czwartek, 31 maja 2012

pięćdziesiąty trzeci ♥

!!! PRZECZYTAJ OPIS POD ROZDZIAŁEM !!!

-NIALL-


Chodziłem nerwowo po całym korytarzu. Napisałem do chłopaków. Obiecali być jak najszybciej. Usiadłem na jednym z krzeseł i schowałem twarz w dłoniach. Bałem się. Tak strasznie chciałem, żeby było z nią wszystko w porządku. Ni darowałbym sobie, jeśli coś by się jej stało. Zresztą Zayn pewnie zrównałby mnie z ziemią. Nie wyobrażam sobie jak Abby poradziłaby sobie z kolejną stratą ukochanej osoby. Usłyszałem skrzypnięcie drzwi, więc automatycznie podniosłem się i spojrzałem na lekarze w białym fartuchu, który wyszedł z pokoju do którego zaprowadzony Abby.
-I co z nią ? - zapytałem nie mogąc się powstrzymać. Czułem jak bicie mojego serca odbija się echem po ścianach. Tupałem niecierpliwie nogą, a ręce założyłem za głowę. Lustrowałem twarz doktora, która niestety nie ukazywała żadnych emocji.
-A Pan to ktoś z rodziny ? - odpowiedział mi pytaniem i uniósł podejrzliwie jedną brew.
-Tak. Nie. To znaczy... Jestem jej przyjacielem. - język mi się plątał,a ręce pociły z nerwów.
-Hmm... - zamyślił się i przeczesał kciukiem swojego siwiejącego wąsa. - Z Panną Spencer wszystko w porządku. Za dużo nerwów i wycieńczenia. Powinna więcej odpoczywać, a Pan musi postarać się, aby miała mniej zmartwień.
Na te słowa, kamień spadł mi z serca. Jeszcze kilka minut temu , przed oczami malowały mi się najgorsze sceny. Wypuściłem powietrze z płuc i uśmiechnąłem się delikatnie.
-A dziecko ?
-Z dzieckiem też wszystko w jak najlepszym porządku. Zrobimy tylko badania kontrolne i jutro około południa, Panna Spencer będzie mogła wyjść. - poinformował mnie, a ja pokiwałem głową.
-A mógłbym ją zobaczyć ? - zapytałem z nutką nadziei i przygryzłem nerwowo dolną wargę. Lekarz odetchnął głęboko i pokiwał głową.
-No dobrze. Ale tylko chwilę, bo teraz musi odpoczywać. - poklepał mnie po ramieniu na odchodne, a ja odetchnąłem głęboko. Nacisnąłem klamkę i po cichutku wszedłem do środka. Na łóżku szpitalnym w świetle lamp, szatynka leżała bezbronnie z zamkniętymi oczyma. Delikatnie usiadłem na krzesełku obok jej łóżka. Ani drgnęła. Przez chwilę się wahałem, ale w końcu, drżącą rękę, dotknąłem jej dłoni. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Niall...
-Nic nie mów. - przerwałem jej unosząc dłoń w górę. Spojrzałem na czubki swoich butów. Nie wiedziałem dokładnie co jej powiedzieć. Przepraszam, że Cię pocałowałem, ale kocham Cię ? Idiotyzm... - Abby posłuchaj. Przepraszam Cię za ten pocałunek. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić mojego zachowania. To nigdy nie powinno się wydarzyć.
-Niall... Ja... - spojrzałem w jej oczy, które były pełne smutku i wycieńczenia. Domyślałem się, że nie wie co powiedzieć. - To co się stało w ogrodzie...
-Abby ! - do pokoju wleciała pozostała trójka z Zaynem na czele. - Nawet nie wiesz jak się o Ciebie bałem. - odezwał się pierwszy braciszek i przytulił do siebie siostrzyczkę.
-Nieźle nas nastraszyłaś. - dodał Liam i pogłaskał ją po policzku. Czemu ja tak nie potrafiłem? Tak po prostu podejść i okazać trochę czułości. Bez skrępowania...
-Dobra spadać. Teraz ja. - Harry przepchnął się między dwójką i wtulił w szatynkę. - Będę wujkiem ? - zapytał z uśmiechem na ustach na co Abby zachichotała.
-Będziesz chociaż się tego boje. - pacnęła go delikatnie w głowę, a te automatycznie zarzucił swoje włosy na bok.
-Siostra idziemy, bo musisz odpoczywać, ale jutro przyjeżdżamy po Ciebie pamiętaj. - Zayn zagroził jej palcem, a ta wywróciła oczami. - Śpij dobrze. - pocałował ją w policzek i ruszył do wyjścia. Pozostała dwójka też się pożegnała.
-Niall idziesz ? - zapytał Liam przy drzwiach.
-Tak. Dobranoc. - podniosłem się i pocałowałem Abby w czoło. Nawet na nią nie patrząc, wyszedłem z sali i ruszyłem z chłopakami ku wyjściu.


-ABBY-


Odprowadziłam Nialla wzrokiem i tempo wpatrywałam się w drzwi mając nadzieję, że zaraz się w nich pojawi. Chwila chwila. Co ja bredziłam ? Potrząsnęłam głową i położyłam się wygodnie. Przewróciłam się na bok chcąc zapomnieć o dzisiejszym dniu. Zamknęłam oczy, ale natychmiast ujrzałam przed nimi parę pięknych, lagunowych oczu. Na powrót je otworzyłam. Przykryłam głowę poduszką. Czemu nie mogłam o nim teraz zapomnieć ? A ten pocałunek... Na samą myśl o tym robi mi się gorąco, a w brzuchu buszuje stado motyli. Czemu? Nie miałam zielonego pojęcia. Przecież nie mogłam nic czuć do Nialla. NIC. On był po prostu przyjacielem i tyle. Przewróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy, chcąc pogrążyć się w snach... Minęło z pół godziny, a ja robiłam się coraz mniej senna.
-Kogo ja oszukuję ? - zapytałam sama siebie, gapiąc się tempo w sufit. Niall zakręcił mi w głowie. Odetchnęłam głęboko. Nie, nie mogę tego zrobić Louisowi. Nie mogę się zakochać. Nie chcę.
Poczułam jak po moich policzkach powoli spływają pojedyncze łzy. Czemu to wszystko musiało być takie trudne ? Biłam się z myślami pośród czterech ścian. Jedyne na co miałam teraz ochotę, to ujrzeć uśmiechniętą od ucha do ucha twarz blondynka. Czemu ? Sama nie wiedziałam. A gdy tylko pomyślałam o naszym pocałunku, miałam ochotę ponownie zatonąć w jego ustach.
Czułam się z tym źle. Nie powinnam myśleć o Horanie w ten sposób. Ale nie mogłam się oszukiwać. Te dwa miesiące ukazały moje uczucie do niego. Tak mi brakowało jego głosu, tego troskliwego tonu, tych niebieskich oczu...


-NIALL-


Obudziłem się dość wcześnie. Mimo, że ze szpitala wróciliśmy o 2 w nocy i opowiadałem chłopakom co się stało, to czułem się wypoczęty. Zegarek wskazywał godzinę 8:00. Po cichu wstałem i poszedłem do swojego pokoju. Wyjąłem z szafy pierwsze ciuchy, które padły mi w ręce. poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem odświeżający prysznic. Zszedłem na dół, do kuchni i przygotowałem dla siebie kanapkę. Łyknąłem gorącej herbaty i zawiązałem sobie buty. Wziąłem kolejny łyk i z moim śniadaniem w ręce, opuściłem po cichu dom. Postanowiłem się przejść do szpitala. W końcu nie znajdował się daleko.
Pielęgniarka wpuściła mnie na salę, w której leżała Abby. Dziewczyna jeszcze spała, a ja nie miałem zamiaru jej budzić. Promienie słońca, które padały na jej twarz dodawały jej uroku. Uśmiechnąłem się delikatnie i wsadziłem do wazonu wcześniej kupiony bukiet tulipanów. Usiadłem na krzesełku tak jak wczoraj i po prostu przyglądałem się dziewczynie. O tej chwili właśnie myślałem przez całą noc. Aby znaleźć się koło niej. po prostu móc pobyć z nią sam na sam. Kciukiem pogładziłem jej dłoń. Siedziałem tak może z godzinę. Sam zresztą straciłem rachubę czas.
-Wiesz, że Cię kocham prawda ? - wypaliłem ni stąd ni zowąd i od razu wyprostowałem się. Dziewczyna jednak nie otworzyła oczu. Czyli nie słyszała ? Dzięki Bogu. A może... Sam nie wiedziałem czy chcę, aby usłyszała ode mnie te słowa. - Stale o Tobie myślę. Przez te całe dwa miesiące Louis nie dawał mi spokoju. Co noc odwiedzał mnie we śnie i wypowiadał stale trzy słów. 'Zaopiekuj się nią'. A co ja robię ? Przeze mnie wylądowałaś w szpitalu. Przez moją głupotę te kilka tygodni było dla Ciebie koszmarem. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Ale mam nadzieję, że kiedyś mnie zrozumiesz... - nawet nie wiem kiedy zaczęłam na głos mówić to, co myślę. Mojego potoku słów nie dało się zatrzymać. Chciałem jej powiedzieć co czuję. Nawet jeśli nie słyszy, nie słucha. Po prostu musiałem to z siebie wyrzucić. - To co stało się wczoraj to...
-Niall... - usłyszałem głos dziewczyny i dopiero teraz zorientowałem się, że mówię patrząc na jej dłoń. Nie wiedziałem od kiedy się przysłuchiwała. Podniosłem głowę i ujrzałam zapłakaną twarz dziewczyny.
-Abby ? Co się stało ? - przybliżyłem się krzesłem, ale ta pokiwała głową jakby chciała mi powiedzieć, że mam się nie zbliżać.
-Po co mi to wszystko mówisz ? - zapytała łamiącym się głosem. - Czy ty nie rozumiesz, że my nie możemy być razem ? Twoje słowa nic dla mnie nie znaczą. Nic. - ostatnie słowa zabolały. Ścisnęło mnie za serce i gardło. Nie myśląc nawet co robię wyszedłem z pokoju, zostawiając zapłakaną Abby i opuściłem szpital. Biegłem przed siebie, nie zwracając uwagi na przechodniów. W głowie cały czas szumiały mi tylko słowa Abby. 'Twoje słowa nic dla mnie nie znaczą'. Poczułem jak do oczu cisną mi się łzy. Przyspieszyłem. Biegłem teraz na oślep. Obraz był zamazany. Skręciłem w prawo i usłyszałem potężny dźwięk klaksonu. Nim zdążyłem się obrócić, już leżałem na ziemi. Zobaczyłem mroczki przez oczami, a później ciemność...

-ABBY-

Gdy Niall wyszedł, rozryczałam się jak mała dziewczynka. Podkurczyłam kolana i objęłam je rękoma. Dlaczego tak się do niego zwróciłam ? Przecież wszystko to, co powiedziałam, było jednym, wielkim kłamstwem. Darzyłam go jakimś silnym uczuciem, ale sama sobie zaprzeczałam. Czemu ? Bo uzmysłowiłam sobie, że jeżeli nie ma Louisa, to nie mogę być z kimkolwiek innym. No i miałam rację. Louis był tym jedynym. Nie mogłabym mu tego zrobić. Nie zasługiwał na to. Kocha się raz i to na całe życie. I to Boo Bear był TYM jedynym.
Przecież nie można kochać kilka osób na raz, prawda? Chociaż jakby pomyśleć nad tym to kochałam Louisa, Zayna, Rodziców, Siostrę, Lolę i całą moją rodzinę... Przecież w moim sercu jest też miejsce dla Nialla. Tak dokładnie tak. Muszę go przeprosić, gdy się zobaczymy. Powiem mu, że na razie chcę tylko, aby się mną zaopiekował. Tak będzie najlepiej.
-Potrącił go tir, nie mógł wyhamować. Cud, że chłopak jeszcze żyje. - usłyszałam głos kobiety za drzwiami. Wstałam z łóżka i chwytając się ramy łóżka, doczłapałam do drzwi. Wyjrzałam z nich i zobaczyłam, że wiozą kogoś na łóżku.
-Na sale, natychmiastowa operacja. - usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny, który pchał łóżko. Przejechali obok moich drzwi, a ja dojrzałam zakrwawione blond włosy na łóżku. Chłopak był ubrany tak samo jak... Niall !!! Zaczęłam oddychać głęboko, a moje serce omal nie wyskoczyło z piersi.
-Proszę pani, czy wszystko w porządku ? - usłyszałam głos pielęgniarki.
-Ja... Ja... Kto jechał na tym łóżku ? - zapytałam wskazując miejsce w którym przed chwilą znajdowali się sanitariusze.
-Jakiś młody nastolatek miał zderzenie z tirem.
-Co mu jest ? - zapytałam coraz bardziej zniecierpliwiona.
-Czeka go operacja. Inaczej może wylądować na wózku.
Po tych słowach zamarłam.
-Na... wózku ? - kobieta pokiwała głową utwierdzając mnie w myśli. Łzy zaczęły obficie wypływać z moich policzków. Po chwili osunęłam się na ziemię. Miałam ochotę umrzeć...




