niedziela, 19 lutego 2012

piąty ♥

Następnego dnia wstałam o 13. Byłam na prawdę bardzo zmęczona. Spojrzałam automatycznie na komórkę. Wiadomość. Odczytałam. ,,O 15 przyjadę po Ciebie i zabieram cię na wycieczkę. Louis". Miałam dwie godziny. Zaczęłam biegać po pokoju jak oszalała.
-Lola !
-Co jest ?
-Nie mam co ubrać. - usiadłam przed szafą po turecku, podparłam głowę łokciami i zrobiłam minę obrażonego dziecka.
-No ok ok.. Masz - rzuciła we mnie świecącymi, czarnymi spodniami.
-Kocham Cię ! - podeszłam do przyjaciółki i ucałowałam w policzek.
-Wiem wiem. Gdzie się wybierasz tak w ogóle ?
-Louis zaprosił mnie na wycieczkę. Nie pytaj gdzie jade, bo sama nie mam pojęcia. A jak z tobą i Harrym ? - wyszczerzyłam zeby i uniosłam brew.
-Emm.. Dobrze.
-No ey nie dołuj mnie. Tylko tyle ? Rumienisz się mała ! Jak między wami.
-No em.. Może coś z tego będzie.
-Wiedziałam ! - zaczęłam tańczyć taniec zwycięstwa a Lola tylko wywróciła oczami, znów sie zarumieniła i poszła do kuchni. Zawsze była skromna i nieśmiała, więc nie miałam co się jej dziwić. Ubrałam spodnie, czarne trampki i bluzkę w paski. Lubiłam denerwować Louisa. Wyprostowałam włosy, delikatnie się umalowałam, zjadłam miseczkę płatków i usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam. Oparty o framugę, uśmiechnięty od ucha do ucha stał nie inny jak Tomlinson. Wyszczerzyłam zeby. Patrząc na niego niemożliwe było postąpić inaczej. Biło od niego szczęście i zarażało.
-Gotowa ?
-Pokiwałam głową i wzięłam kurtkę.
-Pa Lola ! - wykrzyknęłam do przyjaciółki która tylko uniosła rękę nie podnosząc wzroku z książki którą czytała.
-Harry pewnie zaraz wpadnie ! - wykrzyknął jeszcze louis zanim zamknęłam za sobą drzwi. usłyszeliśmy tylko ,,CO!".
-Scigamy się, kto pierwszy do windy - zakomunikowałam i już biegłam pierwsza.
-Ey ! Byłem nieprzygotowany.
-Ale masz dłuższe nogi.
-No nie wydaje mi się.
-Przed ,,metą" Louis wyprzedził mnie może o metr.
-Wygrałem - oznajmił zasapany ale równocześnie szczęliwy. Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Nie bawie sie tak. - oznajmiłam robiąc naburmuszoną minę. Winda ruszyła w dół.
-Sama chciałaś.
-No wiem ale myślałam, że wygram.
Mój towarzysz sie zaśmiał a ja uderzyłam go w ramię.
-Ey, za co ?
-Ładnie to tak się panie Tomlinsonie ze mnie wyśmiewać?
-O to teraz mam sie do Ciebie zwracać per pani ?
-Może. - wypowiedziałam i podniosłam dumnie głowę do góry, ale nie powstrzymałam śmiechu widząc zdezorienkowaną minę Louisa. Po chwili zaczął śmiać sie razem ze mną. Drzwi windy się otworzyły. Wyszliśmy z hotelu i zamurowało mnie. Stanęłam jak wryta a Loui jakby nigdy nic podszedł do ogromnego, czerwonego Harleya i przyniósł dla mnie kask.
-Proszę - podał mi go i zaczął się śmiać. Zapewne z mojej miny bo uświadomiłam sobie, że wciaż mam otwarte usta. Pośpiesznie je zamknęłam.
-I że ja mam na to wsiąść ?
-Nie, możesz biec za mną.
-Bardzo śmieszne. - założyłam kask, żebym nie wyszła na tchórza. Dobrze, że miałam spodnie a nie sukienkę. Tomlinson usiadł już na miejscu kierowcy. Natomiast ja męczyłam się z zamknięciem szybki.
-Moja babcia szybciej się rusza.
-Zaraz sam sobie pojedziesz - odparłam zbyt szorstko. Od razu zaśmiałam się łagodząc sytuacje. W końcu udało mi się zatrzasnąć szybkę i usiadłam za Louisem.
-Trzymaj się mocno.
-Jasne, ale czego !
-Mnie łosiu !
Objęłam go mocno w pasie.
-Jak będziesz sie dusił to wołaj.
Zaśmiał sie tylko i ruszyliśmy. Pędziliśmy chyba 100 km/h ale gdy wyjechaliśmy z miasta prędkość sie zwiększyła. Ścisnęłam Louisa mocniej w pasie. Po połowie godziny jazdy zatrzymaliśmy się. otworzyłam oczy, które przez końcową drogę jazdy zamknęłam, bo bałam się, że zwymiotuję.
-Nie otwieraj oczu !
-Za późno - odparłam ale louis przycisnął mój kask do swojego brzucha.
-Au Louis nie wygłupiaj się !
-A oczy zamkniesz ?
-No.. ok.
Zamknęłam posłusznie oczy a chłopak zdjął mi kask. Odetchnęłam głęboko. Nie wyczuwałam żadnych zapachów. Po chwili poszułam, że zawiązuje mi oczy jakąś chustką.
-Nie przesadzasz ?
-Nie. Teraz chodź.
-No jasne. Już biegną.
