskiem opon odjechaliśmy sprzed domu. W drodze każdy z chłopców dawał mi cenne rady typu "Oddychaj głęboko" i "Myśl o czymś przyjemnym". Szczerze ? Jakbym mogła to wyrzuciłabym ich przez okno. Nadawali gorzej niż mohery pod sklepem. Do szpitala dojechaliśmy migiem. Tym razem Niall chciał mnie wziąć na ręce i tak też zrobił. Zaniósł mnie pod samą recepcję, gdzie reszta poinformowała pielęgniarkę o moim stanie. Ta usadowiła mnie na wózku i ruszyła na salę.
-Ja muszę z nią. - odezwał się Zayn z błagalnym spojrzeniem.
-A pan to ktoś z rodziny ?
-Jestem jej bratem. - oświadczył z dumą i nutką kpiny w głosie, tak jakby pielęgniarka zadała tak oczywiste pytanie.
-A ja ją kocham. - wtrącił się Niall na co reszta przewróciła oczami.
-To w takim razie ja też chcę. - dołączył się Harry, gdy ja już ostatkami sił utrzymywałam przytomność.
-Tylko rodzina - oznajmiła stanowczo starsza kobieta i razem z Zaynem zawieźli mnie na salę. Z każdą sekundą coraz mniej kontaktowałam i też coraz mnie widziałam. Obraz stawał się rozmazany. Widziałam tylko bardzo jasne światło, które raziło w oczy, a w następnej sekundzie odleciałam.
Zbudziłam się na łóżku szpitalnym. W pomieszczeniu czuć było tę dziwną woń. Zmarszczyłam nos i spojrzałam na osoby, które mnie otaczają. Czwórka chłopców siedziała na krzesłach u mojego boku, wszyscy głosy mieli oparte o łóżko i spokojnie sobie spali. Uśmiechnęłam się w duchu. Oni zawsze byli przy mnie. Na dobre i na złe. Nawet gdy Zayn wybuchł ze złości, gdy zobaczył mnie i Nialla, jak się pocałowaliśmy to pozostała dwójka przekonywała go, że najważniejsze jest to, żebyśmy byli szczęśliwi. Bez względu na to z kim. Dosłyszałam także jak Liam mówił, że lepiej aby to był Niall niż ktoś obcy kogo w ogóle nie znają. Wiedziali, że blondynek mnie nie skrzywdzi.
Poczułam kogoś rękę na mojej. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam uśmiechnięto twarz Horanka, który po chwili pocałował mnie w dłoń.
-Urodziłaś pięknego synka. - powiedział z szerokim uśmiechem, a ja poczułam jak po policzku leci mi łza. Tak bardzo chciałam teraz go zobaczyć. Moje pragnienie spełniło się prawie automatycznie. Do sali weszła pielęgniarka z mały zawiniątkiem na rękach oznajmując, że jest pora karmienia. Wygoniła resztę chłopaków i pozostawiła mnie sam na sam z moim dzieckiem, które umieściła mi na rękach. Przyjrzałam mu się. Natychmiast po policzkach pociekły mi łzy, gdy ujrzałam, że ma identyczne oczy jak Louis. Właśnie tego najbardziej pragnęłam. Nie chciałam stracić tego głębokiego spojrzenia.
-Mamo... - ktoś pociągnął mnie za rękę i sprowadził na ziemię. - Jak myślisz, dobrze mu teraz tam w niebie ?
-Oczywiście Louis ! Tata patrzy teraz na nas, może nawet siedzi koło Ciebie. Pamiętaj synku. On cały czas przy nas czuwa. Ma zajęcie, więc na pewno się nie nudzi. - posłałam uśmiech szatynowi, który wpatrywał się we mnie tymi wspaniałymi oczami. - A teraz chodź na dół. - pocałowałam go w głowę i równocześnie podnieśliśmy się z miejsc. Otoczyłam go ramieniem i zeszliśmy ze schodów w tym samym momencie, gdy Niall otwierał drzwi nowym gościom.
-No witam lokowaty ! Słyszałem, że siwiejesz. - odezwał się mój mąż, gdy szanowny panicz Styles dźgnął go w bok.
-Chciałbyś. Założę się, że pod tą jasną farbą kryją się srebrne włosy. - poczochrał mu fryzurę, a następnie przyjacielsko uścisnął.
-Wchodźcie. - zaprosił do środka gości i natychmiast dwójka dzieci wpadła domu, aby przywitać się z młodszymi. Victoria i Bill byli 9letnimi bliźniakami. Obydwoje mieli busz kręconych włosów. Trudno było stwierdzić po którym z rodziców, gdyż oboje wyglądali jak owce.
-Abby ! - krzyknęła rozradowana Emily i uściskała mnie mocno. - Tak się cieszę, że was widzę. Kolejne święta razem. - odetchnęła głęboko, zdejmując szalik. - Zayn kochany ! - ruszyła w kierunku mojego brata, a jej miejsce zajął pan Styles z szerokim uśmiechem i wyciągnął ręce aby się przywitać.
-Witaj staruszku. - przytuliłam go śmiejąc się wesoło.
-Ey ! 30 lat to wcale nie tak wiele. - zrobił naburmuszoną miną, a ja tylko przewróciłam oczami.
-Miło cię widzieć.
-I wzajemnie.
Usłyszałam ponowny dzwonek do drzwi. Położyłam rękę na klamce w tym samym momencie co Niall. Uśmiechnęliśmy się do siebie i pociągnęliśmy za drzwi.
-Wesołych świąt ! - usłyszałam krzyk czwórki osób i uśmiechnęłam się szeroko. To ich nie widziałam najdłużej, bo aż 3 miesiące.
-Liam ! - krzyknął uradowany Niall i gdy przyjaciel zdjął z ramion swojego synka, przytulił się do niego.
-Lola kochanie ! - rzuciłam się na przyjaciółkę i zadziwiła mnie jedna rzecz. Mianowicie wydawało mi się, że ostatnio była chudsza. Nie chciałam jej jednak mówić tego wprost. Każdemu zdarza się przytyć.
-Lily, Kyle przybijcie piątkę ! - rzucił Horanek, a dzieci naszych gości z szerokimi uśmiechami wykonały polecenie.
-Wchodźcie. - zaprosiłam czwórkę do domu. - Dzieciaki szybko rosną. - oznajmiłam zamykając za nimi drzwi.
-Lily muszę przyznać, jest bardzo wysoka jak na 4 latkę, a Kyle... non stop chwali się, że mierzy więcej niż Liam, gdy miał 8 lat. - Lola przewróciła oczami, a pozostali się zaśmiali.
Poszłam do kuchni przygotować ciepłe napoje dla wszystkich i podać do stołu. Gdy złapałam za uchwyt do szafki, poraził mnie w oczy blask. Błyszczał tak mój pierścionek na ręce. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Doskonale pamiętałam dzień w którym podjęłam najważniejszą decyzję w życiu.
 Było to rok po narodzinach Louisa. Mały dawał mi nieźle w kość każdej nocy. Byłam bardzo przemęczona tym wszystkim. Wyżywałam się na wszystkich, wciąż miałam zły humor. Brakowało mi relaksu. Mama Louisa zaoferowała pomoc. Chciała pobyć z małym przez tydzień. W tym czasie Niall chciał mnie namówić na kilkudniową wycieczkę.
-Zobaczysz będzie fajnie. - mówił pełen entuzjazmu, tupiąc w miejscu.
-Niall nie mam siły na żadne wycieczki. Jestem zmęczona, chce się wyspać. Daj mi spokój. Chcę się wyspać. - odparłam i opadłam na kanapę. Blondasek jednak nie dawał za wygraną.
-Ale ja chcę jechać w takie miejsce, gdzie wypoczniesz. Prooooszę zgódź się. - zrobił minę zbitego piska, ale ja nie dałam za wygraną.
-Powiedziałam NIE.
Horan stanął nade mną z chytrym uśmieszkiem.
-Musisz się zgodzić. Proszę. - pocałował mnie delikatnie, a ja czułam, że powoli mięknę. - Proszę. - znów mnie pocałował. - Proszę. - kolejny pocałunek. - Będę tak robił dopóki się nie zgodzisz.
-No to w takim razie nigdy się nie zgodzę. - zaśmiałam się chytrze, ale ten po prostu przewiesił gdy się nie zgodzę. - zaśmiałam się chytrze, ale ten po prostu przewiesił sobie mnie przez ramie i wyniósł z domu. - Weź mnie puść. Nie lubię Cię. - blondyn wpakował mnie do auta i po kilku chwilach odjechaliśmy. Widocznie spakował nas wcześniej.
Miejsce do którego mnie zabrał okazało się SPA. Byłam na prawdę mile zaskoczona i zarazem szczęśliwa. Marzyłam o masażu i dłuuuugiej kąpieli.
-Jesteś kochany. Dziękuję. - ucałowałam chłopaka w policzek.
Spędziliśmy tam 5 dni. Pływaliśmy, chodziliśmy na masaże, spaliśmy do późna. Robiliśmy po prostu to, na co mieliśmy ochotę. Czułam się w pełni zregenerowana. Ostatniego dnia mieliśmy zjeść razem kolację, a że piękna restauracja znajdowała się w naszym hotelu, nie musieliśmy nigdzie wychodzić. Niall pozostawił mi łazienkę tylko dla mnie, a sam wyszedł po chwili. Ubrałam liliową sukienkę bez ramiączek i czarne szpilki. Już nie pamiętałam kiedy miałam taki komplet na sobie. Ruszyłam w stronę schodów prowadzących na dół i... na podłodze wyłożonej czerwonym dywanem, zauważyłam ścieżkę stworzoną z czerwonych płatków róż. Podążyłam nią. Prowadziła dokładnie na miejsce gdzie byliśmy umówieni. Na "mecie" spojrzałam w górę i przy stole ujrzałam uśmiechniętego Nialla, który był ubrany w czarny garnitur. Zauważyłam także, że restauracja jest pusta. Uśmiechnęłam się do niego, a ten podszedł do mnie i ucałował w dłoń.
-Zapraszam do stołu. - odsunął przede mną krzesło, a ja zajęłam miejsce z gracją. Po chwili pojawili się kelnerzy. Kolacja była na prawdę pyszna, a my podczas niej rozmawialiśmy o całym pobycie w SPA i wspominaliśmy stare czasy. W pewnym momencie Niall zaczął przyglądać mi się tak jakoś... inaczej. Z takim błyskiem w oku. - Abby ? Kochasz mnie ? - zapytał z powagą w głosie. Czyli rozmowa zeszła na inne tematy.
-Kocham Cię Niall. Wątpisz w to ?
Blondyn odetchnął głęboko. Nastała głucha cisza. Nie miałam pojęcia co dalej się wydarzy. Wiedziałam jedno. Że serce niebezpiecznie mi przyspieszyło. Niall wstał z miejsca i pokonał odległość jednego metra, która nas różniła. Nie wiedziałam jak się zachować. Cały czas patrzyłam w jego oczy, a on w moje. Po krótkiej chwili chłopak przyklęknął na jedno kolano. Odetchnęłam głęboko. Blondyn wyjął z wewnętrznej kieszeni swojej marynarki czerwone pudełeczko w kształcie serca. Otworzył je, a moim oczom ukazał się wspaniały, srebrny pierścionek z czerwonym oczkiem w kształcie serduszka.
-Abby Spencer. Obiecuję kochać Cię przez całe moje życie. Obiecuję zaopiekować się Tobą i Twoim synem. Obiecuję, że już nigdy nie doznasz smutku. Proszę tylko o jedno. - zrobił chwilę przerwy jakby zapomniał słów, które miał powiedzieć. - Wyjdź za mnie.
Zaparło mi dech w piersiach. Jednak czułam, że wiem czego pragnę już od bardzo dawna. Chciałam być szczęśliwa i mieć ojca dla mojego syna. Tym samym spełniłabym obietnicę daną Louisowi. Byłam gotowa odezwać się.
-Niall. Z dnia na dzień kocham Cię coraz bardziej. Chcę żyć przy Twoim boku także zgadzam się. - odpowiedziałam, a blondyn automatycznie wyszczerzył szeroko zęby. Nałożył mi pierścionek na rękę i pocałował czule, a następnie uniósł w powietrzu i zaczął wirować wokół własnej osi.
-W czym Ci pomóc kochanie ? - usłyszałam głos swojego męża obok swojego ucha, który po chwili pocałował mnie w szyję.
-Yyy... Zanieś to na stół. - podałam mu dwie miski, a sama wzięłam się za przygotowywanie gorącej czekolady.
-Wszystko w porządku ? - zapytał zanim odszedł, a ja pokiwałam głową.
-Tak tak... Po prostu przypomniały mi się Twoje zaręczyny i trochę się rozkleiłam. - zaśmiałam się ocierając jedną łzę z policzka.
-Zaręczyny hmm... Piękna chwila ale i tak bardziej denerwowałem się na ślubie. Znaczy zanim weszłaś do kościoła. Wtedy wszystko jakoś przeszło. - pocałował mnie w policzek i odszedł.
-Ślub... - szepnęłam sama do siebie. Tak. Pamiętna chwila.
 Odbył się 23 września 2015 w małej kaplicy. Na ślub zaprosiliśmy tylko przyjaciół i najbliższą rodzinę. W sumie wyszło około 50 gości. W ten ważny dzień pomagała mi mama, siostra, Lola, Emily i Danielle. Wszystkie na prawdę wciągnęły się w przygotowania do uroczystości. Zakładałam suknie ślubną na prawdę z wielkim strachem.
-Nie denerwuj się. - szepnęła mi na ucho Lola. - Wyglądasz pięknie.
-Dziękuję. - odparłam jej z delikatnym uśmiechem. - Za kilka minut wyjdę, powiem co muszę i po krzyku.
-Przestań się tak przejmować. Przecież to piękna chwila. - skarciła mnie moja młodsza siostra, a ja wytknęłam jej język.
-Za chwilkę idziemy. - usłyszałam znajomy głos mojego ojca. Mama na początek miała żal, że chcę aby do ślubu poprowadził mnie Javadd, ale stwierdziła, że to moja decyzja. Odetchnęłam głęboko i jeszcze raz spojrzałam na moje odbicie w lustrze.
-Będzie dobrze. - szepnęłam do siebie i odetchnęłam głęboko.
-Bukiet ! - krzyknęła za mną Emily, gdy ruszyłam do wyjścia.
-A jasne. - wzięłam mały bukiecik kwiatków i powędrowałam do ojca.
-Wyglądasz ślicznie. - szepnął mi do ucha gdy mnie zobaczył.
-Dziękuję. - puściłam mu oczko i złapałam pod ramię. Ruszyliśmy do miejsca gdzie miał się odbyć ślub. Gdy wszyscy goście byli już na miejscach, drzwi od kaplicy otworzyły się i zabrzmiała znana melodia marsza weselnego. Ruszyłam razem z ojcem w stronę ołtarza. Oczy wszystkich osób były zwrócone na mnie. A moje oczy powędrowały na najważniejszą osobę w moim życiu. Niall stał na końcu mojej drogi uśmiechnięty od ucha do ucha. Wyglądał jakby w ogóle nie był stremowany. Zresztą jak patrzyłam tak na niego cały stres i ze mnie ulatywał. Czego mam się bać ? Podjąć ryzyko życia z jedną, ukochaną osobą przez całe życie ? Ok, wchodzę w to.
Dotarliśmy do końca ołtarza. Ojciec ucałował mnie i odszedł, a ja pochwyciłam dłoń Nialla. Przyszedł czas na przysięgę ślubną. Wypowiedzieliśmy ją nie odrywając od siebie wzroku. Założyliśmy sobie obrączki na dłonie i złączyliśmy w pocałunku. Wtedy poczułam, że podjęłam najwłaściwszą decyzję w moim życiu.
-O czym tak rozmyślasz Abby ? - z moich wspomnień wyrwał mnie głos Lola. Spoglądała na mnie tym swoim ciepłym spojrzeniem, a na jej ustach gościł delikatny uśmiech.
-Stare wspomnienia. - rzuciłam biorąc tackę z kubkami pełnej gorącej czekolady, do ręki. - Jak było w Californi ? - zapytałam wychodząc z kuchni, a przyjaciółka podążyła za mną.
-Wspaniale. Dzieciaki uwielbiają Liama. Cały czas siedziały w wodzie, a mój kochany maż zamiast mi pomóc namawiać ich do wyjścia, sam bawił się w najlepsze. - zachichotała, a ja razem z nią.
-Kto ma ochotę na gorącą czekoladę ?! - krzyknęłam do piętnastki osób przed nami.
-Ja ! - usłyszałam chóralne krzyki dzieciaków, które w następnej chwili rzuciły się na tackę. Posłałam im promienny uśmiech, a te z zarumienionymi policzkami pobiegły na miejsce zabaw.
-A właśnie. Chcielibyśmy wam coś powiedzieć. - odezwał się Liam, gdy zajęłam swoje miejsce obok Nialla. Wstał i otoczył ramieniem swoją żonkę, która wyglądała jakby zaraz miała eksplodować ze szczęścia. - Ja i Lola spodziewamy się dziecka. oznajmił Payne, a ja wraz z Emily i Danielle zaczęłyśmy piszczeć i podchodzić do ciężarnej.
-Wiedziałam, że coś jest nie tak ! Który to miesiąc ? - zapytałam z przejęciam, spoglądając na brzuszek przyszłej mamy.
-Piąty. Termin mam na 20 kwietnia. Dziewczynka. - oznajmiła z dumą, a wszyscy zaczęli jej gratulować i ściskać.
-Emm... skoro tak to może my też wam coś powiemy. - odezwał się lekko zakłopotany Zayn, drapiąc się za głową. Wyglądał dokładnie tak, jak kilkanaście lat temu. - My również spodziewamy się kolejnego dziecka. - oznajmił braciszek, obejmując Danielle, która uśmiechnęła się do nas szeroko. Spojrzałam na Niall'a, który również powstrzymywał się od śmiechu. Nie wytrzymałam. Wybuchłam donośnym śmiechem dokładnie wtedy kiedy zrobił to Horan.
-Co was tak śmieszy ? - zapytał Harry, podśmiechując się.
-Bo... Ja i Niall... Również spodziewamy się... Dziecka ! - wypowiedziałam między przerwami śmiechu, a reszta poszła w nasze ślady. Cały dom wypełniony był naszymi śmiechami. I tak było przez kilka godzin. Siedzieliśmy, śpiewaliśmy kolędy, opowiadaliśmy sobie różne anegdotki z życia... Było tak jak kiedyś. Wszyscy byliśmy grupą najlepszych przyjaciół. Takich na dobre i na złe. A połączyła nas w szczególności jedna osoba...
 Postanowiliśmy przenocować gości. W końcu jutro Boże Narodzenie. Dla każdego znalazło się miejsce w naszym domu. Zeszłam wraz z Niallem, aby położyć pod choinką prezenty dla dzieci i naszych przyjaciół. Kilka już tam leżało. Uśmiechnęłam się i ustawiłam ostatni pakunek. Podeszłam do kominka w salonie w którym cały czas połyskiwał ogień. Na półeczce stało zdjęcie. Moje i JEGO. Zabrałam je i usiadłam na kanapie, wpatrując się w fotografie. Przejechałam po niej opuszkami palców i westchnęłam.
 Od śmierci Louisa minęło już ponad 12 lat. Jednak nie opuścił on nas. Zawsze był, jest i będzie blisko nas. Każdy o nim pamięta. Bez niego nigdy by się tak moje życie nie potoczyło. Jego odejście było dla nas pewną nauką. Musimy pogodzić się z tym, że ktoś odchodzi i że nie możemy cofnąć czasu, chociaż bardzo byśmy tego chcieli. Musimy nauczyć się żyć przyszłością, a nie przeszłością. To co było już nie wróci. Nigdy. Pozostanie jedynie w naszej pamięci. I właśnie to jest piękne. Życie nie po to jest by się zamartwiać, smucić. Carpe diem. Trzeba żyć chwilą i cieszyć się nią. Nie pamiętać złego, nauczyć się wybaczać. I umieć zacząć coś od początku. Zacząć i dość do upragnionego celu. Właśnie po to jest życie...