Kochane pierwsza sprawa to taka, że zasmucił mnie jeden komentarz. Mianowicie ,,wiesz uwielbiam twojego bloga ale nigdy ci tego nie wybaczę że zabiłaś jednego z nich jak mogłaś a zwłaszcza Louisa
jeśli jesteś fanką one direction to się wstydź".
Anonimowa autorko, to, że zabiłam Louisa nie znaczy wcale, że nie jestem directionerką. Louisa lubię najbardziej z całego zespołu, a to, że uśmierciłam go w tym opowiadaniu to już moja własna wyobraźnia. W końcu umarł mój Louis z wyobraźni, bo to jaki na prawdę jest Tomlinson, nikt nie wie, jeśli nie zna go osobiście. Także bardzo przepraszam, że tak to odebrałaś.

Druga sprawa, dziękuję wszystkim, które głosowały na mnie na Blog miesiąca: czerwiec 2012 . Kochane to nie jest jednak koniec. Strasznie byłabym wdzięczna jeżeli oddawałybyście swoje głosy CODZIENNIE na numer 10. Pomogłybyście mi w ten sposób.
Trzecia sprawa. Wiem, że krótki i, że dużo Nialla i Abby. Mam nadzieję, że nie macie za to do mnie pretensji ? Gorsza wiadomość to taka, że kończą mi się pomysły i to co wypisuję nie jest planowane. Zobaczymy co z tego wyjdzie.


Rozdział dedykuję wszystkim czytelniczką, które dotrwały, aż do 53 rozdziału <3


Pozdrawiam
black.character

niedziela, 27 maja 2012

pięćdziesiąty drugi ♥

PRZECZYTAJ OPIS POD ROZDZIAŁEM !!!


Nagle poczułam mocny ścisk w brzuchu. Moja ręka automatycznie tam spoczęła.
-Coś nie tak ? - zapytała Joannah, a ja przygryzłam dolną wargę.
-Jest coś czego jeszcze nie wiesz... - zaczęłam, a ona spojrzała na mnie swoimi oczętami pełnymi niepewności. - Jestem w trzecim miesiącu ciąży, a ojcem jest Louis. - wypowiedziałam jednym tchem nie spuszczając kobiety z oczu. Jej twarz nie wyrażała żadnej emocji. Smutek ? Rozpacz? Radość ? Sama nie wiedziałam...
-Jesteś w ciąży z moim Lou ? - zapytała najwyraźniej nie mogąc uwierzyć w moje słowa, a ja pokiwałam głową. - Boże jak się cieszę ! - przytuliła mnie mocno i ucałowała w policzek. - Zostanę babcią. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Po naszych policzkach polały się łzy. Tym razem były to łzy szczęścia. Po raz kolejny zdałam sobie sprawę z tego, że Louis będzie już zawsze z nami. Ten mały człowieczek, który jest w moim brzuszku to owoc naszej miłości. To on będzie mi o nim przypominał. Nam przypominał.
Co jakiś czas zalewałyśmy się słonymi łzami. Puściłam płytę, którą Louis nagrał dla mnie i kolejna porcja słonych kropli. Zdjęcie Lou. Następna. Opowiedziałam też najgorszą historię. O tym jak to się stało, że Tomlinson zmarł. Najtrudniejsza chwila w moim życiu. Nikomu nie życzę, aby musiał opowiadać rodzicielce jak zginęło jej dziecko.
Późnym wieczorem położyłam się do łóżka, a Harry obok mnie. Cały czas świdrował mnie wzrokiem. Czułam to pomimo, że patrzyłam na sufit.
-Co jest ? - zapytałam przekręcając głowę w jego stronę.
-Jestem z Ciebie dumny, Abby. Wiedziałem, że sobie poradzisz. - pocałował mnie w głowę i posłał delikatny uśmiech.
-Chociaż ty jeden w to wierzyłeś. - uniosłam na sekundę kąciki moich ust, aby po chwili wróciły ku dołowi. - Dobranoc. - powiedziałam i przekręciłam się na bok.
-Spij dobrze. - odpowiedział i sam ułożył się w wygodnej pozycji. Po moich policzkach poleciały łzy. Nie ścierałam ich. Wręcz przeciwnie. Kazałam im swobodnie spływać po moich policzkach. Było mi tak cholernie źle. Jego już nie było. Przez te kilkanaście tygodni przyswajałam to sobie w głowie, ale jednak moje myśli nie dawały mi o tym zapomnieć. Czułam, że moje serce rozpadło się na miliony kawałeczków. Chciałabym porozmawiać z Lou. Nie pogadać do drzewka. Chcę usłyszeć jego głos. Zobaczyć jego zaróżowiałe policzki i zniewalający uśmiech. Móc go przytulić do siebie. Poczuć go. Niestety nie wszystkie marzenia się spełniają. A już na pewno nie te...


♦♦♦

Z pisakiem w ręku podeszłam do kalendarza, wiszącego na drzwiach od pokoju. Skreśliłam następny dzień i westchnęłam. Dzisiaj był 24 marzec. Jestem w 5 miesiącu ciąży, która rozwija się prawidłowo. Złapałam się za brzuszek i pogładziłam go.
-Jeszcze długa droga przed nami. - zwróciłam się do niego i uśmiechnęłam blado. Nacisnęłam klamkę i wyszłam z pokoju. Skierowałam się schodami w dół na kolację. W kuchni zastałam Nialla, ale gdy tylko mnie zobaczył, wyszedł. Od razu straciłam apetyt. Usiadłam na krześle i podparłszy się łokciami o blat, schowałam twarz w dłoniach.
Kilka dni po moim powrocie od mamy Lou, Niall pojechał do rodziny, do Irlandii na trzy tygodnie. Po powrocie, to już nie był ten sam Niall. Zamiast wrócić wypoczęty, miałam wrażenie, że tylko się wymęczył. Miał oczy podkrążone, schudł, a jego skóra nabrała jakby bladszego odcienia. Ale nie to było najgorsze, ale stosunek do mnie. Na początku próbowałam z nim rozmawiać czy coś się stało, ale odpowiadał mi tylko szorstkim nie. Z czasem się do tego przyzwyczaiłam. Nasza dzienna rozmowa polegała na przywitaniu się i pytaniu z jego strony ,,jak się czujesz?". Za każdym razem odpowiadałam i zadawałam to samo pytanie, lecz on zachowywał się jakby nic nie słyszał. Po prostu najzwyczajniej w świecie olewał mnie. Najgorsze było to, że nie miałam pojęcia dlaczego ? Nie raz analizowałam wszystkie słowa skierowane w jego stronę i nie wiedziałam co go tak uraziło. Co takiego zrobiłam, że się do mnie nie odzywał ?! Zayn już interweniował, ale nic z tego nie wyszło... Sama też chodziłam jak idiotka po korytarzu, tupiąc energicznie nogami pod pokojem blondyna. Nie reagował. Po prostu pogłaśniał muzykę i zamykał drzwi. Tęskniłam za nim. Tak cholernie tęskniłam. Chciałam z nim porozmawiać jak kiedyś. Przytulić mocno do siebie. Potrzebowałam go. Dlatego tak czuwałam pod drzwiami. Miałam nadzieję, że zaraz wyjdzie z pokoju i powie, że to wszystko to tylko głupi żart i wszystko teraz będzie jak dawniej. Jednak to tylko złudzenia...
A co z Zaynem ? Na szczęście szybko pozbierał się po rozstaniu z Tatianą. Wbił sobie do głowy, że jeżeli tak zrobiła, to nie była jego warta. Chciałabym być taka jak on. Niestety byłam o wiele mniej pewna... Malik ponownie się uśmiechał i wychodził razem z Liamem czy Harrym na kręgle, pływalnie i inne miejsca. Podobało mi się to, że chłopcy pogodzili się ze stratą JEGO. Ja też coraz lepiej sobie radziłam, ale ta sprawa z Niallem nie dawała mi spokoju...

-NIALL-

Czułem się źle. Cholernie źle. Zachowywałem się jak ostatni kretyn, olewając Abby. Ale co miałem zrobić ? Uczucie, którym ją darzyłem z dnia na dzień nasilało się jeszcze bardziej. Gdy byłem w Irlandii nie spałem po nocach, myśląc czy wszystko z nią w porządku, czy dobrze się czuje... Louis często nawiedza mnie w snach. Jedyne co robi to wyrzuca z siebie całą złość na mnie. Wiem, zachowuje się idiotycznie, ale nie mogę tak po prostu iść do niej i powiedzieć jej, że ją kocham. Zaszkodziłoby to i mnie i jej. Dlatego staram się ją unikać, nie odzywać się i miejmy nadzieję, że to pomoże...
Kogo ja oszukuję ?! Przecież nigdy o niej nie zapomnę. Tymbardziej, gdy Lou będzie dzień w dzień powtarzał mi, że mam jej powiedzieć co czuję, że mam u niego wolną rękę, że mam się nią zaopiekować... Mam już tego serdecznie dość ! Podniosłem się z łóżka i podszedłem do wieży. Wyłączyłem ją. Jak zwykle chciałem zakłócić kroki Abby... Wyszedłem na balkon i oparłem się o balustradę. Byłem w domu sam z NIĄ. Spojrzałem w dół, na ogród i na drzewko, które wydawało się już minimalnie większe. Wychyliłem się bardziej i zobaczyłem, że siedzi na ławce...
-Louis ja już nie wiem co robić... - zaczęła przemawiać do przyjaciela i podkurczyła kolana, obejmując je ramionami. - Niall mnie cały czas olewa. Nic się nie zmieniło. Nie mam pojęcia co ja takiego zrobiłam, że on jest taki okrutny. Czemu mnie skazuje na takie cierpienie ? Strasznie mi go brakuje. Proszę pomóż mi... - nie mogłem wytrzymać. Niall idioto co ty wyrabiasz ?! przecież ona jest w ciąży, nie powinna się stresować, a teraz cierpi i to przez Ciebie. Odepchnąłem się od balustrady i wybiegłem z pokoju jak torpeda. Zbiegłem po schodach starając się nie potknąć o moje nogi. Wyszedłem otwartymi drzwiami do ogrodu.
-Abby... - zacząłem, a dziewczyna przeniosła swój wzrok na mnie. Widziałem zdziwienie wymalowane na jej twarzy. - Strasznie Ce przepraszam za to, że jestem takim kretynem. Ja to robię tylko dla naszego dobra.
-Dobra ? I jak myślisz, teraz jest lepiej ? - zapytała podnosząc się z drewnianej ławki.
-Ty tego nie rozumiesz. Uwierz mi, dobrze jest tak jak jest...
-Jak nie rozumiem to mi wytłumacz. - zaczęła idąc powoli w moim kierunku. - Wytłumacz mi co takiego zrobiłam, że masz mnie gdzieś ? To jest dla mnie dobre ? Tak myślisz ? - podnosiła głos i stała już niebezpiecznie blisko. - Powiedz do cholery dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać ?!
Nie wytrzymałem. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu nachyliłem się nad nią i złączyłem nasze wargi w czułym pocałunku. Dziewczyna znieruchomiała. Oderwałem się od niej powoli, patrząc głęboko w oczy.
-Dlatego. - odpowiedziałem na jej pytanie, a ona otworzyła delikatnie usta. Przygotowywałem się na zetknięcie z jej pięścią, ale nic takiego nie nastąpiło. - I co teraz już rozumiesz ? - zapytałam, ale odpowiedzi nie otrzymałem. Zamiast tego oczy Abby powędrowały ku górze, a jej ciało stoczyło się na dół. W ostatniej chwili zdążyłem ją złapać. - Abby ! Co się dzieje ? - zapytałem klepiąc ją delikatnie po policzku. Otworzyła delikatnie oczy i syknęła z bólu, a jej ręce powędrowały do brzucha. - Coś z dzieckiem ?
-Boli. - odparła tylko, a ja uniosłem ją na rękach. Szybko wszedłem z nią do domu i położyłem delikatnie na kanapie. Zacząłem nerwowo szukać kluczy od auta.
-Cholera gdzie jesteście !? - warknąłem, a po chwili usłyszałem brzdęk w kurtce. Wyjąłem je i podszedłem do Abby. - Wszystko będzie dobrze. Oddychaj. - Wziąłem ją na ręce i wyszedłem z domu. Wpakowałem ją do auta i zająłem miejsce kierowcy. Z piskiem opon odjechaliśmy do szpitala. Bałem się. Strasznie się bałem. To wszystko przeze mnie. Co mnie napadło, że ją pocałowałem ? Idiota ! Zaparkowałem pod szpitalem i z Abby na rękach, podążyłem do wejścia. Przyjęli ją od razu, a mi kazali zostać na korytarzu. Zacząłem chodzić nerwowo w tę i z powrotem. Rwałem sobie włosy z głowy. Jeżeli cos jej się stanie, to będzie tylko i wyłącznie moja wina. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nigdy...