Oticzył mnie ramieniem.
-Poprowadzę cię.
Szliśmy chyba z 10 minut. normalnie pokonałabym tę drogę w minutę ale mając zamknięte oczy potykałam sie wciąż. Doszliśmy na miejsce, bo mój przewodnik sie zatrzymał.
-Ok, gotowa ?
Pokiwałam głową. Odwiązał mi chustkę, ale nie otwierałam jeszcze oczu. Zrobiłam to po krótkiej chwili. Zamurowało mnie. Znajdowaliśmy się na jakimś klifie. Widziałam morze i słońce mające się ku zachodowi. Zaparło mi dech w piersiach. Louis stanął za mną, złapał za ręce i podniósł je niczym Jack w tytanicu.
-Louis, ja latam - recytowałam słowa z filmu śmiejąc sie przy tym. Czułam wiatr we włosach. Na prawdę miałam wrażenie, że się unoszę. Chłopak złożył moję ręce i trwaliśmy chwile w objęciu.
-Jest ślicznie. Skąd znasz to miejsce ?
-Przyjeżdżam tu jeśli muszę przemyśleć coś ważnego. - miał głowę na moim ramieniu. Gdy mówił, drgania na jego szyi łaskotały mnie przyjemnie.
-Zaraz wracał.
Pobiegł do Harleya i ze schowka wziął koc oraz koszyk.
-Zrobimy sobie piknik !
Zaśmiałam się. Uwielbiałam ten jego optymizm. Siedzieliśmy aż nie zaszło słońce. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Dowiedziałam się o nim wiele ciekawych rzeczy tak samo jak on o mnie. Czułam sie jakbym znała go od dziecka.
-Zaśpiewaj dla mnie - poprosiłam.
-Ok.. - powiedział lekko wahając się. - Ale co ?
-Sam wybierz - puściłam mu oczko. Ciekawa byłam co wybierze. Popatrzył w niebo i po chwili usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki "More than this". Zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam zauważyłam, że Louis cały czas patrzy na mnie. Nasze oczy się spotkały. Gdy skończył śpiewać, uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Pomimo, że go chyba kochałam, wolałam się nie spieszyć.
-Zbierajmy się - oznajmił.
Spakowaliśmy wszystko do schowka.
-Tylko nie pędź tak jak wcześniej ok ? - poprosiłam robiąc słodkie oczka takie jak on wczoraj. Chyba marnie mi to wychodziło, bo śmiał się.
-Robie to lepiej skarbie - dotknął palcem czubek mojego nosa niczym u małego dziecka. - Ale ok, zwolnie trochę - puścił mi oczko i założył kask. Z powrotem trochę zwolnił jak obiecał. Podjechaliśmy pod nieznany mi dom. Znajdował sie w tej samej okolicy co Zayna.
-Gdzie jesteśmy ?
-Emm.. to mój dom - chybia miał nadzieję, że od razu na to wpadnę.
-Aaa.. i robisz sobie nadzieję, że wejde ? - zapytałam ze złośliwym uśmieszkiem.
-No plose - znów te słodkie oczy.
Wzięłam go tylko za rękę i weszliśmy do domu. Był piękny i przytulny. Na wszystkich ścianach setki zdjęć Louisa z chłopakami.
-Chodź do salonu - poprowadził mnie za sobą. Salon był jasny. Czerwona kanapa i fotele raziły w oczy. Wiedziałam, że Tomlinson uwielbiam czerwień, ale żeby aż tak ? Obejrzeliśmy film. Spojrząłam na zegarek. Była 22.
-Będę sie zbierać.
-Już ?
-Nie, nawet nie próbuj patrzeć tymi swoimi oczkami.
-Ale jutro się widzimy ?
-Jesne-  uśmiechnęłam się.
Odwiózł mnie pod sam hotel.
-Mam nadzieję, że jutro pojedziemy czymś normalnym a nie tym.. czymś.
Zaśmiał się.
-Zobaczy się.
Uśmiechnełam i pocałowałam go w policzek.
-Dziękuję, za wspaniałe popołudnie.
-Do jutra, dobranoc .
-Dobranoc.
Do pokoju posżłam schodami, nie spieszyło mi się. Doszłam do pokoju i przypomniało mi się, że zostawiłam torebkę u Louisa. Postanowiłam się wrócić. Znałam drogę do jego domu już na pamięć, była banalnie prosta. Doszłąm do jego domu i.. zamurowało mnie. Na schodach stała jakaś dziewczyna, w bieliźnie i rozpiętym szlafroku. louis stał tyłem do mnie. Dziewczyna się uśmiechała i ręką chciała zaciągnąć go na górę. Łzy napłynęły mi do oczu. Spojrzałam w bok. Stał Harley. Bez namysłu wsiadłam na niego. kluczyki były w stacyjce. Odpaliłam i ruszyłam z piskiem opon. Nie obchodziło mnie gdzie jade. Pędziłam przed siebie. Chciałam być jak najdalej. W pewnym momencie, przez łzy spływające z oczu nie zauważyłam zakrętu. Spanikowałam. Skręciłam w przeciwną stronę, uderzyłam w bandę i wypadłam przez kierownicę. Poczułam tylko straszny ból głowy i pleców. Następnie odpłynęłam...