Kochane w tym momencie kończy się przygoda Abby i chłopaków. Wszystko kiedyś się zaczyna i kończy.
Chciałam Was przeprosić, że tak długo nie pisałam. Niestety opuściła mnie wena, przynajmniej co do tego bloga. Czekałam, aż wpadnie mi do głowy jakiś pomysł, ale niestety była tylko wielka pustka. Marzyłam, aby napisać ten rozdział chyba od marca. Po raz pierwszy zakończyłam jakieś opowiadanie. Nie wiem co wyniesiecie z niego, ale mam nadzieję, że dało Wam coś do myślenia. Nie wiem czy zakończenie wszystkim się spodoba... To jest moja wizja, ja to sobie wymyśliłam, od początku do końca.

Mam do Was gorącą prośbę. Pragnęłabym, aby pod tym rozdziałem każdy, kto nie pisał komentarza wcześniej, bo po prostu mu się nie chciało, pod tym, dał znak, że w ogóle czytał to opowiadanie. Może to być zwykła emotka, lub kropka. Cokolwiek ! Ale żeby zostawił ślad po sobie. Bardzo bym chciała wiedzieć ile Was tam na prawdę było.
Co do kontynuacji tego opowiadanie to... Jak na razie nic takiego nie planuję. Nie ma sensu zakładać bloga, skoro od września wkraczam do liceum i nie będę miała na to czasu. Także przepraszam wszystkich, jeżeli liczyli na drugą część. Może kiedyś...