Dziewczyny pierwsza sprawa. Biorę udział w konkursie Blog miesiąca: czerwiec 2012 . Od poniedziałku można tam głosować na mnie. Mam numer 10 !! Kochane, jeżeli podoba Wam się mój blog, to proszę zajrzyjcie tam ! Numer 7 to też mój blog, który prowadzę z panią Horan . Również zachęcam do głosowania ((;
Przepraszam strasznie, że tak długo musiałyście czekać na takie coś ;/ Może wyzwiecie mnie za ten rozdział, ale w końcu macie relację Abby-Niall. Kochane jeszcze kilka rozdziałów i chyba koniec... Moje pomysły na tego bloga są na wyczerpaniu. Teraz opisują wszystko na spontanie... Wcześniej miałam coś w głowie i to realizowałam. Teraz wszystko jest na tzw. poczekaniu. Mam nadzieję, że i tak się spodoba ((;
To jak szybko nabijają się wejścia jest niewiarygodne ! Wczoraj jak patrzyłam było 40 000, a dzisiaj ponad 41 000 !! Jak wy to robicie ?
Kocham Was ♥
black.character



poniedziałek, 21 maja 2012

pięćdziesiąty pierwszy ♥

-Nie ma jej ! - krzyknęłam zrozpaczona widząc puste pomieszczenie. Otworzyłam wszystkie szafy, również nie posiadały żadnej zawartości. - Co ona zrobiła ? - złapałam się za włosy i usiadłam bezradnie na łóżku. Nie miałam pojęcia co zrobić.
-Abby może tu gdzieś jest jakaś kartka ? - zapytał Harry i sam zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Niestety na marne. Zaczęłam wydzwaniać do dziewczyny, ale miała wyłączony telefon.
-Chodź, sprawdzimy lotnisko i perony. - pociągnęłam go za koszulkę, a ten bez sprzeciwu ruszył za mną. Lustrowaliśmy wszystkie miejsca, pytaliśmy ludzi czy ją widzieli. Nasze poszukiwania były na marne. Byłam bezradna. Nie wiedziałam gdzie jej szukać. A jeśli Max jej coś zrobił ? A jeśli zaraz mnie gdzieś spotka i porwie ? I jakim cudem uciekł z więzienia ?!
-Abby chyba już nic nie możemy zrobić. - powiedział Harry siadając koło mnie na ławce. Podał mi swoją bluzę i zarzucił na ramiona.
-Ale jak ja mam to powiedzieć Zaynowi ? Cześć brat, Tatiana wyjechała lub porwał ją Max, tak ten sam Max, przez którego będę miała traumę do końca życia, ale nie martw się, nie ma się czym przejmować ? Chyba musiałabym być kompletną kretynką. - schowałam twarz w dłoniach i westchnęłam głęboko.
-Wiem, że będzie trudno, ale my nie mamy na to wpływu. Ona może być dosłownie wszędzie. - chłopak miał rację. Nie mogłam nic więcej zrobić. Westchnęłam, a brunet otoczył mnie ramieniem. - Chodźmy do domu.
Pokiwałam głową i podniosłam się z miejsca. Wsiadłam do auta i zapięłam pasy. Całą drogę przejechaliśmy w milczeniu, a ja wpatrywałam się tempo w przestrzeń za oknem. Czemu to życie musi być takie trudne ? Każdy z nas po kolei traci ważną dla siebie osobą. Najpierw ja, teraz Zayn, a kto będzie dalej ?


Weszliśmy po cichu do domu i zapaliliśmy światło. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 3:56.
-Idź spać. - usłyszałam koło ucha szept Harrego, ale pokręciłam głową. - Musisz.
-I tak nie zasnę.
-Chociaż spróbuj. - spojrzałam w jego oczy w których zobaczyłam troskę. Martwił się o mnie ? Pewnie ze względu na ciąże i tyle.
-No dobra. - poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Otworzyłam delikatnie drzwi od pokoju i spojrzałam na łóżka. Zayn leżał skulony owinięty całą swoją kołdrą, a Niall obok niebo powyginany na wszystkie strony. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w bezbronną twarzyczkę mojego brata. Czemu Tatiana nie powiedziała mu prawdy ? Przecież pomoglibyśmy jej. Zawsze sobie pomagamy. Westchnęłam. Znów to samo. Próbuję rozwiązać wszystkie problemy, a nie myślę o sobie. Może nawet lepiej ? Bycie egoistką jest gorsze.
-Abby ? - usłyszałam szept i spojrzałam na blondyna.
-Cześć Niall.
-Czemu nie śpisz ? - zapytał, a ja westchnęłam i położyłam się koło niego.
-Bo dopiero wróciłam.
-To gdzie byłaś ?
-U Tatiany. Okazało się, że brała narkotyki. - odparłam szeptem patrząc tempo w sufit.
-Żartujesz ?
-Wiesz co jest najgorsze ? - cisza. - Że brała narkotyki od Maxa. Wiesz którego ? - spojrzałam na niego, a on otworzył szeroko oczy nie mogąc do końca uwierzyć w moje słowa.
-Tego Maxa ? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
-Nie wiem czemu nam nic nie chciała powiedzieć. Wróciłam do niej z Harrym, ale zastaliśmy puste mieszkanie. Żadnej kartki, wiadomości, czegokolwiek. - westchnęłam i zakryłam twarz dłońmi. - Szukaliśmy jej dosłownie wszędzie, ale ani śladu. Jakby rozpłynęła się w powietrze. - poczułam, że łzy lecą mi po policzkach.
-Hej hej... tylko nie płacz.- Niall otoczył mnie ramieniem, a ja usłyszałam płacz. Podniosłam się i spojrzałam na brata, który delikatnie się trząsł.
-Zayn... - szepnęłam, a ten spojrzał na mnie.
-Abby to prawda ? - zapytał, a ja pokiwałam głową. Blondyn zrobił mi miejsce, a ja położyłam się koło mulata i przytuliłam go do siebie. Czułam, że tego potrzebował. Nie chciałam go teraz zostawiać samego. Nie w tym stanie. Potrzebował bliskości. Potrzebował nas.
-Wszystko będzie dobrze. - powiedziałam te trzy słowa w które głęboko wierzyłam i pocałowałam chłopaka w głowę. - Masz mnie. - dodałam na co ten przytulił mnie mocniej.


Tydzień po feralnej nocy zdecydowałam się na odwiedzimy mamy Louisa. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale kiedyś musiało to nastąpić. Miałam jechać z Harrym. Jego mama Louisa znała najlepiej z całego zespołu i traktowała jak własnego syna. Uprzedziłam ją, że przyjedziemy, a ona pozwoliła nam zostać na noc. W końcu 640 mil to nie tak blisko.
-Abby jesteś gotowa ? - zapytał Harry wchodząc już uszykowany do pokoju.
-Już schodzę. - oznajmiłam, a ten pokiwał głową i wyszedł. Włożyłam do torby czerwone pudełko i opuściłam pokój. Zeszłam na dół i ubrałam się ciepło. Cześć chłopcy. Wracamy jutro. Liam zaopiekuj się nimi. - poprosiłam blondyna, który wczoraj wrócił, a już musiał pilnować dwójki przyjaciół.
-Obiecuję. - potwierdził i pocałował mnie w policzek. To samo uczynił Horan, który od kilku dni przestał się odzywać. Dziwne...
-Trzymaj się Zayn. - przytuliłam mocno brata, a on odwzajemnił uścisk. - Kocham Cię. - pocałowałam go w policzek i razem z Harrym opuściliśmy dom.


-To tu. - odezwał się Styles przekręcając kluczyki auta, zaparkowanego na podjeździe. - Damy radę. - pogładził moją dłoń, a ja blado się uśmiechnęłam. I tak znałam finał dzisiejszej rozmowy. Otworzyłam drzwiczki i udaliśmy się razem do drzwi frontowych. Zadzwoniłam, a po chwili drzwi otworzyła nam Joannah*. Była strasznie blada, a oczy pełne smutku.
-Cześć dzieci. Wejdźcie. - zrobiła nam miejsce, a my przekroczyliśmy próg. - Czekałam na was. - powiedziała, gdy zamknęła drzwi, a my ją uścisnęliśmy.
-Mamo przyjechali już ? - usłyszałam głos i odwróciła się w stronę z której dochodził. Stała przede mną szczupła blondynka o oczach tak podobnych do Louisa. Zapewne Lottie. - Cześć Harry. - podeszła do lokatego i przytuliła go mocno. - Jestem Lottie. A ty pewnie Abby. - podała mi rękę, a ja uścisnęłam ją, a potem przytuliłam do siebie blondynkę. Te wszystkie formalności były teraz nie potrzebne. - Chodźcie. - dziewczyna pociągnęła nas za sobą do salonu, gdzie siedziała pozostała trójka. - To  Félicité, Daisy i Phoebe. - wskazała mi na małe dziewczynki, a ja przytuliłam je po kolei razem z Harrym. On na pewno widział je już wiele razy. Zajęliśmy miejsce na kanapie, a rozejrzałam się wokół. Pomimo iż Lou już z nami nie było, w tym domu gościł na wszystkich zdjęciach wokół. Moja broda niebezpiecznie zadrżała gdy zobaczyła jego uśmiechniętą twarzyczkę.
-Dziewczynki idźcie do siebie, my musimy porozmawiać. - oznajmiła Johannah, a Lottie zaprowadziła siostry schodami w górę, oglądając się kilka razy pewnie mając nadzieję, że matka jednak pozwoli jej zostać, jako najstarszej z rodzeństwa. Niestety. Wyjęłam z torebki czerwone pudełko, a z wnętrza zwiniętą karteczkę białego papieru. Ręce mi się trzęsły, a oczy powoli zastawały za mgłą. Odetchnęłam głęboko i rozwinęłam kartkę. Harry objął mnie ramieniem, chcąc dodać mi otuchy, a ja zaczęłam czytać.
-,,Najdroższa Abby
    Jeśli to czytasz, to znaczy, że mnie już nie ma. Nie wiem w jaki sposób umarłem, ale wierz mi, śmierć przyszłaby niedługo. Miałem białaczkę. Lekarze nie dawali mi więcej niż roku. Mówili, że chemia może przedłużyć mi życie, ale tylko o 2-3 lata. Zrezygnowałem. Chciałem abyście wszyscy zapamiętali mnie takiego, jakim byłem. Była to trudna decyzja, ale wizja, że siedzisz przy szpitalnym łóżku ze mną, bez włosów, bez uśmiechu, bez wyrazu, że cały czas się zamartwiasz i chodzisz poddenerowana przeze mnie, dobijała mnie.
    Kiedyś obiecaliśmy sobie, że bez względu na wszystko, ułożymy sobie życie od nowa. Pamiętasz? Proszę spełnij tę obietnicę. Zrób to dla mnie. Wyjdź za mąż, miej gromadkę dzieci, po prosu zacznij życie od nowa.
    Obiecaj, że nic sobie nie zrobisz. Nie popadniesz w nałogi, nie zrobisz sobie krzywdy, po prostu żyj tak, jakby nic się nie stało. Nie będę Cię prosił, abyś o mnie zapomniała, wręcz przeciwnie. Mam nadzieję, że będziesz mnie wspominała razem z chłopakami i swoimi dziećmi.
    Abby wiedz, że zawsze będę Cię kochał. Nigdy nie pokochałem kogoś tak bardzo jak Ciebie. Słowa nie potrafią wyrazić tego co czuję. Moja miłość do Ciebie jest wyjątkowa. Ocaliłaś mnie i nie mówię tu teraz o tym, że uratowałaś mi życie. Dzięki Tobie się zmieniłem, na lepsze. Stałem się innym człowiekiem.
    Zawsze będę z Tobą. Siedzę nawet teraz obok Ciebie. Słyszę Cię, widzę, czuję. Pamiętaj o tym. Jeżeli będziesz chciała ze mną porozmawiać to po postu mów, lub przyjdź na cmentarz. Postaram się porozmawiać z tym do góry i mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
    Pamiętasz jak wychodziłem często gdy tylko mogłem ? Jak miałem jechać po Danielle na samolot? Jak mówiłem, że jestem u kuzyna w Los Angeles. Pamiętasz prawda? Przyznam kłamałem. W tym czasie byłem w studiu i nagrywałem płytę, specjalnie dla Ciebie. Jest ona w czerwonym pudełku przy wieży. Kiedy będzie Ci źle to po prostu mnie posłuchaj. Tekst jednej piosenki napisałem sam.
    Proszę nie miej do mnie urazy, że Ci nie powiedziałem o chorobie, ale tak było najlepiej. Nikt o niej nie wiedział. Nawet moja mama. Więc proszę powiedz jej, albo przekaż ten list. Zaopiekuj się nią i moimi siostrami, obiecaj. Powiedz jej, że je kocham i zawsze będę przy nich. Powiedz też chłopakom, że nigdy o nich nie zapomnę. Powiedz, że ich kocham i mają się Tobą opiekować.
    Wiem dużo tych próśb, ale proszę, zrób to, co mi obiecałaś przed śmiercią. Obiecałaś. Kocham Cię i zawsze będę kochał.
Twój na zawsze - Louis"

Przeczytałam całość nawet nie podnosząc wzroku na mamę Lou. Bałam się spojrzeć jej w oczy. Bałam się jej reakcji. Tego, że będzie mnie obwiniała, ale to przecież po części moja wina, że jego tu wśród nas nie ma. Podniosłam w końcu wzrok i ujrzałam zapłakaną Joannah. Podeszłam do niej i objęłam mocno, choć po moich policzkach łzy lały się równie rzewnie. Kobieta wtuliła się we mnie i wypłakiwała w ramię. Tylko tyle mogłam dla niej zrobić. Być przy niej i po prostu dać trochę ciepła.
-Dlaczego mój Louis. - powiedziała przez łzy co jeszcze bardzo mnie zabolało. Sama zadawałam sobie takie pytanie kilka razy.
-Tak chciał los. - odezwał się Harry siadając obok pani Tomlinson. - Nam też jest przykro, ale musimy się z tym pogodzić. Damy sobie radę. - położył rękę na ramieniu kobiety, a ta spojrzała na niego swoimi załzawionymi oczami.
-Cieszę się, że Was mam. - przytuliła nas oboje, a my wymieniliśmy spojrzenia. Oparłam się czołem o ramię Harrego, a ten pogłaskał mnie po włosach. Trwaliśmy w jednym uścisku. Potrzebowaliśmy się nawzajem...