Wiem, że trochę sługi ale stwierdziłąm, że nie będę się rozwodzić nad dwoma rozdizałami tylko zapiszę wszystko w jednym ((; Chyba dobrze co? Jak myślicie co będzie dalej ? Piszcie, bo jestem ciekawa !
Kiedy następny to zależy od komentarzy ((;


Polecam :
pani Horan 
Love1d
mrs. carrot
Angelika
Hnatka

black.character

9 komentarzy:

  1. świetnie piszesz , czekam na kolejny , bo jest extra :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tą końcówka mnie naprawdę zaskoczyłaś. Ale było romantycznie mmm... tylko LOuis to zjebał :/
    OGÓlnie uwielbiam twój blog, jest naprawdę świetny.
    MYślę ze Abby trafi do szpitala, ale przeżyje.
    CZEkam na nowy z niecierpliwością ;**
    DZIĘki za polecenie ;***.<3


    moments-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Tomlinson świetny rozdział, ale kiedy przeczytałam końcówkę to serce mi stanęło. Mam nadzieję,że Abby przeżyje i nic jej nie będzie ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. "O Boże!" to były moje słowa wypowiedziane po przeczytaniu tego rozdziału. Nie spodziewałam się tego. Proszę nie trzymaj nas długo w niepewności i dodaj kolejny rozdział jeszcze dziś. Pozdrawiam Angelika xoxo

    P.S. Dziękuję za polecenie mojego bloga kochana xxx

    http://alice-and-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze potrzymać trochę w niepewności qq;. Mam nadzieję, że dalsze losy cię nie znudzą ((;

      Usuń
  6. Super! Ale tu mnie przeraziłaś, co się stanie z Abby!

    OdpowiedzUsuń
  7. z końcówki śmieję się jak głupia, nie wiem czemu ale takie scenki mnie śmieszą najbardziej ;) ale blog fajny .

    OdpowiedzUsuń