Kocham
black.character

czwartek, 21 czerwca 2012

pięćdziesiąty szósty ♥

-HARRY-

Leżałem na łóżku, tempo gapiąc się w sufit. Wydarzenia ostatnich tygodni, zmieniły mnie. I chyba na gorsze. Z Emily nie widziałem się od kilku dni. Jakoś dziwnie nie brakowało mi jej. Po prostu od śmierci Louisa poczułem, że zostałem sam. Wcześniej wszystko robiliśmy razem. Teraz byłem samotnikiem i jedyne co robiłem, to zamykałem się na całe dnie w pokoju, aby gapić się tempo w sufit i rozmyślać nas sensem mojej egzystencji. Usłyszałem donośne pukanie do drzwi, ale jak zwykle je zignorowałem.
-Harry ? - to był głos Nialla, ale nie miałem zamiaru z nim rozmawiać, bo po co ? - Co robisz ? - zapytał, a ja zaśmiałem się sarkastycznie.
-A co mogę robić. Staram się umrzeć. - odparłem bez entuzjazmu.
-Słuchaj. Musimy porozmawiać...
-Nie chcę - odparłem zanim zdążył cokolwiek dodać.
-Mam coś dla Ciebie. - odezwał się nie zwracając najmniejszej uwagi na moje wcześniejsze słowa. Zaciekawiły mnie jego słowa, ale nie dałem po sobie tego poznać. Nadal udawałem zgorzkniałego chama. Poczułem, że kładzie mi coś na brzuchu. To COŚ się ruszało. Przeniosłem swój wzrok i na swojej klatce piersiowej ujrzałem ślicznego, małego kotka. Od razu oczy mi się zaświeciły.
-Skąd go masz ? - zapytałem ujmując kociaka w ręce i głaszcząc delikatnie po główce co wywołało u zwierzaczka mruczenie.
-Słuchaj. Zabiorę Ci go, jeżeli nie zrobisz czegoś dla mnie... - zaczął nie zważając na moje wcześniejsze pytanie, a ja wpatrywałem się w niego wyczekująco. - Wstaniesz, wykąpiesz się, przebierzesz i zaprosisz Emily na randkę. - wypowiedział jednym tchem i wyszczerzył szeroko zęby. Uniosłem jedną brew. Czemu nagle zwrócił na to uwagę ?
-Okej... A co z tego będziesz miał ? - zapytałem, a on zachichotał.
-Nic. Powiedzmy, że oddaję przysługę pewnej osobie.
Nadal nic z tego nie rozumiałem, ale blondasek tylko machnął ręką.
-Nie pytaj, bo i tak ci nie powiem. A teraz proszę telefon w rękę i dzwonisz do lokatej. Za godzinę najpóźniej widzę Cię na dole. - nie dał mi nawet wypowiedzieć słowa i ulotnił się z pokoju. Wyszczerzyłem się szeroko, głaszcząc kotka i chwyciłem za telefon, wybierając numer dziewczyny...


-ABBY-

-Kto pójdzie ze mną i Marleyem na spacer ? - zapytał Liam przepełniony szczęściem i gotowy do wyjścia.
-Ja mogę iść. - zaoferował się Zayn co nieco mnie zdziwiło i po chwili wyszedł z przyjacielem i jego psiakiem. Przeniosłam ponownie swój wzrok na telewizor, gdy po schodach zbiegł Niall. Usiadł koło mnie z szerokim uśmiechem. Zdałam sobie sprawę, że jesteśmy bez świadków. Poruszył śmiesznie brwiami, a ja zachichotałam. Właśnie tego mi brakowało. Odrobiny szczęścia, radości. Zatopiłam się w błękitnych oczach chłopaka. Ten odgarnął mój niesforny kosmyk włosów i przejechał opuszkami palców po moim policzku, co wywołało na moim ciele gęsią skórkę. Niall z sekundy na sekundę zmniejszał dzielącą nas odległość. Usłyszeliśmy jednak kroki na schodach i odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
-Którą ? - zapytał wchodzący do pokoju Harry, który w ręce trzymał granatową i czarną marynarkę. Popatrzył na nas pytająco.
-Granatową. - rzuciliśmy jednocześnie z Niallem, a loczek z szerokim uśmiechem powędrował na górę.
-Do trzech razy sztuka. - szepnęłam do Nialla wstając. Poszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki sok. Nalałam sobie do szklanki i wyszłam do ogrodu. Usiadłam na mojej ławeczce i odetchnęłam głęboko. Położyłam jedną dłoń na już wypukłym brzuszku. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Cieszyłam się na przyjście dziecka. Miałam nadzieję, że będzie podobne do Louisa. Przypominałoby mi, że on zawsze będzie częścią mnie. To byłby owoc naszej miłości.
Zamknęłam oczy i napawałam sie wolną chwilą...
-Harry już poszedł. - usłyszałam głos Nialla, który po chwili zajął miejsce obok mnie i zarzucił na ramiona sweterek.
-A gdzie poszedł ? - zapytałam z zaciekawieniem, głaszcząc przy tym kociaki na kolanach Horanka.
-Na randkę z Emily. - odparł, a ja wybrałuszyłam oczy.
-Dawno jej nie widziałam. W końcu ruszył te swoje cztery litery do czegoś pożądnego.
-Nie obyło się oczywiście bez szantażyku. - dodał blondasek wskazując na kociaki, a ja przewróciłam oczami.
-Ważne, że skuteczne. - odparłam, a ten pokiwał zdecydowanie głową. Zwróciłam swoje oczy ku drzewku, które dumnie powoli pięło sie w górę. Wiaterek delikatnie ruszał jego liśćmi. Czułam na sobie wzrok Horana. Walczyłam sama ze sobą, aby na niego nie spojrzeć. Wiedziałam czego pragnę, ale mimo tego, że pokusa byłą wielka, starałam się z nią walczyć.
-Dłużej już nie wytrzymam. - powiedział ledwie słyszalnym szeptem, a ja nadal nie spoglądałam na niego. - Abby ja... oszaleję zaraz. - dodał nieco głośniej, a ja w końcu przełamałam sie i zatonęłam w jego tęczówkach. Starałam się nie zatracić i mieć trzeźwy umysł, ale nie byłam w stanie. Po prostu byłam pewna tego co za chwilkę miało sie stać. Chciałam tego jak nigdy. Chłopak przeniósł wzrok na ułamek sekundy na moje usta. Poczułam, że serce mi sie zatrzymało. W następnej sekundzie po prostu przybliżyliśmy się do siebie i złączyliśmy wargi. Poczułam wewnętrzne ciepło i motyle w brzuchu. Zarzuciłam blondynowi ręce na szyję, a ten objął mnie w pasie. Czułam, że serce bije mi jak oszalałe, a w głowie kłębiło mi sie tysiąc myśli. Nie chciałam żałować tego pocałunku. Wręcz przeciwnie. Chciałam, żeby trwał dłużej.
Trwaliśmy w jedności przez dłuższą chwilę. Niall odsunął się ode mnie na minimalną odległość tak, aby móc spojrzeć mi w oczy.
-Kocham Cię, Abby. - wypowiedział czułym głosem, a moje oczy zaszkliły się łzami. Czułam, że serce urosło mi dwukrotnie i jest przepełnione szczęściem.
-Ja też Cię kocham, Niall. - odparłam, a chłopak po prostu eksplodował. Na jego ustach pojawił się chyba najszerszy uśmiech na świecie, a w oczach pojawiły się roje tańczących iskierek. Nasze usta ponownie złączyły sie w rmantycznym pocałunku.
-Abby ? - usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię. Oderwałam sie z blondyna i spojrzałam w stronę drzwi. Stał tam nie kto inny jak...



Jestem wredna wiem q; Przepraszam, że taki krótki, ale wena coś mnie opuszcza i coś czuję, że z tego powodu zbliżamy sie do końca tego opowiadania. Chociaż myślałam też, żeby założyć nowego bloga, gdzie główną postacią będzie dziecko Abby. Co sądzicie ? Ale to tylko takie małe plany jak na razie q;
Dziękuję, że tak wytrwale czekałyście ((;
Postaram się dodać nowy jak najwcześniej (;
Za wszystkie błędy przepraszam.

TYMCZASEM ZAPRASZAM NA MOJEGO [KOLEJNEGO] NOWEGO BLOGA !!!



Pozdrawiam
black.character

Nowy Blog ♥

Kochane zapraszam Was na mojego nowego bloga, którego miałam zacząć dopiero po skończeniu tego, ale nie mogłam się już powstrzymać q;
Obiecuję, że następny rozdział pojawi się już niedługo. W szkole niestety jest zbyt wiele osób, które lubią zaglądać na ekran i niestety pisane nowych rozdziałów jest niemożliwe ;/
Czekam na Wasze opinie na temat bloga.


Pozdrawiam
black.character

piątek, 15 czerwca 2012

Notka ♥

            Kochane, chciałam Was poinformować, że mój "genialny" komputer odmawia posłuszeństwa i tym samym nie mogę dodawać nowych rozdziałów =/.
Bardzo Was przepraszam, napiszę nowy jeśli brat przyjedzie i użyczy mi laptopa.
Będę czytać Wasze rozdziały dzięki internetowi w komórce :D Choć raz będę dziękować, że jestem w tej sieci xd
Kocham Was i mam nadzieję, że nie przestaniecie czytać przez tą przerwę w pisaniu ((;
black. character

czwartek, 7 czerwca 2012

pięćdziesiąty piąty ♥

-NIALL-

-Niall... Kocham Cię. - Abby wypowiedziała te słowa, a ja wybałuszyłem oczy i stanąłem jak wryty. Poczułem kogoś dłoń na moim ramieniu. Okręciłem głowę i ujrzałem uśmiechniętą twarz Louisa.
-Czas wracać co ? - zapytał, a ja zdecydowanie pokiwałem głową. - Pamiętaj o czym Ci mówiłem. Mam cię na oku. - dwoma palcami wskazał na swoje oczy, a później na mnie. Zaśmiałem się i przytuliłem przyjaciela.
-Wiesz, że tam na dole brakuje nam Ciebie... - westchnąłem, a chłopak poklepał mnie po plecach.
-Wiem. Ale pamiętajcie, że ja jestem z wami. Proszę pomóż Harremu. Widzę, że zaniedbywa Emily, a ona przecież go kocha nad życie. - powiedział z wielkim smutkiem w oczach. Jak zwykle martwił się o Harolda.
-Obiecuję. - przytuliłem przyjaciela jeszcze raz. Wiedziałem, że już nie zobaczymy się wcześniej niż po mojej własnej śmierci. - To do zobaczenia.
-Oby nie za wcześnie. - poczochrał mi włosy i puścił oczko. Wyswobodził się w uścisku i zaczął się oddalać. Ponownie pojawiło się białe światło, a potem widziałem już ciemność.