*Joannah - mama Louisa
Wiem straszne dno ;/ Przepraszam, że musiałyście tyle czekać, ale już się tłumaczę. Otóż w czwartek miałam konkurs i [nie chwaląc się] przeszłam do finału, w piątek miałam konkurs z całym chórem szkolnym i byliśmy oburzeni, bo sędziowie zmieniali własne zdanie co pięć minut. W sobotę i niedzielę, były dni mojej miejscowości, a tym samym IMPREZA :D
Przepraszam jeszcze raz za wszystko, ale niestety kiedyś trzeba odpocząć ;D Mam nadzieję, że komentarze się pojawią ? Zresztą myślałam, że pod 50 rozdziałem będzie ich więcej, ale trochę się rozczarowałam... Ale wierzę w was i nie chcijcie, abym wprowadzała szantażyk


Pozdrawiam
black.character

wtorek, 15 maja 2012

pięćdziesiąty ♥

Burza zerwała się niesamowicie szybko i nie wiadomo skąd. Wychodziłam właśnie z Zaynem z restauracji z której osobom nie bardzo spieszyło się do wyjścia na deszcz. Lało jak z cebra, a na ulicy nie widać było żywego ducha. Kolejny grzmot i kolejny skurcz w żołądku. Za każdym razem tak było. Nie wiedziałam czemu. Uczepiłam się kurczowo brata, jakbym chciała się schować w jego kurtce.
-Wyluzuj. To tylko burza. Jak chcesz to możemy iść do hotelu. Jest tu obok. - zaproponował wskazując budynek.
-Zwariowałeś ? Mieszkamy tylko kilkanaście przecznic dalej, a nie zapomni, że Niall został sam w domu. Jak byś się czuł, gdybyś był na jego miejscu ? - zapytałam z wyrzutem, a ten tylko przewrócił oczami.
-No dobra, niech będzie. Zakładaj kaptur.
-Ta. Jakby to dużo dało. - wykonałam jednak polecenie i nie przejmując się za bardzo deszczem powędrowaliśmy do auta. Zajęłam pospiesznie miejsce i syknęłam z bólu, przy kolejnym grzmocie i tym samym skurczu.
-Co się stało ? - zapytał kładąc mi rękę na ramieniu.
-Nie nic. Po prostu brzuch mnie boli. - uśmiechnęłam się do niego blado, a ten patrząc do na mnie to na mój brzuch, odpalił auto.
-Niech będzie. - odjechaliśmy i już po kilku minutach zatrzymaliśmy się przed domem. Podbiegłam do drzwi i szybko weszłam do cieplutkiego wnętrza domu. Wymacałam ręką włącznik światła, ale nie zadziałał.
-No co jest. - jęknęłam, dalej klikając na przedmiot. - Niall ! - krzyknęłam zdejmując buty.
-W kuchni jestem. - usłyszałam dźwięk i poszłam w damą stronę starając się nie obijać o ściany. - Prądu nie ma. - poinformował mnie cały czas gapiąc się w jakiś punkt na stole.
-Stało się coś ? - zapytałam, a ten tylko pokiwał smutnie głową. - Na pewno. - zajęłam miejsce koło niego, ale ten powtórzył gest. - No dobrze... Niall twój palec ! - krzyknęłam widząc jak cały bandaż jest zakrwawiony.
-Co? A... - bez większego zainteresowania spojrzał na ranę. - Zrobimy nowy opatrunek najwyżej.
-O nie mój drogi. Krew leci za szybko.
-Gdzie jesteście ?! - usłyszałam spanikowany głos Zayna. No tak, bał się ciemności.
-Zayn jedziemy do szpitala z Niallem. To musi zobaczyć lekarz.
-Ale nic mi nie jest. - protestował blondyn, lecz nie wiedział, że ze mną się nie zadziera.
-Żadnych ale. Już biegiem do wyjścia. - przewrócił oczami, ale posłusznie wykonał moje polecenie.


-No dobra już powiedz. - powiedział blondyn przewracając oczami, wchodząc z gabinetu.
-Ale co takiego ?
-A nie mówiłam. - zaczął przedrzeźniać mój głos i robić głupie miny, a ja zachichotałam.
-Co ci zrobili ? - wskazałam głową na opatrunek na ręce.
-Kilka szwów. Niedługo się zagoi. - odparł naturalnym głosem i wzruszył ramionami.
-Ta co tam. Tylko kilka szwów, przecież nic się nie stało. Gdyby nie ja to być to olał i co wtedy ? Jedynie mógłbyś się wykrwawić czy coś takiego,ale co tam, przecież to tylko moje głupie gadanie prawda... - zaczęłam wymachiwać rękoma, kierując się do wyjścia.
-No już dobrze dobrze. Będę teraz Cię słuchał mamusiu.
-Bo moja siostrzyczka to ma zawsze racje stary, wiesz ? - wtrącił się Zayn klepiąc blondaska po plecach.
-Nie podlizuj się. - prychnęłam, a Horan się zaśmiał. Opuściliśmy szpital o 22 i udaliśmy się do domu.

-ZAYN-

Wieczorem, następnego dnia denerwowałem się jak nigdy. Przeczesywałem swoje słowy i poprawiałem garnitur przeglądając się w lusterku. Nigdy nie byłem tak spięty. Czułem, że pocą mi się dłonie.
-I jak tam ? - zapytała Abby wchodząc nieśmiało do pokoju z wielkim uśmiechem na ustach. - No no no. Jaki elegant.-Dzięki. - uśmiechnąłem się przekonując w jej słowach.
-Kiedy idziesz ? - zapytała a ja spojrzałem za zegarek.
-Tak w zasadzie to już. - odparłem i zszedłem na dół. Przy wyjściu założyłem płaszcz i szalik.
-Masz ? - zapytała a ja poklepałem pierś, jednocześnie sprawdzając czy zawartość kieszonki jest pełna. - Powodzenia. - pocałowała mnie w policzek, a ja odetchnąłem i wyszedłem z domu. Odpaliłem auto jednocześnie układając w głowię formę oświadczyn. Miałam nadzieję, że ją mile zaskoczę. Stanąłem przed JEJ blokiem i wyszedłem z samochodu z bukietem kwiatów. Pojechałem windą na odpowiednie piętro i zapukałem do drzwi z numerem 123C. Otworzyła mi piękna szatynka o czekoladowych oczach, przez które miękły mi kolana.
-Hej piękna. To dla Ciebie. - przywitałem się wyjmując zza pleców kwiaty. Ta uśmiechnęła się i odebrała je.
-Zaraz wrócę tylko schowam do wazonu. - odwróciła się, a ja zostałem przed drzwiami, tupiąc nerwowo nogą. Bałem się jak cholera. - Chodźmy. - odezwała się i zamknąwszy drzwi, pociągnęła mnie za rękę.

-Gdzie jesteśmy ? - zapytała gdy zgasiłem auto zatrzymując się nad jeziorkiem.
-Zamknij oczy. - poprosiłem, a ta wykonała moje polecenie. Dotknąłem jej ramion i zacząłem prowadzić w stronę oświetlonej altanki. Zatrzymałem się przed białymi schodkami. - Otwórz. - szepnąłem jej do ucha, a ta posłuchała mnie.
-Wow Zayn. Tu jest pięknie. - zrobiła wielkie oczy i uśmiechnęła się w moją stronę. Chwyciłem ją za rękę i poprowadziłem schodami w górę gdzie był przygotowany już stolik dla naszej dwójki. Zawsze wiedziałem, że lubiła łono natury, niestety altanka była zadaszona i otoczona szybkami z każdej strony. W temperaturze -10 niczego innego nie mogłem wymyślić. Odsunąłem jej krzesło, a ja zadęła swoje miejsce. Włączyłem radio z którego leciała jakaś wolna muzyczka. Zjedliśmy wspólnie kolację, a ja miałem wrażenie, że Tatiana jest jakaś inna. Albo to ja taki byłem, ręce trzęsły mi się w końcu jak nigdy, a łomot mojego serca słyszał chyba każdy w promieniu kilkunastu mil. Poprosiłem ją do tańca i razem bujaliśmy się w rytm wolnych kawałków. Zdecydowałem, że nadeszła właściwa pora.
-Tatiana... - zacząłem, a ta na mnie spojrzała. No Zayn odważ się. Odetchnąłem głęboko i przyklęknąłem na jedno kolano. Wyjąłem czerwone pudełeczko z wnętrza płaszcza i otworzyłem je, pokazując wnętrze dziewczynie. - Tatiano Natasho Middle. Kocham Cie jak nikogo innego i jestem gotów zostać przy Tobie na wieki. Czy zgodzisz się zostać moją żoną ? - w końcu wydusiłem to z siebie. Przygryzłem dolną warkę i wpatrywałem się w jej piękne oczy, które nieco przygasły. Jej twarz zbladła, a usta delikatnie się rozchyliły.
-Zayn ja... - do jej oczy zaczęły napływać łzy. Tylko nie wydawało mi się, aby to były łzy szczęścia. - Ja nie mogę. Ja kogoś mam. - To zabolało. Cholernie zabolało. Ścisnęło za serce i gardło. Poczułem, że temperatura mojego ciała jest podwyższona. Przełknąłem ślinę nie wiedząc co powiedzieć. Zastygłem w miejscu i nie ruszałem się, a dziewczyna usiadła na krześle płacząc w dłonie. - Chciałam Ci dzisiaj powiedzieć. - dodała, a ja dopiero teraz zrozumiałem, ż ona sobie nie żartuje. Nie błagam. przecież to musi być jakiś sen. Niech mnie ktoś uszczypnie ! - No powiedz coś !
-Ale co mam powiedzieć ? - zapytałem głupkowato podnosząc się w końcu z miejsca. Łzy cisnęły się do moich oczu, ale starałem być twardy i je powstrzymać. Dam przecież radę.
-To koniec. Przepraszam. - wypowiedziała i złapała torebkę, po czym wybiegła i pognała przed siebie. Stałem jak wryty. Nie goniłem jej, bo po co. W jednej chwili zmieniła moje życie o 180 stopni. Wszystkie plany na przyszłość stały się nieważne. Opadłem bezradnie na krzesło i zacząłem płakać jak małe dziecko. Nikt jeszcze nigdy mnie tak nie zranił. Nigdy ! Pierwszy raz czułem się tak wykorzystany. Wyjąłem z kieszeni komórkę i wybrałem numer do Abby.
-I jak braciszku? Zgodziła się ? - usłyszałem jej wesoły świergot i kłócących się chłopaków gdzieś w tle.
-Abby, ona mnie nie chce. Ma już kogoś. Poszła sobie. Odrzuciła mnie. Nie wiem co zrobić. Abby ja ją kocham ! - krzyczałem w telefon jak nienormalny. Nie wiedziałem czy cokolwiek zrozumiała z mojego bełkotu.
-Zayn zostań tam gdzie jesteś. Zaraz będę. - rozłączyła się, a ja spojrzałem na ekran, na którym było zdjęcie Tatiany. Rzuciłem nim z ogromną siłą przed siebie i wylądował w jeziorze. Tylko Abby wiedziała co się dzisiaj stanie i gdzie zabieram dziewczynę. Nie miałem teraz ochoty się z nikim widzieć. Opadłem bezradnie na podłogę i schowałem twarz w dłoniach modląc się, żeby to był zwykły sen.

-ABBY-

-Chłopcy zbierać się ! Wszyscy ! - krzyknęłam ubierając buty.
-Ale po co ? - jęknął schodzący po schodach Harry.
-Masz się ubierać i już ! - wydarłam się na niego, a ten aż podskoczył. Nic nie mówiąc ubrał buty tak samo jak Horan. Zarzuciliśmy na siebie płaszcze i wyszliśmy z domu. Wpakowaliśmy się do auta.
-Gdzie mam jechać ? - zapytał cicho i niepewnie Hazza. Przestarszył się mnie, ale teraz nie obchodziło mnie to.
-Tak. - podałam mu karteczkę na której nabazgrałam adres, a ten ruszył.
-Powiesz nam o co chodzi ? - zapytał Niall po chwili ciszy.
-Zayn chciał się oświadczyć Tatianie, ale go odrzuciła. - wyrzuciłam szybko rozglądając się na boki, tak jakbym miała tam dojrzeć brata.
-Że co ?! - Harry aż zahamował z piskiem opon. - Żartujesz sobie ? - spojrzał na mnie, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
-A wyglądam tak ?! Dalej jedź. - walnęłam w siedzenie kierowcy, a ten z jeszcze większą prędkością ruszył w wyznaczone miejsce. Dojechaliśmy po kilku minutach. Wyskoczyłam jak oparzona z auta i pobiegłam w stronę altanki. - Zayn ! - krzyknęłam, ale nikt mi nie odpowiedział. Dotarłam na szczyt schodków z lekką zadyszką. Mój brat płakał jak małe dziecko, siedząc na podłodze. - Hej hej spokojnie. Już tu jestem. - Usiałam koło niego i z całej siły przytuliłam do siebie. - Spokojnie. - pocałowałam go w głową, a w tej samej chwili na szczycie pojawili się zdyszani chłopcy.
-Czemu ona mi to zrobiła ? - wychlipiał przez łzy, a ja zaczęłam bujać się z nim na boki, próbując uspokoić.
-Bo jest nieczułą idiotką. Nie płacz proszę. - pogłaskałam go po głowie, i mocniej przytuliłam. Po moich policzkach poleciało kilka łez. Jak ona mogła skrzywdzi mojego braciszka ?! Oświeciło mnie. Wyjęłam sprytnie klucze ze spodni brata i podniosłam się. - Harry, Niall. Zajmijcie się Zaynem. ja mam do załatwienia pewną sprawę. - Rzuciłam i ruszyłam na schody, ale zatrzymał mnie Horan.
-Nie rób tego.
-A ty co w myślach mi czytasz? Skąd wiesz co chcę zrobić ? - nie odpowiedział mi. Po prostu patrzył na mnie błagalnie. Zacisnęłam zęby, aby mu nie ulec. - Idę. - wyrwałam mu się i zbiegłam po schodach. Chłopak dalej mnie nie zatrzymywał. Wsiadłam do auta Malika i z piskiem opon odjechałam. Pięć minut później znalazłam się pod blokiem Tatiany. Zatrzasnęłam drzwiczki z ogromną siłą i cała nabuzowana ruszyłam szybkim krokiem w stronę wejścia. Olałam recepcjonistkę i windą pojechałam na piętro. Miałam gdzieś, że jest już po północy. Teraz miałam tylko jeden cel. Opuściłam windę i stanęłam przed drzwiami do pokoju 123C. Zapukałam, albo raczej uderzyłam pięścią w drzwi z ogromną siłą. Gdy tylko drzwi się uchyliły, użyłam mojego prawego sierpowego i trafiłam w nos szatynce. - Jak mogłaś szmato ?! - krzyknęłam popychając ją i zatrzaskując za sobą drzwi.
-Ty nic nie wiesz. Nie wpieprzaj się! - warknęłam próbując zatamować krew ręką.
-Tak ? To może oświeć mnie ?! Który to jest wart łamania serca mojego brata !
-Bądź cicho. On zaraz tu przyjdzie. Ciebie nie powinno tu być. - zaczęła szeptać przez łzy.
-No to pięknie ! Poznam go tak ?! Super już się doczekać nie mogę ! - prychnęłam i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Posłuchaj mnie. Ty nic nie rozumiesz. On może Ci cos zrobić...
-Zrobić to ja mogę cos jemu.
-Ale ty nie rozumiesz. On jest czarnym charakterem. Jeśli ktoś by się o nim dowiedział byłoby po mnie. Dosłownie. Zabiłby mnie. - bezlitośnie bełkotała przez łzy odgarniając włosy do tyłu.
-Na jakiej podstawie mam ci wierzyć ? - zapytałam drwiącym głosem.
-Po prosu musisz. - usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Zauważyłam, że szatynka zbladła.
-Do szafy już. - szepnęła i wepchnęła mnie do rozsuwanej szafy z lustrem. Posłuchałam jej. Byłam ciekawa o co tu do cholery chodzi ? Wytarłam twarz w ręcznik leżący na pościeli i otworzyła drzwi. - Carter braciszku ! - krzyknęła uradowanym głosem. Szparka byłą jednak za mała bym zauważyła jak wygląda sprawca, więc delikatnie ją powiększyłam. Nadal nic. Nie mogłam dalej kombinować, bo by się zorientował.
-Siostrzyczka ! - miał bardzo niski głos. Znany głos. Zatrzasnął za sobą drzwi z hukiem. - Dawaj forsę. - usłyszałam niby ten sam głos, ale teraz była w nim nutka złości.
-Masz. - warknęła, a ten prychnął.
-Co to jest ?
-No forsa ? - odpowiedziała oschle, a ja usłyszałam dziwny brzdęk jakby... nabijanej broni ?!
-Miało być dwa razy tyle.
-Starałam się, ale tylko tyle mam ! - jęknęła dławiąc się powietrzem. Zbierało jej się na płacz.
-No to trudno. Towaru nie będzie. - odpowiedział cwaniacko i zaśmiał się głupkowato.
-Nie ! Nie możesz mi tego zrobić. Ja tego potrzebuję. To chociaż połowę z tego ! Błagam. - dziewczyna zaczęła panikować i wędrować po pokoju.
-Uspokój się idiotko ! - usłyszałam pisk dziewczyny. Wydawało mi się, że ciągnie ją za jej długie włosy. - Ostatni raz, kiedy idę z tobą na spółkę. Następnym razem zapłacisz w naturze. - powiedział cwaniackim głosem i pchnął dziewczynę na łóżko.
-Obiecuję, że za tydzień wszystko się będzie zgadzało. - odparła, a ten rzucił w nią jakąś paczką zawiniętą w szary papier.
-Widzimy się za tydzień, laleczko.
-Tak Max. - Max ?! Do cholery co tu się dzieje ?! Usłyszałam trzask drzwi i płacz dziewczyny. Wstała i zamknęła drzwi na klucz, a ja wyszłam z szafy.
-O co tu chodzi możesz mi powiedzieć?  - zapytałam i nie czekając na odpowiedziedź podeszłam do pakunku i bez pytania odpakowałam je.
-Nie bierz. To moje. - próbowała mi je wyrwać, ale byłam silniejsza. Gdy zobaczyłam co to, myślałam, że zdębieje.
-Ty ćpasz ?! - uniosłam głos, a ta szybko zasłoniła mi usta ręką.
-Proszę ciszej. On może wrócić.
-Właśnie, kto to jest Max ? - zapytałam przeszywając ją morderczym wzrokiem.
-On mi przynosi towar, a ja mu płacę.
-Ile ?
-Całą moją pensję.
-Że co ?! Oddajesz całą pensję, żeby mieć to ?! - wskazałam na zawartość paczki. - Dziewczyno co miało znaczyć, za tydzień się widzimy ?
-No, bo on przychodzi co tydzień. - odpowiedziała, a ja myślałam, że oczy mi wyjdą z orbit.
-Ty wyćpasz to wszystko w tydzień ?! - nie mogłam opanować emocji i zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju.
-Nie twoja sprawa ! Zresztą po co ja Ci to mówię. Wyjdź stąd ! - zaczęła na mnie krzyczeć i pchać mnie do wyjścia.
-I tak tu jeszcze wrócę. - zagroziłam jej i opuściłam pokój. - Świat oszalał ! - chciałam wyszukać komórki, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Pewnie zostawiłam w domu. - No świetnie ! - wybiegłam z budynku i wpakowałam się do auta. Przekraczając prędkość dojechałam do domu. Wbiegłam szybko do domu. W kuchni siedział tylko Harry.
-Co jest ? gdzieś ty była ? - zapytał podchodząc do mnie i patrząc czy aby jestem cała.
-Nieważne. Gdzie Zayn ?
-Zasnął. Gdzie byłaś ? - ponowił pytanie, a ja tylko przeklęłam pod nosem.
-Musisz ze mną jechać. - pociągnęłam go za rękę i wyprowadziłam z domu.
-Ale Abby o co chodzi ?! - zapytałam zrezygnowany siadając na miejscu pasażera. - Co ty chcesz zrobić ?!
-Jeszcze nie wiem. - rzuciłam zdając sobie sprawę, że nie mam opracowanego planu. - Co ja robię ? - powiedziałam głupio opierając czoło o kierownicę.
-Abby, chodźmy do domu. Jest już bardzo późno, a ty nie powinnaś się przemęczać.  -zaproponował głaszcząc mnie po plecach.
-O nie. - odpaliłam auto i ruszyłam z piskiem opon. Nie reagując na jakiekolwiek pytania Harrego, pociągnęłam go za rękę do bloku. Wjechaliśmy na piętro i pobiegliśmy do pokoju. Walnęłam ręką w drzwi, które same się otworzyły. Popchnęłam je delikatnie i weszłam. To co zobaczyłam przeszło moje wszystkie oczekiwania....



Będziecie pewnie wściekłe, że nie ma nic szczęśliwego tylko wciąż jakieś problemy, ale szczerze ten pomysł przyszedł mi do głowy tak spontanicznie q; Wyszło trochę inaczej niż to sobie wyobrażałam, ale powiedzmy, że jestem zadowolona ((; I jest trochę dłuższy zważywszy, że taka jakby rocznica xD
Kochane to już 50 rozdziałów ! WOW ! Tyle jestem w stanie napisać. Zakładając tego bloga nigdy nie myślałam, że tyle osób go polubi i będzie chciało czytać. Jestem po prostu wzruszona i szczęśliwa. Dziękuję wam kochani za 35 000 wejść 78 obserwatorów i 731 komentarzy ! Kocham Was nad życie !
Pozdrawiam
black.character

niedziela, 13 maja 2012

czterdziesty dziewiąty ♥

-Mam do Ciebie prośbę... - zaczął Zayn, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Czy mogłabyś pójść dzisiaj ze mną wybrać pierścionek dl Tatiany ? - zapytał nieśmiało robiąc przy tym słodką minkę małego dziecko.
-No oczywiście, że pójdę. - uściskałam brata - Cieszę się, że się zdecydowałeś. Wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej.
-Wiem. Kocham Cię siostra.
-Ja Ciebie też braciszku.
-To po śniadaniu pójdziemy ok ?
-Jasne. - pocałowałam go w policzek i zeszłam na dół gdzie już czekało na mnie pyszne śniadanko. - Niall jesteś mistrzem ! - pochwaliłam blondyna i wzięłam się za posiłek.
-Tak wiem. - zajął miejsce na przeciwko, załapał widelec i syknął.
-Co jest ? - zauważyłam, że patrzy na swój zabandażowany palec. - Boli Cię ?
-Co? Nie nic. Troszczę, ale to nic poważnego.
-Może trzeba...
-Nie przejmuj się mną. - przerwał mi i spróbował się uśmiechnąć, ale wyszedł tylko grymas.
-Powiedzmy, że Ci wierze... 
-Cześć dzieci. - przywitał się uśmiechnięty Hazza i poczochrał mi włosy.
-Ey ! Bo użyję prostownicy. - zagroziłam mu wymachując widelcem, a ten uniósł ręce do góry w geście poddania się i omijając mnie szerokim łukiem, podszedł do lodówki.
-Co dzisiaj robimy ? - zapytała Emily zajmując miejsce obok mnie.
-Ja wychodzę z Zaynem, a wy jak chcecie. - odpowiedziałam i wypiłam duszkiem całą szklankę soku. - Dziękuję Nialler było pyszne. - odłożyłam brudne naczynia do zlewu i pogłaskałam blondyna po głowice jak małe dziecko.
-A mi to już śniadania nie zrobiłeś ? - oburzył się loczek piorunując wzrokiem przyjaciela.
-A w ciąży jesteś ?
-A może tak.
-No raczej nie.
-A skąd możesz wiedzieć?
-Bo jesteś facetem. - oświecił go Horan, a tan chyba szukał argumentów w głowie, ale nie mógł nic wymyślić.
-Też racja. Ale to nie zmienia faktu, że jak robiłeś śniadanie dla Abby to mogłeś zrobić też dla innych.
-O nie, mnie w to nie wkręcicie. Spadam stąd. - odparłam i ulotniłam się czym prędzej z kuchni, gdzie dwójka nadal wykłócała się o byle co.
-I jak gotowa ? - zapytał braciszek na szczycie schodów z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Minutka. - pobiegłam do pokoju, wzięłam torbę i zeszłam na dół, gdzie Zayn się już ubierał. Wciągnęłam moje zimowy buty w wdziałam płaszcz, szalik i czapkę, którą na głowę wcisnął mi brat, gdy ja próbowałam zapiąć płaszcz. - Dziękuję. My lecimy. Cześć ! - krzyknęłam do pozostałych i zanim zaczęli wypytywać gdzie i po co, ulotniliśmy się z domu. Zayn objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku centrum. - Czyli się żenisz.
-No tak. Na to wygląda. - westchnęłam głęboko. Ten czas tak szybko biegł.
-Nie zrozum mnie źle, ale... Czemu to chcesz zrobić ? Przecież niedługo kończysz dopiero 20 lat.
-Nie kończysz tylko kończymy. Czemu? Hmm... Jestem po prostu pewien, że to z nią chcę być do końca życia. Nikogo nie pokochałem tak jak jej. Jest inna niż wszystkie, które dotąd spotkałam. Wiem, że nam się uda. - radość z niego emitowała. On był na prawdę zakochany po uszy. Mówił o Tatianie z taką pasją...
-Wierze w was. Mam nadzieję, że się Wam ułoży. - wtuliłam się w niego, a on pogłaskał mnie po głowie.
-Też mam taką nadzieję.
Dalszą drogę przebyliśmy w milczeniu. Wystarczała mi tylko obecność najważniejszej dla mnie osoby. Bijące od niego ciepło. Przekroczyliśmy prób galerii i poszliśmy do jubilera. Sprzedawczyni wskazała nam najlepiej sprzedające się pierścionki, a my podeszliśmy do gablotki.
-Dużo tego... - westchnął brat, ale ja miałam zamiar mu pomóc. W końcu od tego mnie ma.
-Ok, powiedz mi co lubi Tatiana.
-Yyy... Woli srebro od złota i lubi oczka na pierścionku. - odparł po chwili zastanowienia, a ja pokiwałam głową. Przeglądaliśmy wszystkie, analizując co i jak. Zayn był strasznie wybredny. To za duży, to ma dziwne ozdoby, to oczko miało brzydki kolor.
-Chłopie obejrzeliśmy już wszystkie. Chodźmy do innego jubilera, skoro tutaj żaden nie pasuje. - brat jednak wyszukiwał nadal mimo, że każdy widzieliśmy z pięćdziesiąt razy. W końcu się poddał.
-No dobra. - poszliśmy na inne piętro do drugiego jubilera. - Mam nadzieję, że tu coś znajdziemy.
-Na pewno. - pociągnęłam chłopaka za sobą w stronę gablotek. Pierścionki były bardzo podobne do tych, które widzieliśmy wcześniej. Analizowaliśmy ponad godzinę, ale nic nie wybraliśmy. Tak szczerze, nawet mi się żaden nie podobał. Widać, że rodzeństwo. - Dobra chodźmy stąd. - jęknął, ale zatrzymał nas jakiś typek w garniturze, który zapewne tutaj pracował.
-Przepraszam państwa, ale mam jeszcze jedną propozycję. Nowość, dopiero wchodzi na rynek, ale jestem pewien, że spodoba się państwu. - otworzy czerwone pudełeczko, a naszym oczom ukazał się przepiękny pierścionek . Zrobiliśmy wielkie oczy. Gdybym była na miejscu Tatiany, wybrałabym ten.
-Zayn...
-Wiem. Biorę go. - przerwał mi i uszczęśliwiony wyjmował już kartę z portfela. Podeszliśmy do kasy i zapłaciliśmy za cudo.
-Tylko nie zgub. - zagroziłam mu, a ten schował pierścionek do wewnętrznej kieszeni kurtki i poklepał miejsce.
-To co teraz ? Jest 15:30. Obiad ?
-O tak. Chce mi się jeść już od 2 godzin jak nie więcej, ale nie chciałam, żebyś później mówił, że jęczę.
Brat się zaśmiał i otoczył mnie ramieniem. Opuściliśmy galerię i udaliśmy się do restauracji. Zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy gigantyczne porcje jedzenia. Brat wyjął pierścionek jeszcze raz i z uśmiechem wpatrywał się w niego.
-Zadowolony ?
-I to jak. Jestem pewien, że się jej spodoba. - powiedział z uśmiechem, a ja wyciągnęłam rękę, aby go mi podał. Włożyłam pierścionek na palec, tak dla zabawy.
-Jest śliczny. - ruszałam palcem, a piękny szafir mienił się w blasku lamp. Zdjęłam cudo i schowałam do pudełeczka. Dostaliśmy nasze jedzenie. - Zayn.. - zaczęłam, a ten spojrzał na mnie pytająco. - Jutro musiałabym pewnie jechać do mamy Louisa...
-Pojadę z Tobą. - wyprzedził mnie zanim zadałam jakiekolwiek pytanie.
-Dziękuję, jesteś kochany. - złapał moją dłoń leżącą na stole i delikatnie pogłaskał.
-Zawsze możesz na mnie liczyć, Abby.