-ABBY-

Płakałam jak małe dziecko. Dlaczego ? Bo tak strasznie chciałam aby teraz Niall mnie słyszał. Nagle poczułam jak ktoś ścisnął moją dłoń. Podniosłam wzrok. Tym kimś był Horan. Spojrzałam na jego twarz, a ten zdejmował sobie maskę do oddychania.
-Abby... - wypowiedział zachrypniętym głosem, a ja poczułam, że zaraz eksploduję.
-Niall ! - krzyknęłam i rzuciłam się chłopakowi na szyję. - Proszę Cię nie opuszczaj mnie. Już nigdy. Błagam. - wypowiadałam te słowa w między czasie całując jego oba blade policzki.
-Obiecuję, ale pod jednym warunkiem.
-Co tylko chcesz. - odparłam bez chwili zastanowienia.
-Pocałuj mnie. - odpowiedział, a ja spojrzałam w jego niebieskie oczy. Tak tego pragnęłam przez ostatnie dni. Pogładziłam opuszkami palców jego policzka. Gdy nasze wargi dzieliły milimetry, do sali wpadła pielęgniarka z lekarzem.
-Proszę się od niego odsunąć. - rozkazał mi, a ja niechętnie to zrobiłam. Widziałam kwaśną miną Nialla. Zresztą moja pewnie nie różniła się zbytnio. - Proszę wyjść. - dodał, a ja zrezygnowana wyszłam z sali. Wyciągnęłam komórkę i wykręciłam numer do Zayna.
-Przyjechać po Ciebie siostrzyczko ? - usłyszałam po drugiej stronie jego opiekuńczy głos.
-Nie. Przyjedź tutaj. I zabierz chłopaków. Niall się wybudził. - oznajmiłam a po drugiej stronie usłyszałam krzyk radości. Zaśmiałam się do słuchawki.
-Na prawdę ?! O kurde ! Już jedziemy ! Będziemy za chwilkę ! - krzyczał jak opentany, a ja tylko zachichotałam i rozłączyłam się. Zresztą dalsza konwersacja z chłopakiem nie miała sensu. Stanęłam przodem do pokoju. Za szybą widziałam, że lekarz rozmawiał z blondaskiem, który wyglądał teraz jak okaz zdrowia. W końcu po długim i żmudnym wywiadzie, opuścił salę.
-I co z nim ? - zapytałam niż ten zdążył nawet otworzyć ust.
-To dziwne, bo wygląda jak nowo narodzony. Jeśli badania będą w normie to najdalej za dwa dni wyjdzie. - posłał mi ciepły uśmiech, a ja pokazałam mu całe moje uzębienie.
-Bardzo Panu dziękuję. - uścisnęłam mu rękę, a ten odszedł w milczeniu przeglądając jakieś kartki w notesie. W miejscu w którym zniknął mi z oczu, pojawiło się przedszkole.
-Co z nim ? - krzykał Harry, gdy tylko minął zakręt.
-Wszystko w porządku. Myślę, że jutro go wypiszą. - odpowiedziałam gdy przed moimi oczami ukazała się trójka uśmiechniętych buzi.
-Chodźmy do niego. - zaproponował Liam. otworzyłam drzwi, a Ci wparowali jak nienormalni.
-Nasza śpiąca królewna się obudziła ! - wrzasnął Zayn i rzucił się przyjacielowi na szyję.
-I co książę nie obudziłeś mnie pocałunkiem jak w bajce ! Obrażam się. - fuknął, a ja wybuchłam śmiechem. Znów było tak jak dawniej. Wszyscy uśmiechnięci i weseli.
-Oj przepraszam. Chodź tu. - Zayn przyssał się do policzka Nialla, a ten zaczął się wykrzywiać i odpędzać chłopaka.
-Fuj. - skomentował, wycierając policzek, gdy brat od niego się odsunął.
-Tęskniliśmy. Ale przynajmniej nikt mi nie podbierał żelków. - odezwał się Harry i przytulił uśmiechniętego od ucha do ucha kumpla.
-Muszę to nadrobić. - zapewnił loczka blondyn i pogroził mu palcem, a ten zrobił poważną minę.
-Cieszę się stary, że już jesteś. - Liam podszedł ostatni i tak jak koledzy, przytulił chłopaka.
-Tak tak. Wiem, że mnie kochacie. A skoro tak jest to... Błagam, zabierzcie mnie stąd ! - jęknął, a każdy z chłopaków spoglądał po sobie. W końcu spojrzenia skierowały się w moją stronę.
-Nie patrzcie tak. Lekarz mówił, że może wyjść najpóźniej za dwa dni. Bądźmy dobrej myśli. - odpowiedziałam uśmiechając się delikatnie, a reszta wzruszyła ramionami. - A teraz do widzenia, musimy dać mu odpocząć tak, żeby już jutro mógł wyjść. - zakomenderowałam i razem z jękami chłopaków, opuściliśmy pokój Nialla i udaliśmy się do domu.

-Obiecuje, że jej nie obudzę. Chcę po prostu ją zobaczyć. - usłyszałam głos za drzwiami mojego pokoju. Wydawało mi się, że należał do Horana. Czyli chłopcy nie obudzili mnie kiedy po niego jechali ? Nie miałam ochoty otwierać jeszcze oczu. Byłam strasznie wymęczona. Tyle nieprzespanych nocy spędzonych na rozmyślaniu o blondynie...
-No dobra, idź. - drugą osobą był Zayn. Ach ten opiekuńczy braciszek. Co ja bym bez niego zrobiła. Usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi, a w następnej sekundzie dźwięk ich zamykania. Po chwili poczułam jak blondyn siada koło mnie. Nadal pozostawiłam zamknięte oczy. Choć miałam straszną ochotę rzucić się teraz na niego i wyściskać to z drugiej strony byłam ciekawa tego co zrobi. Sekundy dłużyły się, a chłopak nawet nie drgnął. Czułam jego natarczywe spojrzenie na sobie. Poczułam jak opuszkiem palców dotknął mojego policzka. Natychmiast moją skórę przeszył przyjemny dreszcz. Podniosłam powoli powieki, aby po sekundzie ujrzeć jego niebieskie oczy. Chłopak uśmiechnął się delikatnie, ani myśląc zdejmować z mojego policzka swojej ciepłej dłoni.
-Obiecałem Cię nie obudzić. - odezwał się, ale widocznie nie brał tych słów na poważnie.
-I tak nie spałam. - odparłam nie spuszczając wzroku z jego oczu. - Kiedy wróciłeś ?
-Kilka minut temu.
-I od razu przeszedłeś do mnie ? - zapytałam, a on pokiwał tylko głową. Przybliżyłam się i przytuliłam go. W końcu poczułam, że jest blisko mnie. - Brakowało mi Ciebie. - dodałam i poczułam, że ten ściska mnie mocniej. Trwaliśmy tak w uścisku, w milczeniu. Potrzebowaliśmy się nawzajem.
-Niall chcesz coś do pi... - odezwał się Liam wchodząc do pokoju, ale przerwał widząc nas w objęciach. - Przeszkadzam czy coś ? - zapytał z uśmiechem, a my spojrzeliśmy po sobie i pokiwaliśmy przecząco głową. Chłopak się uśmiechnął i rzucił na łóżko obok nas. Lubiłam Liama. Dobrze mi się z nim rozmawiało, umiał doradzić w każdej sytuacji lub chociażby wysłuchać.
-Nudzi mi się. - jęknął zakrywając się poduszką. - Co robimy ?
-Ja wiem co muszę zrobić. Jak chcecie to możecie ze mną iść. - powiedział Niall patrząc to na mnie to na Liama. My też spojrzeliśmy po sobie, a po chwili pokiwaliśmy ochoczo głowami. - No to dalej. Tylko Harry nie może z nami iść.
-A to czemu ? - zapytał zainteresowany Liam, zresztą ja też byłam ciekawa.
-Zobaczycie. - podniósł się z łóżka i czekał, aż my to zrobiliśmy. Powstaliśmy leniwie i podążyliśmy w kierunku schodów. - Zajmij czymś Harrego. - odezwał się Niall do przechodzącego Zayna.
-On i tak siedzi w pokoju, więc luz.
Zeszliśmy na dół i ubraliśmy buty. Wyszliśmy z domu i podążyliśmy za Niallem. Nie mieliśmy pojęcia co on kombinuje.
-Możesz nam powiedzieć gdzie idziemy?
-Oto cel. - blondyn zatrzymał się przed dużym budynkiem. Dopiero po chwili zorientowaliśmy się, że jest to sklep zoologiczny.
-Niall ? Po co tu przyszliśmy ? - zapytałam z lekkim strachem. Co ten blondynek znów wymyślił.
-Obiecałem komuś pewną rzecz i pewne zwierzątko mi pomoże. - odpowiedział, a ja spojrzałam na Liama, który zrobił tylko głupią minę i wzruszył ramionami. Weszliśmy do środka gdzie była masa ślicznych zwierzątek.
-Czego szukamy ? - zwrócił się do Horana Liam, jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu.
-Są ! - krzyknął uradowany i podszedł do miejsca w którym były koty. - Pomóżcie mi wybrać któregoś.
-Ale śliczny ! - pisnęłam podchodząc do klatki z kotkiem w pręgi z białymi łapkami. - Ja go chcę. - zdecydowałam chcąc wyjąć go z klatki.
-Ale ty miałaś go poszukać dla mnie, nie dla siebie. - podszedł Niall tłumacząc mi jak małemu dziecku.
-No ale popatrz jaki ładny. - podstawiłam mu kotka pod nos, który dotknął łapką policzka blondyna.
-No dobra, weź go. - odpowiedział przewracając oczami, a ja z szerokim uśmiechem pogłaskałam kotka.
-Zawsze chciałem mieć psa. - usłyszałam za sobą głos Liama, który przypatrywał się słodkiemu szczeniaczkowi rasy Labrador.
-Jest śliczny. - powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu. - Co za problem go wziąć. - szepnęłam mu do ucha, ale ten pokiwał głową.
-Dwa koty i pies ? To nie najlepsze rozwiązanie.
-Weź przestań. To tylko takie gadanie, że koty nienawidzą się z psami. Popatrz. - podeszłam do owego labradora i podstawiłam mu kotka pod nosek. Ten go obwąchał i polizał po główce. - Widzisz. Bierz go, przecież widzę, że chcesz. - puściłam mu oczko, a ten z szerokim uśmiechem wyjął białego pieska z klatki. Poszliśmy zapłacić za maluchy, a przy kasie spotkaliśmy Nialla z rudo-białym kotkiem w ręce.
-To widzę od dzisiaj zoo w domu. - powiedział z szerokim uśmiechem, a my pokiwaliśmy głowami. Zapłaciliśmy za zwierzaki, dokupiliśmy wszystkie potrzebne rzeczy i opuściliśmy sklep.
-Niall tak w zasadzie to po co Ci ten kot ?
-Nie dla mnie. Dla Harrego.
-Ale po co ?
-Muszę z nim porozmawiać na pewien temat. - odparł, a ja spojrzałam na Liama, który po raz kolejny tak jak ja, nie wiedział co blondyn kombinuje. Dotarliśmy do domu i ruszyliśmy do dużego pokoju.
-Patrz jaki śłodki koteciek. - położyłam zwierzątko na brzuszku Zayna, a ten przeniósł na niego wzrok.
-Ale śliczny. - pogłaskał zwierzaczka po główce, a ten słodko zamruczał. - Mogliście mówić, też kupiłbym sobie.
-A ja mam psa. - powiedział dumnie Liam siadając na kanapie z labradorem na kolanach.
-Ale ładny. - Zayn pogłaskał zwierzaczka i uśmiechnął się słodko. Wrócić nasz kochany Zayn. Tan za którym tak tęskniłam.
-A ten jest dla Harrego. - pokazał kotka Niall, ale nie podszedł bliżej. - Idę pogadać z Harrym. - powiedział wchodząc po schodach na górę.
-Mnie nie pytaj. - powiedziałam szybko, gdy Zayn zrobił pytającą minę. - Sama jestem ciekawa co kombinuje.


Ludzie jakie dno ! Nie jestem zadowolona z tego rozdziału ;/ Przepraszam, za spieprzenie ;/ I że taki krótki. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem !!!

PS: Nie życzę sobie, aby ktokolwiek używał mojego tytułu lub adresu, na swojego bloga. Spotkałam się już z tą sytuacją, więc tylko apeluję !

Kocham Was <3
black.character

sobota, 2 czerwca 2012

pięćdziesiąty czwarty ♥

Obudziłam się ze strasznym bólem pleców. Czułam, że ktoś opuszkami palców gładzi moją dłoń. Powieki wydawały się ciężkie, więc nawet nie próbowałam się z nimi siłować.
-Kto jej powie jak się obudzi ? - usłyszałam głos Harrego po mojej prawej stronie. O czym oni rozmawiali ? Postanowiłam nadal udawać, że śpię.
-Ja. W końcu jestem jej bratem. - odpowiedział mu Zayn wzdychając ciężko. Leżałam jeszcze kilka minut czekając na dalszą część rozmowy, ale nikt już się nie odezwał. Ciekawość sięgnęła zenitu, więc poruszyłam się i z trudem podniosłam powieki.
-Co się stało ? - zapytałam patrząc na Malika, który miał smutek malujący się na twarzy i popuchnięte oczy.
-Abby posłuchaj... Niall miał wypadek. - wytrzeszczyłam oczy. No jasne, przecież wieźli go na salę operacyjną.
-I co z nim ? - zapytałam wypowiadając te słowa jak najszybciej umiałam. Zayn wymienił spojrzenie z Harrym i Liamem, a ja czekałam na werdykt. Te kilka sekund ciągnęło się niemiłosiernie. Bicie serca przyspieszyło wraz z oddechem.
-On... Miał operację. Na szczęście się udała. - odparł, ale ja nadal nie wypuszczałam powietrza z płuc. Dlaczego więc był taki przestraszony, a zarazem zmartwiony ? - Niestety... - tym razem spojrzał mi głęboko w oczy, łapiąc w swoją dłoń moją. - Zapadł w śpiączkę. - po tych słowach, bicie mojego serca przyspieszyło ponownie. Do oczu zaczęły napływać łzy. Pozwoliłam im spokojnie spływać po gorących policzkach. - Abby proszę, nie denerwuj się.
Nie denerwuj się ? Jak mam się nie denerwować ? Przecież to przeze mnie.
-Chcę go zobaczyć. - oświadczyłam, a bart spanikowany spojrzał w stronę Harrego, poszukując pomocy.
-Abby to nie najlepszy pomysł...
-Mam to gdzieś. Chcę go zobaczyć. Teraz ! - krzyknęłam nie powstrzymując łez cisnących mi się do oczu. Nikt się nie ruszał, więc odkryłam się i stanęłam na zimnej podłodze.
-Pomogę Ci. - obok mnie jak błyskawica znalazł się Zayn. Wiedział, że nie odpuszczę. Byłam uparta, zresztą tak samo jak on. Objął mnie ramieniem i prowadził we właściwą stronę. Zatrzymał się przed drzwiami do kolejnego białego pomieszczenia. Podniosłam głowę i ujrzałam ciało Nialla leżące na łóżku szpitalnym, do którego podoczepiane było z milion kabelków. Uroniłam kolejne łzy. To był tragiczny widok. Nigdy, nikomu nie życzyłabym, aby musiał zostać swojego przyjaciela w takim stanie. - Mam być z Tobą ? - zapytał brat, ale ja pokiwałam przecząco głową. Podeszłam do krzesełka i usiadłam na nim. Przyglądałam się Horanowi, chociaż jego twarz była zasłonięta przez maskę z tlenem. Dotknęłam jego dłoni. Była zimna jak u trupa. I tak samo blada. Czułam się bezradna. Gdybym mogła cofnąć czas...

-NIALL-

Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w jakimś jasnym pomieszczeniu. Biel raziła w oczy. Wpatrywałem się w pustą przestrzeń, mrużąc powieki. Powoli odzyskiwałem ostrość. Zauważyłem idącą w moją stronę postać. Była coraz bliżej. Uważnie się jej przyglądałem. Był to chłopak o dłuższych zaczesanych na bok, brązowych włosach i niebieskich oczach. Uśmiechał się promiennie i wyciągnął ręce przed siebie jakby chciał mnie przytulić. Dopiero gdy był kilka metrów ode mnie zorientowałem, kto to tak na prawdę jest.
-Louis ! - krzyknąłem i pobiegłem w stronę chłopaka. Rzuciłem się na niego, powodując nasz upadek. - Co ty tu robisz ? - zapytałem, gdy ten podał mi rękę, abym mógł wstać.
-Zaraz Ci powiem. Najpierw to. - odpowiedział, a po chwili zamachnął się i uderzył mnie pięścią prosto w twarz. Upadłem ponownie na ziemię, przystawiając dłonie do nosa.
-Powaliło Cię ?! - zapytałem, ale widząc jego poważną minę stwierdziłem, że był pewien swojego zachowania.
-Mnie ? A ty niby lepszy ? Czy na prawdę musiałem doprowadzić do tego, abyś się tu znalazł, żebyś w końcu wbił sobie moje słowa do tego swojego durnego, blond łba ?!
Jego słowa zbiły mnie z tropu. Wpatrywałem się w niego, mrugając szybko oczami. Co to wszystko miało znaczyć ? Przecież to ja wpadłem pod tira, to ja w ogóle wybiegłem ze szpitala.
-Jak to Ty musiałeś do tego doprowadzić ? I gdzie ja w ogóle jestem ? - zapytałem rozglądając się wokół, nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje.
-Jesteś w niebie Niall. - odpowiedział mi Louis, pochylając się nade mną. - Tak ja to spowodowałem, bo przeze mnie tir nie zatrzymał się wcześniej.
-Ale po co to zrobiłeś ? - zadałem mu kolejne pytanie. Jak to w niebie ? Czemu ja rozmawiał z trupem ? Co się dzieje ?!
-Po to, żeby Ci wyjaśnić pare spraw. - usiadł koło mnie i przeszywał swoim wzrokiem od góry do dołu. - Dlaczego mnie nie posłuchałeś ? Miałeś się zaopiekować Abby.
-Ale jak Ty sobie to wyobrażasz ? Że będziemy razem i stworzymy rodzinę...
-Dokładnie tak. - odparł przerywając mi w połowie zdania. - Nadal tego nie rozumiesz ? Właśnie tego chcę. Żeby Abby była szczęśliwa i jak każda dziewczyna, założyła własną rodzinę. I chcę, abyś to Ty stał przy jej boku, aż do śmierci.
Po tych słowach zacząłem powoli wszystko rozumieć. Wszystkie wydarzenia złożyły mi się w całość. I wszystkie słowa Louisa. 
-Wiem, że ją kochasz. - dodał, a ja poczułem, że moje policzki oblewają się rumieńcami. - I dobrze, że nie ukrywasz już tego więcej. Pokazałeś jej co czujesz i to jest ważne. Ale wiedz, że dostałeś ode mnie w twarz za to, że zwlekałeś tyle czasu. Nawet nie wiesz co się działo w jej głowie gdy ją tak ignorowałeś. Zamiast się o nią zatroszczyć, ty budowałeś jej załamanie psychiczne.
-Louis, ale co miałem zrobić ? Ona do dzisiaj nie może się pogodzić z tym, że odszedłeś. To co miałaby mi wskoczyć w ramiona i być szczęśliwa ?
-Nie. Ale wiedziałaby na czym stoi. To co teraz dzieje się w jej głowie jest... nie do opisania. Cały czas o Tobie myśli. Gdy jest już zdecydowana co do uczyć jakimi Ciebie darzy, przypomina sobie o mnie i wcześniejsze myśli wymazuje. Nawet nie wiesz jakie to denerwujące. - chłopak skrzywił się co mnie trochę zdziwiło. Jednocześnie byłem prze szczęśliwy gdy powiedział mi, że Abby o mnie myśli...
-Czemu denerwujące ?
-Bo czuję, że ją ograniczam. Dałem jej traumę na kilka miesięcy i na pewno potrwa jeszcze długo. W końcu nasze dziecko będzie jej o mnie przypominało. 
Pokiwałem głową pokazując, że rozumiem. Nawet po śmierci nie miał lekko. To, że słyszał jej myśli, myśli wszystkich, było dobijające. Współczułem mu z całej siły.
-Niall proszę Cię zajmij się nią. Macie moje błogosławieństwo. Chcę, żebyście byli razem. Bez względu na to, co inni pomyślą. 
-Ale to jest nie fair wobec Ciebie...
-No błagam przestań tak mówić ! Nie rozumiesz ? Ja CHCĘ tego ! - uniósł głos, aż podskoczyłem. Rozumiałem, że zależało mu na szczęściu Abby, ale mimo wszystko ona w końcu cały czas go kochała.
-A skąd wiesz, że jestem dobrym kandydatem dla niej ? - zapytałem unosząc brew.
-Znam Cię już kilka lat. Widzę jak na nią patrzysz. Nie skrzywdziłbyś jej nigdy. - odparł i puścił mi oczko.
-Louis, ale ona stale Cię kocha. Jakim cudem nagle zacznie darzyć mnie jakimś silnym uczuciem ? - prychnąłem wiedząc, że to jest niewykonalne zadanie.
-Ona już Cię kocha. - po tych słowach wybałuszyłem oczy i spojrzałem na niego ze zdziwieniem. W końcu on wiedział teraz wszystko, nie okłamałby mnie, przynajmniej nie w takiej sprawie. - Posłuchaj. Obserwuję ją przecież cały czas. Ona za Tobą cholernie tęskni. Życia bez Ciebie już nie widzi. Obudź się i powiedz co do niej czujesz ! - ponownie krzyknął, ale z tym razem z uśmiechem na ustach.
-Dzięki stary. - przytuliłem go i poczochrałem włosy. -Macie tu fryzjera czy co ? Czy to jakaś super moc i włosy Ci nie rosną ? - zachichotałem, a ten przewrócił oczami.
-Jeśli chcesz wiedzieć, to jestem tu dopiero ponad dwie godziny. - odpowiedział z uśmiechem, a ja uniosłem jedną brew.
-Jak to dwie godziny ? Przecież odszedłeś 5 miesięcy temu.
-Tak to. Tutaj wszystko jest inne. Jedna minuta w niebie to tak jak jeden dzień tak na dole. - poruszał śmiesznie brwiami, a ja zaśmiałem się robiąc wielkie oczy.
-Chwila chwila... Skoro ja jestem tu, to co robię na dole ? - dopiero teraz się zdziwiłem. Nawet nie wiedziałem jakim cudem tu się znalazłem. - Czekaj czekaj.... Czy ja umarłem ? - zapytałem ze strachem w oczach, a Louis wybuchł głośnym śmiechem. Walnąłem go w ramię, ale podejrzewam, że nie bolało. Zresztą mi po starciu z pięścią Tomlinsona, krew z nosa nie wyciekła.
-Żyjesz żyjesz. Tylko wpadłeś w śpiączkę. - poinformował mnie, a ja podrapałem się za uchem.
-Czyli... ile dni już tam leże. - kolega spojrzał na zegarek i pomyślał chwilkę.
-No jakieś 10 dni. - odpowiedział z szerokim uśmiechem na ustach.
-Co ? No to może czas wrócić ? - zapytałem z nadzieję, chcąc znaleźć się już na dole, ale Lou pokręcił przecząco głową.
-Może nie świece teraz najlepszym przykładem, ale Abby musi zrozumieć jak bardzo jej Ciebie brakuje i co dla niej znaczysz. Dajmy jej jeszcze kilka dni. Umówiłem się z Michaelem Jacksonem, Jimim Hendrixem, Johnem Lennonem i Curtem Cobainem na grę w baseball'a. Idziesz ze mną ? - zapytał podnosząc się, posyłając mi szeroki uśmiech.
-No jasne. - podniosłem się i pobiegłem za przyjacielem...