-NIALL-

Siedziałem w salonie sam. Harry z Emily wyszli gdzieś razem. Zajadałem się chipsami i przełączałem kanały nie mogąc się zdecydować. I tak gdybym znalazł jakiś program, to nie mógłbym się na nim skupić. W głowie wciąż miałem słowa przyjaciela.
-Cholera jasna Louis, po co to zrobiłeś ?! - warknąłem zrzucając ze stolika szklankę, która upadając na ziemię, rozbiła się na miliony kawałków. Podparłem się łokciami o kolana i schowałem twarz w dłoniach. Nie mogłem przestać myśleć o NIEJ. Słowa Lou jeszcze bardziej utwierdziły mnie w fakcie, że ja nadal coś do NIEJ czuję. Próbowałem się tego pozbyć, walczyć z tym, ale nie pomogło. Nawet znalezienie sobie dziewczyny, którą jak myślałem będzie Vanessa. Kogo ja oszukuję? Chciałem z nią być dlatego, że mi się strasznie podobała. A dlaczego? Bo była podobna do Abby. Eh Niall chłopie coś ty ze sobą zrobił. Jak można zakochać się w dziewczynie przyjaciela. Poszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Po chwili jednak moje oczy powędrowały na komodę na której spoczywało jakieś czerwone pudełko. Odwróciłem wzrok, przecież to nie moje. Walczyłem za sobą, jednak ciekawość była silniejsza. Podniosłem się i podszedłszy do komody, delikatnie otworzyłem pudełko. Pierwsze co zobaczyłem, to uśmiechniętą twarz Lou na zdjęcie. Kąciki moich ust powędrowały w górę. O tak. To był ten Tomlinson, którego pamiętałem. Właśnie taki zapadł w moich myślach. Uśmiech od ucha do ucha, wesołe iskierki w oczach i włosy potargane w każdą stronę. Odetchnąłem i zauważyłem jeszcze dwie rzeczy w środku. Jedną z nich była to płyta na której widniał napis ,,Dla Abby". Niewątpliwie było to pismo Lou. Spojrzałem w bok, gdzie na szafce leżała wieża. Popatrzyłem to na płytę to na odtwarzacz. Wiedziałem, że źle robię. Cholernie źle. Jednak musiałem. To był impuls. Włożyłem płytę w odpowiednie miejsce i włączyłem. Usłyszałem przyjemny głos Louisa. Wsłuchiwałem się w każde słowo. Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Otworzyłem je dopiero gdy zapadła długa cisza. Podniosłem się ze łzami w oczach. - I jak ja mam po tych wszystkich słowach się nią zająć? Louis ty chyba oszalałeś. Naćpałeś się czegoś, albo masz niepokolei w głowie. Kochasz ją nad życie, ona poza Tobą świata nie widziała, a teraz ma się zainteresować mną ? Śmieszny jesteś. - po tych słowach usłyszałem donośny grzmot, a w następnej sekundzie była tylko ciemność. Spojrzałem przez okno, gdzie szalała straszna burza. Wiatr wiał z ogromną prędkością, a na granatowych chmurach pojawiały się błyskawice. - Louis nie denerwuj się, ale nie mogę tego zrobić. Ona nigdy nie pokocha mnie tak, jak Ciebie. - kolejny grzmot. Aż podskoczyłem. Po omacku schowałem wszystko do pudełka i opuściłem pokój. Świecąc telefonem podążyłem do mojego pokoju. Z szuflady wyjąłem dużą latarkę i zszedłem na dół. Z szafek kuchennych wyjąłem świeczki i zapaliłem. Usiadłem koło blatu i wsłuchiwałem się w deszcz, który pukał w szyby. Nie wiedziałem co zrobić. To zadanie było niewykonalne...




Kochane przepraszam, że krótkie i mam nadzieję, że końcówki nie uznacie za science fiction? Ja wierzę w takie coś, nie wiem jak inni. Wierzę, że ktoś może nam dawać w taki sposób znaki. Wiec z góry przepraszam, jeżeli według was przesadziłam.
Widząc 25 komentarzy o godzinie 7 rano, zaniemówiłam. Kochane 25 komentarzy w 14 godzin, jeśli nie mniej ?! Szok ! Ubóstwiam was. Zachęcam do odpowiadania na nową ankietę ((;
Przypominam o możliwości skontaktowania się ze mną przez gg: 23919001

Pozdrawiam
black.charatcer

sobota, 12 maja 2012

czterdziesty ósmy ♥

Niall zgasił auto przed cmentarzem. Żadne z nas się nie odezwało. Poczułam dłoń chłopaka na moim ramieniu.
-Mam iść z Tobą ? - zapytał, a ja pokręciłam przecząco głową.
-Wrócę niedługo. - odpowiedziałam mu i wysiadłam z auta. Naciągnęłam mocniej czapkę na uszy. Przekroczyłam wrota i ruszyłam w prawo tam, gdzie znajdował się grób ukochanego. Pomimo iż byłam tu tylko raz, pamiętałam drogę doskonale. Stanęłam przed ciemnym nagrobkiem i spojrzałam na płytę. ,,Louis William Tomlinson ur. 24.12.1991r. zm. 20.10.2012r." Dzisiaj był 14 stycznia 2013r. Od jego śmierci minęły prawie 3 miesiące. A ja stale miałam nadzieję, że zaraz stanie obok mnie, przytuli, powie, że wrócił i to był tylko głupi żart. Ja mu wtedy wybaczę i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Jednak nic takiego nie nastało. I na pewno nigdy tak nie będzie. - Cześć kochanie. - powiedziałam i przykucnęłam, pociągając nosem. - Jestem, tak jak obiecałam. Strasznie za Tobą tęsknię wiesz ? - mówiłam powoli nie zważając na ogromny mróz i lodowaty wiatr. - Chłopcy się mną opiekują. Są bardzo kochani. I wiesz co? Wpadli na pomysł, żebyśmy razem spali. Wpakowali swoje łóżka do mojego pokoju i zrobili lekkie przemeblowanie. - zachichotałam lekko. Zaczęłam bawić się nitką z prujących się rękawiczek. - I wiesz co? Nawet tak jest lepiej. Mam ich blisko siebie, przez cały czas. Martwi mnie tylko jedno. - zamilkłam na chwilkę i westchnęłam. - Przecież chłopcy mają swoje życie tak? Boję się, że w końcu któryś się zbuntuje, wyzwie mnie od najgorszych i stwierdzi, że jestem egoistką. - wiatr zawiał mocniej o mało nie zwalając mnie z nóg. - Wiem, teraz wydaje ci się to niemożliwe, ale Louis spójrzmy na to z logicznego punktu widzenia. Harry ma Emily, która przeżyła śmierć babci i będzie musiał się nią opiekować. Liam ma Lolę, która mieszka tysiące mil. Zayn... a właśnie. Mój braciszek planuje małżeństwo z Tatianą. Pamiętasz ją prawda ? Wasza choreografka. Od razu wiedziałam, że coś z tego będzie. - zamilkłam na chwilkę. Została jeszcze jedna osoba. - A Niall... Jest kochany i opiekuńczy. Trochę mnie to dziwi, a zarazem martwi. Po co się tak mną przejmuje? Nie zdziwiłoby mnie to jeśli tak zachowywałby się Harry. W końcu Twój najlepszy przyjaciel, to mógłby mieć takie jakby zadanie. Zresztą co ja mówię. Żaden nie powinien się tak mną przejmować. No może Zayn jeszcze, ale chłopcy? Przecież ja jestem tylko ich przyjaciółką. Ok przyjaciołom też się pomaga, ale do jakiegoś stopnia. - westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach. Kucałam tak przed grobem ukochanego długi czas. Nie odzywałam się, po prostu byłam.
-Przepraszam, ty jesteś Abby Spencer ? - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny i spojrzałam na nią. Miała blond włosy i ciemne oczy. Obok niej stała jeszcze jakaś dziewczyna z brązowymi warkoczami i szarymi oczami. Nie znałam ich. Czego chciały ?
-Tak. A kto pyta ? - podniosłam się i przelustrowałam jeszcze raz twarze dziewcząt.
-Mam na imię Eva, a to Olivia, moja przyjaciółka. Jesteśmy fankami One Direction. Strasznie nam przykro z powodu Louisa. - powiedziała ta druga dziewczyna, a mi oczy się zaszkliły. Czyli fanki nadal o nim pamiętają? Nadal tu przychodzą i stoją nad jego grobem? Łzy pociekły mi po policzkach, a dziewczyny mnie przytuliły do siebie. Nie znałam ich w ogóle, ale złączyło nas jedno. Silne uczucie do tych samych osób.
-Dziękuję dziewczyny. Cieszę się, że o nim pamiętacie. - odparłam płaczliwym głosem i otarłam spływające łzy.
-I nigdy nie zapomnimy. - zapewniła blondynka i położyła na grobie znicz. - Idziemy. Nie chcemy przeszkadzać. Trzymaj się. - przytuliły mnie jeszcze raz i odeszły. Ktoś by pomyślał, że to było dziwne, ale nie ja. Nie zawstydziły się, nie zawahały też ani chwilę, aby podejść. Cieszyło mnie to. Stałam nadal patrząc się na wykute napisy na płycie. Tak bardzo chciałam, żeby Lou mnie teraz przytulił. Chciałam poczuć jego bliskość. Zamiast tego poczułam rękę na moim ramieniu. Kąciki moich ust uniosły się. A więc miałam rację. Louis wrócił. Stoi za mną. Zaraz uszczypnie mnie w rękę, a ja się obudzę.
-Chodź do auta. - usłyszałam kogoś delikatny głos przy moim uchu, a uśmiech z moich ust zszedł. Otworzyłam oczy. znajdowałam się w tym samym miejscu. Okręciłam głowę. Te słowa wypowiedział nikt inny jak Niall. - Przepraszam wiem, że miałem zostać, ale nie było Cię już godzinę.
-Rozumiem. Możemy iść. - powiedziałam bezbarwnie i spojrzałam jeszcze raz na nagrobek. - Do zobaczenia Louis. - razem z blondynem w milczeniu opuściliśmy miejsce i pojechaliśmy do domu.