-ABBY-

Minął kolejny miesiąc. Codziennie miałam nadzieję, że w końcu nadejdą te szczęśliwe dni. Chłopcy byli bez życia. Harry zaniedbywał kontakty z Emily, Liam dzwonił do Loli coraz rzadziej... A ja i Zayn nie dzwoniliśmy do nikogo. Gdy widziałam na komórce przychodzące połączenie od mamy, pisała jej sms'a o treści ,,Żyję". I dawało jej to spokój na jakieś 3 dni. Monica pisała mi, że chce do mnie przylecieć, ale ja zakazałam. Nie chciałam teraz przebywać z nikim. Prócz tej jednej osoby...
Jak zwykle przed południem przeszłam przez próg do białego pomieszczenia. Aparatura piszczała, a kreski na ekraniku unosiły się normalnie. To dodawało mi trochę otuchy. Usiadłam na krześle i odetchnęłam. Dotknęłam zimnej dłoni Nialla. Gładziłam ją kciukiem, rozmyślając nad tym co dalej. Lekarze coraz częściej powtarzali mi o możliwości odłączenia go od aparatury. Nikt nie wierzył w to, że się obudzi. Nikt poza mną. Ja czułam, że jeżeli Louis mnie kocha, nie pozwoli odejść Horanowi i w jakiś sposób przekupi tych na górze, aby go przywrócili do życia. 
W moich myślach nie było nikogo innego niż Nialla. Już nie próbowałam go sobie wybić z głowy. Wiedziałam, że jeżeli uczucie, którym go darze jest taki silne, to nigdy nie zniknie. Chociażbym bardzo chciała się go pozbyć. Nie walczyłam z tym uczuciem. Pragnęłam, aby blondyn w końcu dowiedział się co do niego czuję. Może było to nie w porządku wobec Louisa, ale z drugiej strony sam w liście napisał, abym ułożyła sobie z kimś życie. Na nowo. A ja wiedziałam, że tym kimś, jest Niall. Całe dnie myślałam jak powiedzieć mu to co czuję. Może po prostu w ten sposób co on ? Chciałam w końcu znów poczuć jego usta na moich. Ciepłe, delikatne... To było silniejsze ode mnie. Może nie zdawałam sobie sprawy, ale byłam uzależniona od niego. Codziennie przychodziłam do niego o 11 i siedziałam, aż któryś z chłopców po mnie nie przyjdzie. Gdy pewnego dnia miałam rano badania i o 11 siedziałam jeszcze z Zaynem w gabinecie ginekologa, myślałam, że zwariuję. Chciałam się znaleźć natychmiast koło Niallera. Spojrzałam na jego bladą rękę. A jeżeli lekarze mają rację i on nigdy się już nie obudzi ? Wiedziałam, że kiedyś zacznę w końcu o tym myśleć. Czemu akurat teraz ? Bo byłam na skraju wytrzymania ? Chciałam usłyszeć jego głos. Poczuć jego dłonie na policzku. Jego wargi na moich... Westchnęłam i spojrzałam na jego ledwie widoczną twarz. 
-Niall... Kocham Cię. - w końcu wypowiedziałam te dwa słowa. Po moim policzku pociekła łza. Spojrzałam w dół i pozwoliłam płynąć następnym...



Szczerze, uważacie, że wątek Niallera to jakieś SF ? Bo ja nie wiem jak wy to odczuwacie, ale ja wierze w takie rzeczy, więc postanowiłam tak to ukazać ((; I co zadowolone, że trochę Louisa też się pojawiło ? ;D No i troszkę szczęścia w tym samym wątku qq;

Bardzo dziękuję za komentarz od Anonimka. ,,Kocham twojego bloga. Jeśli bym tylko mogła i miałabym odpowiednią władzę to chętnie wydałabym to opowiadanie jako książkę. Dziewczyno masz talent. ;**
To opowiadanie jest jednym z najlepsiejszych jakie kiedykolwiek czytałam ;***"

Bardzo dziękuję za miłe słowa ! Czytam wszystkie wasze komentarze, które na prawdę podnoszą mnie na duchu. Sama chciałabym kiedyś wydać książkę, mam nadzieję, że kilka osób by kupiło ;D 
I nie myślcie tutaj, że kogoś wyróżniam, bo wszystkie komentarze są na prawdę wzruszające ;***

Dziękuję za ponad 45 000 wejść i 99 obserwatorów ! Jesteście najlepsi ! ♥ 

Pozdrawiam
black.character

czwartek, 31 maja 2012

pięćdziesiąty trzeci ♥

!!! PRZECZYTAJ OPIS POD ROZDZIAŁEM !!!

-NIALL-


Chodziłem nerwowo po całym korytarzu. Napisałem do chłopaków. Obiecali być jak najszybciej. Usiadłem na jednym z krzeseł i schowałem twarz w dłoniach. Bałem się. Tak strasznie chciałem, żeby było z nią wszystko w porządku. Ni darowałbym sobie, jeśli coś by się jej stało. Zresztą Zayn pewnie zrównałby mnie z ziemią. Nie wyobrażam sobie jak Abby poradziłaby sobie z kolejną stratą ukochanej osoby. Usłyszałem skrzypnięcie drzwi, więc automatycznie podniosłem się i spojrzałem na lekarze w białym fartuchu, który wyszedł z pokoju do którego zaprowadzony Abby.
-I co z nią ? - zapytałem nie mogąc się powstrzymać. Czułem jak bicie mojego serca odbija się echem po ścianach. Tupałem niecierpliwie nogą, a ręce założyłem za głowę. Lustrowałem twarz doktora, która niestety nie ukazywała żadnych emocji.
-A Pan to ktoś z rodziny ? - odpowiedział mi pytaniem i uniósł podejrzliwie jedną brew.
-Tak. Nie. To znaczy... Jestem jej przyjacielem. - język mi się plątał,a ręce pociły z nerwów.
-Hmm... - zamyślił się i przeczesał kciukiem swojego siwiejącego wąsa. - Z Panną Spencer wszystko w porządku. Za dużo nerwów i wycieńczenia. Powinna więcej odpoczywać, a Pan musi postarać się, aby miała mniej zmartwień.
Na te słowa, kamień spadł mi z serca. Jeszcze kilka minut temu , przed oczami malowały mi się najgorsze sceny. Wypuściłem powietrze z płuc i uśmiechnąłem się delikatnie.
-A dziecko ?
-Z dzieckiem też wszystko w jak najlepszym porządku. Zrobimy tylko badania kontrolne i jutro około południa, Panna Spencer będzie mogła wyjść. - poinformował mnie, a ja pokiwałem głową.
-A mógłbym ją zobaczyć ? - zapytałem z nutką nadziei i przygryzłem nerwowo dolną wargę. Lekarz odetchnął głęboko i pokiwał głową.
-No dobrze. Ale tylko chwilę, bo teraz musi odpoczywać. - poklepał mnie po ramieniu na odchodne, a ja odetchnąłem głęboko. Nacisnąłem klamkę i po cichutku wszedłem do środka. Na łóżku szpitalnym w świetle lamp, szatynka leżała bezbronnie z zamkniętymi oczyma. Delikatnie usiadłem na krzesełku obok jej łóżka. Ani drgnęła. Przez chwilę się wahałem, ale w końcu, drżącą rękę, dotknąłem jej dłoni. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Niall...
-Nic nie mów. - przerwałem jej unosząc dłoń w górę. Spojrzałem na czubki swoich butów. Nie wiedziałem dokładnie co jej powiedzieć. Przepraszam, że Cię pocałowałem, ale kocham Cię ? Idiotyzm... - Abby posłuchaj. Przepraszam Cię za ten pocałunek. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić mojego zachowania. To nigdy nie powinno się wydarzyć.
-Niall... Ja... - spojrzałem w jej oczy, które były pełne smutku i wycieńczenia. Domyślałem się, że nie wie co powiedzieć. - To co się stało w ogrodzie...
-Abby ! - do pokoju wleciała pozostała trójka z Zaynem na czele. - Nawet nie wiesz jak się o Ciebie bałem. - odezwał się pierwszy braciszek i przytulił do siebie siostrzyczkę.
-Nieźle nas nastraszyłaś. - dodał Liam i pogłaskał ją po policzku. Czemu ja tak nie potrafiłem? Tak po prostu podejść i okazać trochę czułości. Bez skrępowania...
-Dobra spadać. Teraz ja. - Harry przepchnął się między dwójką i wtulił w szatynkę. - Będę wujkiem ? - zapytał z uśmiechem na ustach na co Abby zachichotała.
-Będziesz chociaż się tego boje. - pacnęła go delikatnie w głowę, a te automatycznie zarzucił swoje włosy na bok.
-Siostra idziemy, bo musisz odpoczywać, ale jutro przyjeżdżamy po Ciebie pamiętaj. - Zayn zagroził jej palcem, a ta wywróciła oczami. - Śpij dobrze. - pocałował ją w policzek i ruszył do wyjścia. Pozostała dwójka też się pożegnała.
-Niall idziesz ? - zapytał Liam przy drzwiach.
-Tak. Dobranoc. - podniosłem się i pocałowałem Abby w czoło. Nawet na nią nie patrząc, wyszedłem z sali i ruszyłem z chłopakami ku wyjściu.