Otworzyłam drzwi od domu i zapaliłam światło. Ściemniło już się. Uroki zimy. Rozebrałam się i poszłam do salonu gdzie zobaczyłam nikogo innego jak Emily z Harrym.
-Emily? - dziewczyna podniosłam się z kanapy i podeszła do mnie.
-Abby ! Tak tęskniłam. - wyściskała mnie całą, a ja poczułam bijące od niej ciepło. - Jak na badaniu ?
-Emm... Dobrze. 12 tydzień, termin mam na 24 lipca. - uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam na fotelu.
-Szmat czasu. Ale na pewno sobie poradzisz prawda ? - pokiwałam głową i spojrzałam na Nialla wchodzącego do salonu. Zatrzymałam go pociągając za rękę. Odwrócił się i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Dziękuję, że ze mną pojechałeś. - posłał mu tylko uśmiech i zajął miejsce na przeciwko. - Gdzie Zayn?
-Wyszedł z Tatianą jakiś czas temu. - odezwał się po raz pierwszy Harry i przytulił Emily mocniej do siebie.
-Yhm... - mruknęłam tylko i podniosłam się. - Idę coś zjeść, bo padam. - wyszłam do kuchni i ruszyłam do lodówki. Wyjęłam z niej potrzebne produkty i zrobiłam sobie tosty. Czułam straszne nużenie. Pewnie tak teraz będzie cały czas. Zjadłam kolację i poszłam wziąć prysznic. Założyłam piżamę i weszłam pod cieplutką kołderkę w moim łóżeczku. Patrzyłam tempo w sufit i zastanawiałam się co będzie dalej. Jedną rękę trzymałam pod głową, a drugą gładziłam lekko wypukły brzuszek. Już kochałam tę małą istotkę, która miała się niedługo narodzić. Czeka mnie ciężkie pół roku. Usłyszałam otwierane drzwi, a po chwili zobaczyłam w nich Nialla okrytego ręcznikiem. Zapalił światło a ja odruchowo jedną ręką zakryłam sobie oczy przyzwyczajone już do ciemności.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że tu jesteś. - zgasił je pospiesznie i poszedł do łazienki, aby się przebrać. Po kilku chwilach wrócił do pokoju i położył się na łóżku obok mnie. - Już coś czuć ? - zapytał wskazując na moją rękę, która gładziła brzuch. Po chwili dopiero zorientowałam się o co mu chodzi.
-Jeszcze za wcześnie. - odparłam, a ten pokiwał głową ze zrozumieniem. - Dziękuję jeszcze raz za dzisiaj.
-Drobiazg. Przecież nic takiego nie zrobiłem.
-Zrobiłeś. - przekrzywiłam głowę na bok, żeby na niego spojrzeć. - Jesteś na prawdę opiekuńczy. Jeżeli będziesz miał własne dziecko to będziesz na pewno dobrym ojcem. - chłopak uśmiechnał się delikatnie i spojrzał w sufit. Coś wyraźnie go trapiło. - Dobranoc.
-Dobranoc. - odpowiedział mi nie patrząc na mnie. Odetchnęłam i zamknęłam oczy, by za chwile odlecieć do krainy snów.

-NIALL-

-Ona kogoś potrzebuje. Kogoś, kto się nią zaopiekuje. Widzę co dla niej robisz. Była dzisiaj u mnie i wszystko powiedziała. Niall, widzę, że twoje uczucia w stosunku do niej nie wygasły. Dlatego wiedz, że masz u mnie wolną rękę. Mnie nie ma, a ona kogoś potrzebuje. I to własnie Ciebie. Jestem tego pewien. Nie myśl o mnie. Mnie już nie ma. Jesteś strasznie honorowy i wiem, że nie mógłbyś tego zrobić, ale ja Cię o to proszę. Błagam, zaopiekuj się nią i naszym dzieckiem. Zrób to dla mnie.
Zbudziłem się cały poddenerwowany. Moje ciało osiągnęło chyba temperaturę 40 stopni. Rozejrzałem się na boki. Z prawej Harry z Emily, z lewej Zayn i Abby. To właśnie na niej zatrzymałem mój wzrok. Oddech powrócił do normalnego tempa, a ja podparłem się łokciem i bezkarnie patrzyłem na szatynkę. Wiedziałem, że źle robię. Ale patrzenie na nią powodowało takie miłe motylki w moim brzuchu. Od razu chciało mi się uśmiechać. Przypomniał mi się mój sen i twarz mi zbladła. Zamknąłem oczy. To co widziałem było dziwne. Ciemność i tylko para oczu. Niebieskich oczu. Takich, jakie były oczy Louisa. I jego głos. Wszystkie te słowa bez wątpienia wypowiadał on. Tylko dlatego mi się takie coś przyśniło? Przeanalizowałem wszystko co zapamiętałem z tego co mówił. ,,Była dzisiaj u mnie i wszystko powiedziała". Zgadzało się. Przecież byliśmy na cmentarzu. Ale reszta tego monologu była po prostu niedorzeczna. Mogę mu obiecać, że się nią zaopiekuję. To na pewno. Nie dam jej skrzywdzić nikomu. Gdy tylko myślę, że mógłby się jej coś stać... Ale jak Lou może mówić, że mam u niej wolną rękę? Tak to prawda. Zakochałem się w niej już dawno temu. W Los Angeles swoim nowych stylem próbowałem zwrócić na nią swoją uwagę, ale bez skutecznie. Tomlinson była dla niej wszystkim. I nie mogę sobie wyobrazić, żeby kiedyś pokochała kogoś tak bardzo jak jego. Tymbardziej mnie. Byłem jej przyjacielem i to musiało wystarczyć pomimo, że niczego nie pragnąłem tak bardzo, jak bycia razem z nią. Ale nie mogłem tego zrobić. Nie teraz...

-ABBY-

Przebudziłam się w pokoju razem z Harrym i Zaynem. Na szczęście żaden z nich się do mnie nie tulił. Podniosłam się i cichutko poszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i założyłam bieliznę. Na górę wciągnęłam kiedyś jeszcze luźny t-shirt, a na nogi starałam się wcisnąć ciemne jeansy, ale nie dałam rady. Po prostu nie mogłam zrobić w nich kroku.
-Jestem gruba. - jęknęłam i sięgnęłam po dres. Włożyłam go szybko i wyszłam z pokoju chcąc jak najszybciej pożreć całą lodówkę. Schodziłam po schodach, ale usłyszałam niespokojne głosy, wiec przystanęłam.
-No powiedz mi co jest. Przecież się przyjaźnimy. - nalegała Emily. Chwila chwila, ona musiała rozmawiać z Niallem. przecież tylko ich nie było w pokoju.
-Nic się nie stało.
-No przecież widzę.
-Emily odpuść. Jeżeli mówię, że nic, to nic. - stawił na swoim, a dziewczyna westchnęła.
-No, ale na pewno ci ulży jeżeli mi powiesz.
-Ale mówię, że to nic takiego. Przepraszam, ale muszę zrobić śniadanie dla Abby.
-Aha ! Więc tu tkwi twój problem. - blondynka pstryknęła palcem z satysfakcją. Nie widziałam twarzy blondyna, ale mogę przysiądz, że był cały blady.
-Jaki problem ? Po prostu straciła Louisa, jest w ciąży i jej pomagam. Tyle.
-Już wiem o co ci chodzi.
-Niby o co?
-Ty na prawdę ją kochasz. - powiedziała z lekkim rozczuleniem.
-Ala, mój palec. - jęknął blondyn i po chwili usłyszałam bieżącą wodę. Postanowiłam wejść. Nie chciałam dalej słuchać tej rozmowy. Typnełam kilka razy nogami w miejscu i zeszłam na dół.
-Dzień dobry. Umieram z głodu. Niall coś się stało ? - zapytałam patrząc na jego rękę trzymaną pod wodą.
-Nie nic. Przeciąłem się.
-Pokaż. - wstałam i podeszłam do niego, ale on nie chciał się przesunąć.
-To nic takiego. Zwykłe przecięcie.
-Nie bądź dzieckiem tylko pokaż. - niechętnie odsunął rękę od wody i pokazał mi ranę. Krew leciała z niej bardzo szybko. - Pod wodę. - rozkazałam a sama podeszłam do szafki w której była apteczka.
-Idę obudzić Harrego. - odezwała się Emily i zanim którekolwiek z nas zdążyło się odezwać, zniknęłam na schodach. Wyjęłam apteczkę i wyjęłam z niej gazę, wodę utlenioną i bandaż.
-Daj tu tą rękę. - chłopak posłusznie położył rękę na blacie, a ja polałam ją obficie wodą utlenioną. Chłopak syknął, a ja przyłożyłam gazę. Zabandażowałam solidnie ranę. - Jak na razie tak wystarczy, ale jeżeli zauważysz, że przesiąka to wołaj.
-Dziękuję. - odparł i wrócił do przygotowywania śniadania.
-Daj, ja skończę. - chciałam mu wyjąć nóż z ręki, ale on się odsunął.
-Nie. Siadaj, ja tu jestem od dbania o twoją dietę. - prychnęłam ,ale posłusznie zajęłam miejsce na krzesełku i przyglądałam się poczynaniom blondyna.
-Abby możemy pogadać ?- usłyszałam głos Zayna, który stał na schodach w samych spodenkach.
-Już idę. - wstałam i poszłam za nim ,a ten pociągnął mnie do swojego starego pokoju. - Co jest?
-Słuchaj mam prośbę...


No totalna klapa ! Dno, bleee ! Nigdy chyba takiego szajsu nie napisałam xd Przepraszam, że na takie cos musieliśmy czekać tak długo, ale jestem strasznie zabiegana ;/ Połowa z was zaszlachtuje mnie za ten rozdział jeśli chodzi o kontakty Abby-Niall, ale przykro mi bardzo. Moja bajka xd Wiem jestem wredna. Postaram się następnego nie spieprzyć ((;
Przypominam o możliwości skontaktowania sie ze mną na gg : 23919001

Zapraszma na Look After You (LAY)
Pozdrawiam
black.character

poniedziałek, 7 maja 2012

czterdziesty siódmy ♥

Siedziałam na ławeczce mrucząc pod nosem piosenkę Nialla. Wolną ręką głaskałam się po lekko wypukłym brzuszku, a wzrokiem wodziłam po roślince przede mną.
-Wydaje mi się, że będziemy mieli syna. Na pewno. Mam nadzieję, że będzie podobny do Ciebie. Dziewczyny będą szalały na jego widok. - zachichotałam. Co ja robiłam ? Mówiłam do małego drzewka? Nie, ja mówiłam do Louisa. Tak, właśnie do niego. - Jesteś tutaj prawda ? - zapytałam, a wiatr zawiał mocniej. Było to dziwne uczucie. Zawiał szybko i krótko. Tak nienaturalnie. Usmiechnęłam się pod nosem. Może to znak, że ON mnie słyszy. - Jutro idę do ginekologa, a później Cię odwiedzę dobrze? Trochę się boje tego co teraz będzie. Muszę odwiedzić Twoją mamę, powiedzieć wszystko jej i Twoim siostrom, których przecież nigdy nie widziałam... - westchnęłam. Może będą mnie obwiniać, że to przeze mnie Louis zginął ? W końcu tamtego feralnego wieczora, byłam razem z nim. - Później muszę zadzwonić do mamy i Loli, odwiedzić ojca. Duże tego. - jak ja tu udźwignę? Wszyscy będą przekazywać swoje wyrazy współczucia, które akurat są zbędne. Ale jakoś dam radę. Mam w końcu chłopaków.
-Ała ! Durniu to moje kolano ! - usłyszałam jęk dochodzący zza drzwi balkonowych.
-Idę opanować sytuację. Chodź też jak chcesz. - rzuciłam do widma i poszłam do domu, a następnie do mojego pokoju.
-No nie jęcz, przecież nie chciałem ! - przepraszał Harry krzywiącego się Liama.
-Co się stało ? - zapytałam zakładając ręce na biodrach.
-No, ale ja nie chciałem ! - zaczął jak zwykle od końca loczek.
-No bo ta sierota musiała odebrać telefon, akurat wtedy, gdy wnosiliśmy łóżko, puścił je, ja też i trafiłem w kolano. - wytłumaczył i wskazał na swoją nogę na której pojawiała się krew. - Ups.
-Chodź, dam ci plaster i przeżyjesz. - złapałam go za rękę i wprowadziłam do łazienki. Z szafki pod zlewem wyjęłam wodę utlenioną, gaziki i plaster.
-Ssss... będzie szczypało prawda ? - zapytał marudząc przy tym jak małe dziecko.
-Ile ty masz lat chłopie ? - zapytałam polewając ranę płynem, a ten znów syknął. - Mogę o coś zapytać ? - zwróciłam się do niego wycierając krew gazikiem. Uniósł jedną brew i kiwnął głową.  -przepraszam, że nie odzywałam się te kilka tygodni no i jestem ciekawa czy coś jest miedzy Tobą a... Lolą? - spojrzałam na niego, a ten widocznie się zarumienił i pokiwał głową. Przykleiłam plaster i usiadłam koło niego na wannie. - No to opowiadaj.
-Nie ma nic do opowiadania. Mamy ze sobą bliższy kontakt. - powiedział głosem profesora, nie odpowiadając na moje pytanie.
-No ale jesteście razem ? - zapytałam, a ten pokiwał głową i słodko się uśmiechnął. - Gratuluję. - przytuliłam go, a ten odwzajemnił uścisk.
-Dziękuję. Ale to i tak jest Twoja zasługa. W końcu gdyby nie ty, to nie przyszła by na koncert.
-Nie nie nie. Dzięki Harremu. To on ją w końcu zaprosił. - sprostowałam wymachując mu palcem przed oczami.
-No też fakt. Będę musiał mu podziękować, gdy przestanę się na niego obrażać za te kolano. - zaśmiałam się i razem opuściliśmy łazienkę.
-Skończone. - powiedział uradowany Zayn padając na jedno z łóżek, które znajdowało się koło mojego. W ogóle cały pokój wyglądał teraz inaczej. Na wprost widać było pięć dużych łóżek, jedno obok drugiego. Na przeciwnej ścianie była reszta moich mebli.
-Ładnie ładnie. Czyli widzę ty śpisz koło mnie. - zapytałam siadając łóżko obok brata.
-No dokładnie, a co myślałaś. - zapytał podpierając się na łokciu.
-Dobra, ja sie idę kąpać.
- Yyy właśnie Harry poszedł.
-Co? Jeszcze łazienkę sobie przywłaszczacie tak ? - brat pokiwał zadowolony głową. - Co ja z wami mam.