-ABBY-


Odprowadziłam Nialla wzrokiem i tempo wpatrywałam się w drzwi mając nadzieję, że zaraz się w nich pojawi. Chwila chwila. Co ja bredziłam ? Potrząsnęłam głową i położyłam się wygodnie. Przewróciłam się na bok chcąc zapomnieć o dzisiejszym dniu. Zamknęłam oczy, ale natychmiast ujrzałam przed nimi parę pięknych, lagunowych oczu. Na powrót je otworzyłam. Przykryłam głowę poduszką. Czemu nie mogłam o nim teraz zapomnieć ? A ten pocałunek... Na samą myśl o tym robi mi się gorąco, a w brzuchu buszuje stado motyli. Czemu? Nie miałam zielonego pojęcia. Przecież nie mogłam nic czuć do Nialla. NIC. On był po prostu przyjacielem i tyle. Przewróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy, chcąc pogrążyć się w snach... Minęło z pół godziny, a ja robiłam się coraz mniej senna.
-Kogo ja oszukuję ? - zapytałam sama siebie, gapiąc się tempo w sufit. Niall zakręcił mi w głowie. Odetchnęłam głęboko. Nie, nie mogę tego zrobić Louisowi. Nie mogę się zakochać. Nie chcę.
Poczułam jak po moich policzkach powoli spływają pojedyncze łzy. Czemu to wszystko musiało być takie trudne ? Biłam się z myślami pośród czterech ścian. Jedyne na co miałam teraz ochotę, to ujrzeć uśmiechniętą od ucha do ucha twarz blondynka. Czemu ? Sama nie wiedziałam. A gdy tylko pomyślałam o naszym pocałunku, miałam ochotę ponownie zatonąć w jego ustach.
Czułam się z tym źle. Nie powinnam myśleć o Horanie w ten sposób. Ale nie mogłam się oszukiwać. Te dwa miesiące ukazały moje uczucie do niego. Tak mi brakowało jego głosu, tego troskliwego tonu, tych niebieskich oczu...


-NIALL-


Obudziłem się dość wcześnie. Mimo, że ze szpitala wróciliśmy o 2 w nocy i opowiadałem chłopakom co się stało, to czułem się wypoczęty. Zegarek wskazywał godzinę 8:00. Po cichu wstałem i poszedłem do swojego pokoju. Wyjąłem z szafy pierwsze ciuchy, które padły mi w ręce. poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem odświeżający prysznic. Zszedłem na dół, do kuchni i przygotowałem dla siebie kanapkę. Łyknąłem gorącej herbaty i zawiązałem sobie buty. Wziąłem kolejny łyk i z moim śniadaniem w ręce, opuściłem po cichu dom. Postanowiłem się przejść do szpitala. W końcu nie znajdował się daleko.
Pielęgniarka wpuściła mnie na salę, w której leżała Abby. Dziewczyna jeszcze spała, a ja nie miałem zamiaru jej budzić. Promienie słońca, które padały na jej twarz dodawały jej uroku. Uśmiechnąłem się delikatnie i wsadziłem do wazonu wcześniej kupiony bukiet tulipanów. Usiadłem na krzesełku tak jak wczoraj i po prostu przyglądałem się dziewczynie. O tej chwili właśnie myślałem przez całą noc. Aby znaleźć się koło niej. po prostu móc pobyć z nią sam na sam. Kciukiem pogładziłem jej dłoń. Siedziałem tak może z godzinę. Sam zresztą straciłem rachubę czas.
-Wiesz, że Cię kocham prawda ? - wypaliłem ni stąd ni zowąd i od razu wyprostowałem się. Dziewczyna jednak nie otworzyła oczu. Czyli nie słyszała ? Dzięki Bogu. A może... Sam nie wiedziałem czy chcę, aby usłyszała ode mnie te słowa. - Stale o Tobie myślę. Przez te całe dwa miesiące Louis nie dawał mi spokoju. Co noc odwiedzał mnie we śnie i wypowiadał stale trzy słów. 'Zaopiekuj się nią'. A co ja robię ? Przeze mnie wylądowałaś w szpitalu. Przez moją głupotę te kilka tygodni było dla Ciebie koszmarem. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Ale mam nadzieję, że kiedyś mnie zrozumiesz... - nawet nie wiem kiedy zaczęłam na głos mówić to, co myślę. Mojego potoku słów nie dało się zatrzymać. Chciałem jej powiedzieć co czuję. Nawet jeśli nie słyszy, nie słucha. Po prostu musiałem to z siebie wyrzucić. - To co stało się wczoraj to...
-Niall... - usłyszałem głos dziewczyny i dopiero teraz zorientowałem się, że mówię patrząc na jej dłoń. Nie wiedziałem od kiedy się przysłuchiwała. Podniosłem głowę i ujrzałam zapłakaną twarz dziewczyny.
-Abby ? Co się stało ? - przybliżyłem się krzesłem, ale ta pokiwała głową jakby chciała mi powiedzieć, że mam się nie zbliżać.
-Po co mi to wszystko mówisz ? - zapytała łamiącym się głosem. - Czy ty nie rozumiesz, że my nie możemy być razem ? Twoje słowa nic dla mnie nie znaczą. Nic. - ostatnie słowa zabolały. Ścisnęło mnie za serce i gardło. Nie myśląc nawet co robię wyszedłem z pokoju, zostawiając zapłakaną Abby i opuściłem szpital. Biegłem przed siebie, nie zwracając uwagi na przechodniów. W głowie cały czas szumiały mi tylko słowa Abby. 'Twoje słowa nic dla mnie nie znaczą'. Poczułem jak do oczu cisną mi się łzy. Przyspieszyłem. Biegłem teraz na oślep. Obraz był zamazany. Skręciłem w prawo i usłyszałem potężny dźwięk klaksonu. Nim zdążyłem się obrócić, już leżałem na ziemi. Zobaczyłem mroczki przez oczami, a później ciemność...

-ABBY-

Gdy Niall wyszedł, rozryczałam się jak mała dziewczynka. Podkurczyłam kolana i objęłam je rękoma. Dlaczego tak się do niego zwróciłam ? Przecież wszystko to, co powiedziałam, było jednym, wielkim kłamstwem. Darzyłam go jakimś silnym uczuciem, ale sama sobie zaprzeczałam. Czemu ? Bo uzmysłowiłam sobie, że jeżeli nie ma Louisa, to nie mogę być z kimkolwiek innym. No i miałam rację. Louis był tym jedynym. Nie mogłabym mu tego zrobić. Nie zasługiwał na to. Kocha się raz i to na całe życie. I to Boo Bear był TYM jedynym.
Przecież nie można kochać kilka osób na raz, prawda? Chociaż jakby pomyśleć nad tym to kochałam Louisa, Zayna, Rodziców, Siostrę, Lolę i całą moją rodzinę... Przecież w moim sercu jest też miejsce dla Nialla. Tak dokładnie tak. Muszę go przeprosić, gdy się zobaczymy. Powiem mu, że na razie chcę tylko, aby się mną zaopiekował. Tak będzie najlepiej.
-Potrącił go tir, nie mógł wyhamować. Cud, że chłopak jeszcze żyje. - usłyszałam głos kobiety za drzwiami. Wstałam z łóżka i chwytając się ramy łóżka, doczłapałam do drzwi. Wyjrzałam z nich i zobaczyłam, że wiozą kogoś na łóżku.
-Na sale, natychmiastowa operacja. - usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny, który pchał łóżko. Przejechali obok moich drzwi, a ja dojrzałam zakrwawione blond włosy na łóżku. Chłopak był ubrany tak samo jak... Niall !!! Zaczęłam oddychać głęboko, a moje serce omal nie wyskoczyło z piersi.
-Proszę pani, czy wszystko w porządku ? - usłyszałam głos pielęgniarki.
-Ja... Ja... Kto jechał na tym łóżku ? - zapytałam wskazując miejsce w którym przed chwilą znajdowali się sanitariusze.
-Jakiś młody nastolatek miał zderzenie z tirem.
-Co mu jest ? - zapytałam coraz bardziej zniecierpliwiona.
-Czeka go operacja. Inaczej może wylądować na wózku.
Po tych słowach zamarłam.
-Na... wózku ? - kobieta pokiwała głową utwierdzając mnie w myśli. Łzy zaczęły obficie wypływać z moich policzków. Po chwili osunęłam się na ziemię. Miałam ochotę umrzeć...




Kochane pierwsza sprawa to taka, że zasmucił mnie jeden komentarz. Mianowicie ,,wiesz uwielbiam twojego bloga ale nigdy ci tego nie wybaczę że zabiłaś jednego z nich jak mogłaś a zwłaszcza Louisa
jeśli jesteś fanką one direction to się wstydź".
Anonimowa autorko, to, że zabiłam Louisa nie znaczy wcale, że nie jestem directionerką. Louisa lubię najbardziej z całego zespołu, a to, że uśmierciłam go w tym opowiadaniu to już moja własna wyobraźnia. W końcu umarł mój Louis z wyobraźni, bo to jaki na prawdę jest Tomlinson, nikt nie wie, jeśli nie zna go osobiście. Także bardzo przepraszam, że tak to odebrałaś.

Druga sprawa, dziękuję wszystkim, które głosowały na mnie na Blog miesiąca: czerwiec 2012 . Kochane to nie jest jednak koniec. Strasznie byłabym wdzięczna jeżeli oddawałybyście swoje głosy CODZIENNIE na numer 10. Pomogłybyście mi w ten sposób.
Trzecia sprawa. Wiem, że krótki i, że dużo Nialla i Abby. Mam nadzieję, że nie macie za to do mnie pretensji ? Gorsza wiadomość to taka, że kończą mi się pomysły i to co wypisuję nie jest planowane. Zobaczymy co z tego wyjdzie.


Rozdział dedykuję wszystkim czytelniczką, które dotrwały, aż do 53 rozdziału <3


Pozdrawiam
black.character

niedziela, 27 maja 2012

pięćdziesiąty drugi ♥

PRZECZYTAJ OPIS POD ROZDZIAŁEM !!!