Po kąpieli weszłam do pokoju w którym na trzech łóżkach leżała już trójka z chłopców i patrzyli na mnie, lustrując od góry do dołu.
-No co ? - zapytałam chowając do szafki kosmetyczkę.
-Rzeczywiście przytyłaś. - powiedział brat chichocząc, a ja zmierzyłam go morderczym spojrzeniem.
-Dzięki wielkie. Gdzie Horan ? - zapytałam zajmując miejsce na swoim łóżku.
-Jestem. - jak na zawołanie w drzwiach pojawił się blondyn z chipsami, popcornem, colą i jakimiś ciastkami.
-Ooo dziękuję bardzo . -wyciągnęłam przed siebie ręce, ale ten tylko przytulił do siebie bliżej swoje jedzenie.
-Moje. Weź sobie idź na dół.
-Bo ja nie mam co robić.
-Niall, a wiesz, że dziewczyny w ciąży pochłaniają jedzenie jak odkurzacze ? - zapytał roześmiany Harry, a ja pokazałam mu uniesiony kciuk w górę.
-O nie. - jęknął i zajął miejsce na łóżku obok mnie. Sięgnęłam po chipsa.
-Jak fajnie, że śpisz koło mnie.
-Może ktoś chce się zamienić ? - zapytał, a Harry uniósł rękę do góry. - Ale tylko na dzisiaj i inny dzień, gdy będę miał jedzenie. - sprostował, a loczek kiwnął głową i zajął miejsce blondyna.
-Tyle, że ty co wieczór coś jesz. - zaśmiał się, a ja prychnęłam.
-To co oglądamy coś nie ? - zapytał Zayn, a ja dopiero teraz zobaczyłam ogromną plazmówkę na szafce.
-Skąd to?
-Z mojego pokoju. Stwierdziłem, że jak ty trzymasz miejsce, to ja przyniosę tv. - odparł z wyszczerzonymi ząbkami i podszedł do sprzętu, aby włączyć jakiś film. Oberwał niestety poduszką. Jak się okazało od Liama. - Który to ? - zapytał lustrując po kolei chłopaków. Liam wskazywał na Horana, Niall na Harrego, a Hazza na Payna.
-Ey w ogóle skąd wiesz, że to nie Abby ? - zapytał Liam z wyrzutem.
-Bo ja jestem grzeczna. - powiedziałam, a oni wybuchnęli śmiechem. - No co ? - rzuciłam poduszką w loczka, który śmiał się chyba najgłośniej, a jego twarz od razu stała się kamienna.
-Chcesz bitwę. Proszę bardzo ! - krzyknął i po chwili już każdy, z poduchą w ręku okładał się nazwajem. Śmialiśmy się, łaskotaliśmy i przy okazji pozbyliśmy się pierza z poduch. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i wpadłam na Nialla.
-Wszystko ok?- zapytał łapiąc mnie w ostatniej chwili, chroniąc przed upadkiem.
-Tak tak. Po prostu zakręciło mi się w głowie.
-Dobra chłopacy stop. Już dosyć ! - krzyknął, a reszta spojrzała na mnie. - Usiądź. - zalecił, a ja posłusznie zajęłam miejsce na łóżku.
-Co się stało ? - Zayn
-Nic mi nie jest. Kobiety w ciąży czasem słabną. - posłałam mu delikatny uśmiech, aby się uspokoił.
-Chcesz wody? - zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową. - Otworzyć okno? - powtórzyłam manewr. - Chcesz spać?
-Nie. Horan, daj chipsa. - poprosiłam z uśmiechem, a ten zachichotał i podał mi paczkę.
-Oj Abby Abby. - westchnął Zayn, kręcąc głową.
-No fo? - zapytałam z pełnymi ustami jedzenia.
-Obejrzyjmy lepiej film co ? - zaproponował Liam, który już włączał jakąś płytę. Zajęłam miejsce, opierając się o ramę łóżka, a po mojej lewej stronie zmaterializował się Zayn, po prawej Harry, a koło niego reszta. Byli bardzo blisko mnie, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę. Stykaliśmy się ramionami i bałam się, że będę miała duszności, ale nic takiego nie nastąpiło. Po prostu najzwyczajniej w świecie, odpłynęłam do krainy snów, opierając głowę o któreś z ramion.

Obudziłam się i poczułam czyjąś rękę, zasłaniającą moje oczy. Wymacałam ją i podniosłam. Otworzyłam jedno oko i spojrzałam w bok. Hazza spał z otwartymi ustami z ręką na mojej głowie i co dziwne, jego noga spoczywała spokojnie na moich udach. Jego czapka, która wczoraj cały dzień nosił, nadal jakimś cudem utrzymywała się na włosach. Może ja przykleił ? Po drugiej stronie leżał brat, który również nie szczędził sobie miejsca. Zdjęłam z siebie rękę Harrego, a następnie wzięłam się za nogę. Gdy ją zdjęłam, ten wymamrotał coś pod nosem i ręką przycisnął mnie do siebie jak jakiegoś misia, zakrywając przy tym oczy.
-Harrry puść mnie. - szepnęłam, ale ten nie reagował. Zdjęłam jego rękę z moich oczu i turlając się, wyswobodziłam w uścisku. Niestaty plecami styknęłam się z bratem, którego niechcący zrzuciłam z łóżka. Ten upadłszy na podłogę, w ogóle się nie ruszył. Jakby nigdy nic. Jak można mieć tak twardy sen ?! Wzruszyłam tylko ramionami i opuściłam pokój. A niech śpi na podłodze. Nie trzeba było kłaść się tak blisko krawędzi. Zeszłam na dół na paluszkach i weszłam do kuchni, gdzie siedziała już dwójka rannych ptaszków. - Dzień dobry. - odezwałam się i po tym jak przytuliłam każdego do siebie, zajęłam miejsce koło Liama. - Co na śniadanie ? - zapytałam chociaż wiedziałam, ż pewnie powiedzą, że to, co sobie przygotuję.
-Dla Ciebie świeżo wyciskany sok z pomarańczy, rogaliki z dżemem i sałatka z owoców. - wyrecytował Niall i nalał mi do szklanki pomarańczowej cieczy.
-Na prawdę ? - zapytałam, a chłopak postawił przede mną tackę z wcześniej omawianym menu. - Jesteście kochani. - utuliłam Liama siedzącego koło mnie mocno do siebie, że aż zakrztusił się przegryzaną kanapką.
-Mnie nie duś. To jego sprawka. On wszystko zrobił . - pokazywał na blondyna palcem, jakby to on był sprawcą jakiejś szkody.
-To ty Niall ? - chłopak pokiwał głową. Podeszłam do niego, a on już czekał z wystawionymi rękoma. Przytuliłam go mocno do siebie. - Dziękuję, nie musiałeś.
-Nie prawda. Musimy teraz o Ciebie dbać. - powiedział głosem profesora, a ja zaśmiałam się.
-Ok, idę po torbę i lecę. - oznajmił Liam i pobiegł schodami w górę. Ja zajęłam miejsce i zaczęłam jeść śniadanie.
-To o której jedziemy ? - zapytał blondyn popijając herbatę.
-Jak zjem to możemy jechać. Która godzina w ogóle ?
-10:45. - odpowiedział patrząc na niebieski zegarek na ręce.
-Ey ! Musicie to zobaczyć ! Zayn śpi na podłodze ! - Liam schodził ze schodów dusząc się ze śmiechu.
-Wiem, bo go zepchnęłam. - powiedziałam jakby to było coś naturalnego, a chłopacy się zaśmiali.
-Ja idę. - ogłosił Niall i z Paynem pobiegli do pokoju. Ja wzięłam się za śniadanie. Muszę przyznać, że Niall się postarał. Cieszyło mnie to, że tak się przejmuje. Zresztą wszyscy się mną przejmowali. - Nie usuwaj tych zdjęć. - profil kolegę Horan, schodząc z nim po schodach.
-No jasne. Trzymaj się Abby. Wracam za kilka dni, więc będziesz musiała ich wszystkim upilnować ok? - wyrecytował przytulając mnie.
-Obiecuję. - chłopak pocałował mnie w policzek i biorąc torbę, przybił piątkę z Niallem i opuścił dom.
-Idę się ubrać i jedziemy. - powiedziałam i podniósłszy się z miejsca, powędrowałam na górę. Weszłam do pokoju, gdzie Harry zmienił pozycję, a Zayn kręcąc się jak zwykle, zaczął chować się pod łóżko. Teraz już wiem dlaczego się śmiali. Poszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Ubrałam luźne spodnie i taki sam t-shirt, a na to ciepłą bluzę. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół.
-Gotowa ?
-Prawie. - odparłam i zaczęłam zakładać buty.
-Musisz się ciepło ubrać. - poinformował mnie podając zimowy płaszcz. Zawiązał wokół szyji ogromny szal, a na głowę założył uszatkę.
-Dziękuje mamo. - odparłam i wyszłam z nim z domu.

-Boisz się ? - zapytał gdy szliśmy w stronę recepcji.
-Jeszcze nie. - odparłam. - Dzień dobry, moje nazwisko Spencer. Chciałabym się widzieć z doktorem Jonesem. - powiedziałam miłym głosem, do starszej kobiety za ladą. Po obejrzeniu moich dokumentów oddała je i posłała uśmiech.
-Pierwsze drzwi na prawo. Mąż też może wejść, chyba, że się boli. - zażartowała, a ja powstrzymałam się od śmiechu widząc minę Nialla. Pociągnęłam go w stronę drzwi i zapukałam, po czym weszliśmy.

Ogółem jestem w 12 tygodniu ciąży, która rozwija się prawidłowo. Termin mam na 24 lipca. Ale nigdy nic nie wiadomo. Teraz czeka mnie długa i chyba męcząca droga. Zresztą zobaczymy, wszystko da się przeżyć.
-I jak się czujesz ? - zapytał Niall odpalając uto.
-Dobrze. Już mnie nie mdli, ale to pewnie chwilowe. - dotknęłam brzucha i uśmiechnęłam się.
-Cieszysz się ? - zerkał na mnie co chwilę nie chcąc spowodować wypadku, a ja posłałam mu uśmiech.
-Tak, bardzo. W końcu będę miała swojego małego Louisa przy sobie. - odparłam i spojrzałam w okno.
-Skąd wiesz, że to chłopiec.
-Po prostu czuję. To się nazywa matczyny instynkt. - chłopak prychnął, a ja zachichotałam. - Emm Niall... - zaczęłam przypomniawszy sobie o pewnej rzeczy. - Mógłbyś pojechać w jedno miejsce ?



Kochane. Wiecie jaki mam mętlik w głowie z powodu waszych komentarzy ? XD Jedne piszą, żeby Abby była z Niallem, drugie, że nie, bo nie pasuje. Inne, że ma być z Harrym, jeszcze inne, że z żadnym, tylko maja się przyjaźnić. I jak tutaj wam dogodzić co ? q;
Chciałabym serdecznie podziękować Wam, że czytacie. Mam nadzieję, że nie przestaniecie dlatgo, że nie ma Louisa ((;
Pragnę polecić kilka blogów:
*Music Of Love Jagoda moja kochana <3 Wiesz, że uwielbiam to jak piszesz ! ;D Serdecznie polecam, szczególnie fanką Niallera i Louisa ;D
*You Must Fight Ryan blog July, która nie załamuje się pomimo iż mało osób czyta. Kochana na pewno będzie lepiej !
*You Are The One For Me blog mojej kochanej Oliv ! O Larrym, ale nie jakiś +18. Ładnie opisuje uczucie, za co ją ubóstwiam <3
*Party Hard With One Direction uwielbiam od pierwszej chwili ! Ta dziewczyna ma świetne pomysły i zazdroszczę jej tego ! ;**
*Carrot World With King Of Carrots nasza kochana Majeczka <3 Nasz Love 1d ! Uwielbiam jej blog. Skończyła pisać jeden, a to drugi. Zakochałam się ! I w ogóle WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN KOCHANA <333
*Look After You mój blog i mojej Kini kochanej <33 Czekamy na wasze opinie, bo lubimy je :D
*...Love More Than This tego bloga nie muszę polecać, bo go znają chyba wszyscy, ale to nic ;D

Kochan na razie tyle ((; Jeżeli kogoś nie wymieniła, to nie znaczy, że nie lubię jego bloga ! Broń Boże ! Po prostu na bieżąco jestem z tymi u góry i zaciekawiły mnie bardzo ((;
Pozdrawiam
black.character