Nagle poczułam mocny ścisk w brzuchu. Moja ręka automatycznie tam spoczęła.
-Coś nie tak ? - zapytała Joannah, a ja przygryzłam dolną wargę.
-Jest coś czego jeszcze nie wiesz... - zaczęłam, a ona spojrzała na mnie swoimi oczętami pełnymi niepewności. - Jestem w trzecim miesiącu ciąży, a ojcem jest Louis. - wypowiedziałam jednym tchem nie spuszczając kobiety z oczu. Jej twarz nie wyrażała żadnej emocji. Smutek ? Rozpacz? Radość ? Sama nie wiedziałam...
-Jesteś w ciąży z moim Lou ? - zapytała najwyraźniej nie mogąc uwierzyć w moje słowa, a ja pokiwałam głową. - Boże jak się cieszę ! - przytuliła mnie mocno i ucałowała w policzek. - Zostanę babcią. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Po naszych policzkach polały się łzy. Tym razem były to łzy szczęścia. Po raz kolejny zdałam sobie sprawę z tego, że Louis będzie już zawsze z nami. Ten mały człowieczek, który jest w moim brzuszku to owoc naszej miłości. To on będzie mi o nim przypominał. Nam przypominał.
Co jakiś czas zalewałyśmy się słonymi łzami. Puściłam płytę, którą Louis nagrał dla mnie i kolejna porcja słonych kropli. Zdjęcie Lou. Następna. Opowiedziałam też najgorszą historię. O tym jak to się stało, że Tomlinson zmarł. Najtrudniejsza chwila w moim życiu. Nikomu nie życzę, aby musiał opowiadać rodzicielce jak zginęło jej dziecko.
Późnym wieczorem położyłam się do łóżka, a Harry obok mnie. Cały czas świdrował mnie wzrokiem. Czułam to pomimo, że patrzyłam na sufit.
-Co jest ? - zapytałam przekręcając głowę w jego stronę.
-Jestem z Ciebie dumny, Abby. Wiedziałem, że sobie poradzisz. - pocałował mnie w głowę i posłał delikatny uśmiech.
-Chociaż ty jeden w to wierzyłeś. - uniosłam na sekundę kąciki moich ust, aby po chwili wróciły ku dołowi. - Dobranoc. - powiedziałam i przekręciłam się na bok.
-Spij dobrze. - odpowiedział i sam ułożył się w wygodnej pozycji. Po moich policzkach poleciały łzy. Nie ścierałam ich. Wręcz przeciwnie. Kazałam im swobodnie spływać po moich policzkach. Było mi tak cholernie źle. Jego już nie było. Przez te kilkanaście tygodni przyswajałam to sobie w głowie, ale jednak moje myśli nie dawały mi o tym zapomnieć. Czułam, że moje serce rozpadło się na miliony kawałeczków. Chciałabym porozmawiać z Lou. Nie pogadać do drzewka. Chcę usłyszeć jego głos. Zobaczyć jego zaróżowiałe policzki i zniewalający uśmiech. Móc go przytulić do siebie. Poczuć go. Niestety nie wszystkie marzenia się spełniają. A już na pewno nie te...


♦♦♦

Z pisakiem w ręku podeszłam do kalendarza, wiszącego na drzwiach od pokoju. Skreśliłam następny dzień i westchnęłam. Dzisiaj był 24 marzec. Jestem w 5 miesiącu ciąży, która rozwija się prawidłowo. Złapałam się za brzuszek i pogładziłam go.
-Jeszcze długa droga przed nami. - zwróciłam się do niego i uśmiechnęłam blado. Nacisnęłam klamkę i wyszłam z pokoju. Skierowałam się schodami w dół na kolację. W kuchni zastałam Nialla, ale gdy tylko mnie zobaczył, wyszedł. Od razu straciłam apetyt. Usiadłam na krześle i podparłszy się łokciami o blat, schowałam twarz w dłoniach.
Kilka dni po moim powrocie od mamy Lou, Niall pojechał do rodziny, do Irlandii na trzy tygodnie. Po powrocie, to już nie był ten sam Niall. Zamiast wrócić wypoczęty, miałam wrażenie, że tylko się wymęczył. Miał oczy podkrążone, schudł, a jego skóra nabrała jakby bladszego odcienia. Ale nie to było najgorsze, ale stosunek do mnie. Na początku próbowałam z nim rozmawiać czy coś się stało, ale odpowiadał mi tylko szorstkim nie. Z czasem się do tego przyzwyczaiłam. Nasza dzienna rozmowa polegała na przywitaniu się i pytaniu z jego strony ,,jak się czujesz?". Za każdym razem odpowiadałam i zadawałam to samo pytanie, lecz on zachowywał się jakby nic nie słyszał. Po prostu najzwyczajniej w świecie olewał mnie. Najgorsze było to, że nie miałam pojęcia dlaczego ? Nie raz analizowałam wszystkie słowa skierowane w jego stronę i nie wiedziałam co go tak uraziło. Co takiego zrobiłam, że się do mnie nie odzywał ?! Zayn już interweniował, ale nic z tego nie wyszło... Sama też chodziłam jak idiotka po korytarzu, tupiąc energicznie nogami pod pokojem blondyna. Nie reagował. Po prostu pogłaśniał muzykę i zamykał drzwi. Tęskniłam za nim. Tak cholernie tęskniłam. Chciałam z nim porozmawiać jak kiedyś. Przytulić mocno do siebie. Potrzebowałam go. Dlatego tak czuwałam pod drzwiami. Miałam nadzieję, że zaraz wyjdzie z pokoju i powie, że to wszystko to tylko głupi żart i wszystko teraz będzie jak dawniej. Jednak to tylko złudzenia...
A co z Zaynem ? Na szczęście szybko pozbierał się po rozstaniu z Tatianą. Wbił sobie do głowy, że jeżeli tak zrobiła, to nie była jego warta. Chciałabym być taka jak on. Niestety byłam o wiele mniej pewna... Malik ponownie się uśmiechał i wychodził razem z Liamem czy Harrym na kręgle, pływalnie i inne miejsca. Podobało mi się to, że chłopcy pogodzili się ze stratą JEGO. Ja też coraz lepiej sobie radziłam, ale ta sprawa z Niallem nie dawała mi spokoju...

-NIALL-

Czułem się źle. Cholernie źle. Zachowywałem się jak ostatni kretyn, olewając Abby. Ale co miałem zrobić ? Uczucie, którym ją darzyłem z dnia na dzień nasilało się jeszcze bardziej. Gdy byłem w Irlandii nie spałem po nocach, myśląc czy wszystko z nią w porządku, czy dobrze się czuje... Louis często nawiedza mnie w snach. Jedyne co robi to wyrzuca z siebie całą złość na mnie. Wiem, zachowuje się idiotycznie, ale nie mogę tak po prostu iść do niej i powiedzieć jej, że ją kocham. Zaszkodziłoby to i mnie i jej. Dlatego staram się ją unikać, nie odzywać się i miejmy nadzieję, że to pomoże...
Kogo ja oszukuję ?! Przecież nigdy o niej nie zapomnę. Tymbardziej, gdy Lou będzie dzień w dzień powtarzał mi, że mam jej powiedzieć co czuję, że mam u niego wolną rękę, że mam się nią zaopiekować... Mam już tego serdecznie dość ! Podniosłem się z łóżka i podszedłem do wieży. Wyłączyłem ją. Jak zwykle chciałem zakłócić kroki Abby... Wyszedłem na balkon i oparłem się o balustradę. Byłem w domu sam z NIĄ. Spojrzałem w dół, na ogród i na drzewko, które wydawało się już minimalnie większe. Wychyliłem się bardziej i zobaczyłem, że siedzi na ławce...
-Louis ja już nie wiem co robić... - zaczęła przemawiać do przyjaciela i podkurczyła kolana, obejmując je ramionami. - Niall mnie cały czas olewa. Nic się nie zmieniło. Nie mam pojęcia co ja takiego zrobiłam, że on jest taki okrutny. Czemu mnie skazuje na takie cierpienie ? Strasznie mi go brakuje. Proszę pomóż mi... - nie mogłem wytrzymać. Niall idioto co ty wyrabiasz ?! przecież ona jest w ciąży, nie powinna się stresować, a teraz cierpi i to przez Ciebie. Odepchnąłem się od balustrady i wybiegłem z pokoju jak torpeda. Zbiegłem po schodach starając się nie potknąć o moje nogi. Wyszedłem otwartymi drzwiami do ogrodu.
-Abby... - zacząłem, a dziewczyna przeniosła swój wzrok na mnie. Widziałem zdziwienie wymalowane na jej twarzy. - Strasznie Ce przepraszam za to, że jestem takim kretynem. Ja to robię tylko dla naszego dobra.
-Dobra ? I jak myślisz, teraz jest lepiej ? - zapytała podnosząc się z drewnianej ławki.
-Ty tego nie rozumiesz. Uwierz mi, dobrze jest tak jak jest...
-Jak nie rozumiem to mi wytłumacz. - zaczęła idąc powoli w moim kierunku. - Wytłumacz mi co takiego zrobiłam, że masz mnie gdzieś ? To jest dla mnie dobre ? Tak myślisz ? - podnosiła głos i stała już niebezpiecznie blisko. - Powiedz do cholery dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać ?!
Nie wytrzymałem. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu nachyliłem się nad nią i złączyłem nasze wargi w czułym pocałunku. Dziewczyna znieruchomiała. Oderwałem się od niej powoli, patrząc głęboko w oczy.
-Dlatego. - odpowiedziałem na jej pytanie, a ona otworzyła delikatnie usta. Przygotowywałem się na zetknięcie z jej pięścią, ale nic takiego nie nastąpiło. - I co teraz już rozumiesz ? - zapytałam, ale odpowiedzi nie otrzymałem. Zamiast tego oczy Abby powędrowały ku górze, a jej ciało stoczyło się na dół. W ostatniej chwili zdążyłem ją złapać. - Abby ! Co się dzieje ? - zapytałem klepiąc ją delikatnie po policzku. Otworzyła delikatnie oczy i syknęła z bólu, a jej ręce powędrowały do brzucha. - Coś z dzieckiem ?
-Boli. - odparła tylko, a ja uniosłem ją na rękach. Szybko wszedłem z nią do domu i położyłem delikatnie na kanapie. Zacząłem nerwowo szukać kluczy od auta.
-Cholera gdzie jesteście !? - warknąłem, a po chwili usłyszałem brzdęk w kurtce. Wyjąłem je i podszedłem do Abby. - Wszystko będzie dobrze. Oddychaj. - Wziąłem ją na ręce i wyszedłem z domu. Wpakowałem ją do auta i zająłem miejsce kierowcy. Z piskiem opon odjechaliśmy do szpitala. Bałem się. Strasznie się bałem. To wszystko przeze mnie. Co mnie napadło, że ją pocałowałem ? Idiota ! Zaparkowałem pod szpitalem i z Abby na rękach, podążyłem do wejścia. Przyjęli ją od razu, a mi kazali zostać na korytarzu. Zacząłem chodzić nerwowo w tę i z powrotem. Rwałem sobie włosy z głowy. Jeżeli cos jej się stanie, to będzie tylko i wyłącznie moja wina. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nigdy...


Dziewczyny pierwsza sprawa. Biorę udział w konkursie Blog miesiąca: czerwiec 2012 . Od poniedziałku można tam głosować na mnie. Mam numer 10 !! Kochane, jeżeli podoba Wam się mój blog, to proszę zajrzyjcie tam ! Numer 7 to też mój blog, który prowadzę z panią Horan . Również zachęcam do głosowania ((;
Przepraszam strasznie, że tak długo musiałyście czekać na takie coś ;/ Może wyzwiecie mnie za ten rozdział, ale w końcu macie relację Abby-Niall. Kochane jeszcze kilka rozdziałów i chyba koniec... Moje pomysły na tego bloga są na wyczerpaniu. Teraz opisują wszystko na spontanie... Wcześniej miałam coś w głowie i to realizowałam. Teraz wszystko jest na tzw. poczekaniu. Mam nadzieję, że i tak się spodoba ((;
To jak szybko nabijają się wejścia jest niewiarygodne ! Wczoraj jak patrzyłam było 40 000, a dzisiaj ponad 41 000 !! Jak wy to robicie ?
Kocham Was ♥
black.character