niedziela, 12 lutego 2012

pierwszy ♥

-Nie nie i jeszcze raz nie ! - krzyczałam na siostrę która wpadła na najgłupszy pomysł na świecie.
-No proszę cie ! Kilka godzin w samolocie i tyle ! Pochodzisz po Londynie może poznasz kogoś. Mam już dość wakacji w LA. Bez sensu być na wakacjach tam gdzie się mieszka - naburmuszyła się Monica.
-Nie kłam. Wiem, że tam chcesz jechać tylko po to, żeby jakimś cudem wpaść na tych gości z One Direction !
-Nie prawda !
-Co się tu dzieje !? - zapytała mama podniesionym głosem.
-Mamo proszę mogę jechać na wakacje do Anglii ? - zapytała robiąc minę szczeniaczka.
-Tylko z siostrą.
-Mamo ! Ale ona nie chce jechać.
-Abby jedziesz z siostrą. I tak nie miałaś żadnych planów.
-Dzięki wielkie ! - odgryzłam się. Nie zamierzałam protestować. Mama zrobiłaby wszystko dla Monicy. Była jej córką z drugiego małżeństwa a ja z pierwszego. Mój ojczym jest ok, tatę ledwo pamiętam, wiem tylko, że zostawił mamę...
-Mamo ! A mogę wziąć ze sobą Kalę ?
-Jeśli jej rodzice się zgodzą to czemu nie.
-Co jeszcze ?!
-Kochanie nie bulwersuj się. Weź ze sobą Lole.

Tydzień później...

-No dalej, bo nie zdążymy na samolot ! - krzyczałam poganiając siostrę.
-Biegnę już !
Po drodze zgarnęłyśmy Lole i Kale. Też były siostrami więc Lola nie miała łatwo tak jak ja. Niecałą godzinę później byłyśmy już w samolocie. Na szczęście siostra z przyjaciółką siedziały kilka siedzeń dalej, więc nie słyszałyśmy za bardzo pisków na temat tego jak super będzie w Anglii. Lola nie była zbyt rozmowna wiec zasnęłam niewiadomo kiedy.
-Abby ! Wstaniesz w końcu ?! - ktoś krzyczał i trząsł mną. Nie moja wina, że miałam zawsze twardy sen.
-Co jest ?
-Wysiadamy. - ożywiłam się. - już ?
-Przespałaś całą podróż.
-Ok..
Godzinę później stałyśmy już przy recepcji hotelu w którym miałyśmy mieszkać. Wzięłam dwa klucze i jeden z nich dałam Monice. Szczęście, że miałyśmy inne pokoje. Niestety koło siebie. Rozpakowałyśmy się. Zrobiło się ciemno ale postanowiłam wyjść po zakupy. Zakupiłam wszystko w markecie i w drodze powrotnej miałam zapalić. Już wyciągałam zapalniczkę i paczkę papierosów gdy usłyszałam jakieś krzyki. Schowałam się za budynkiem i wyjrzałam. Trzech gości masakrycznie kogoś biło. Nie chciałam podchodzić bo nic bym nie zrobiła tylko sama oberwała o ile nie gorzej. Odczekałam aż poszli. Potem podbiegłam szybko do ofiary. Był to chłopak. I to jaki ! Zamurowało mnie. Był to jeden z tych z zespołu siostry. Byłam wzrokowcem a jej plakaty były na każdej ścianie w pokoju.
-Myśl, spokojnie, myśl ! - przypominałam sobie w głowie pierwszą pomoc.
-Słyszysz mnie ?! - potrząsnęłam nim za ramiona. Nie odzywał się. Sprawdziłam mu oddech. Nie oddychał. Wyjęłam szybko telefon i zadzwoniłam na pogotowie. Szczęście, że byliśmy na ulicy przy hotelu. Inaczej nie znałabym adresu. Ok.. Teraz musiałam wykonać masaż serca. Kiedyś już tak pomogłam poszkodowanemu. Nie brzydziłam się ludzi chociaż ten miał pokrwawioną twarz. Ucisnęłam klatkę piersiową i wdmuchałam dwa razy powietrze do ust. Po trzech powtórzeniach chłopak łapczywie zabrał powietrza i zaczął kaszel.
-Spokojnie, oddychaj. - podtrzymałam mu głowę.
-Kim jesteś ? - zapytał ochrypłym głosem. Usłyszałam karetkę.
-Abby. Karetka już jedzie.
Ratownicy wpakowali go do karetki. Wróciłam do hotelu i położyłam się spać bez słowa. Rano wstałam, zjadłam śniadanie i powiedziałam dziewczynom, że muszę gdzieś iść i ,że później wszystko im wyjaśnię. Pobiegłam do szpitala. Nie wiem czemu chciałam być przy tym chłopaku. Chciałam wiedzieć jak się czuje. W szpitalu pokazali mi oddział i pokój. Weszłam i usiadłam na krześle. Po chwili chłopak otworzył oczy.
-To ty ?
-Przepraszam, że cie obudziłam.
Przyszedł jednak lekarz.
-To pani wczoraj go uratowała?
-Tak.
-Gdyby nie pani, chłopak by już nie żył. Dobra robota - i wyszedł. Zatkało mnie.
-Dziękuję ci bardzo. Teraz jestem już twoim dłużnikiem do końca życia.
Zaśmiałam się.
-Louis - podał mi rękę.
-Abby - uścisnęłam ją.
-Dzięki, że wpadłam tylko, że zaraz mają przyjść..- ale nie skończył bo do pokoju wparowało 4 chłopaków. Jak mnie zobaczyli stanęli jak wryci.
-Cześć - powiedziałam głupkowato i pokiwałam im.
-To moja wybawicielka - powiedział Louis z dumą.
-Ach to ty ! - wypowiedział jakby z ulgą chłopak w kręconych czarnych włosach po czym podszedł i podał mi rękę.
-Harry jestem.
-Abby.
Po chwili podeszła reszta.
-Niall - przedstawił się blondyn.
-Liam - powiedział wysoki ciemnowłosy blondyn o bardzo miłym głosie.
-Zayn - przedstawił się ostatni. Uścisnął moją dłoń bardzo delikatnie. Wciąż patrzył na mnie tak dziwnie. Podejrzanie a zarazem z zachwytem.
-Gdyby nie ona, już bym nie żył - oświadczył Lou.
-Na prawdę ? - zapytał jeszcze bardziej zdziwiony Zayn.
Pokiwałam głową.. Głupio mi było, że uważają mnie za jakąś bohaterkę.
-Jesteś wielka - oświadczył blondyn. zaśmiałam się tylko.
-To ja już się zbieram. Nie będę wam przeszkadzać.
Louis złapał moją rękę zanim wstałam.
-Dziękuje. I nie żartuje, teraz już się od ciebie nie odczepię.
-Dobrze dobrze, najpierw wróć do zdrowia.
-Daj mi swój numer albo adres a przybiegnę jak tylko wyzdrowieje.
Zapisałam i jedno i drugie na kartce i dałam chłopakowi.
-Zdrowiej - oświadczyłam i pocałowałam go w policzek po czym słodko się uśmiechnął. Wyglądał jakby już był zdrowy.
-Na razie chłopaki - pokiwali mi tylko. Wyszłam z pokoju po czym usłyszałam głośne krzyki i głupie komentarze. Zaśmiałam się i wróciłam do hotelu.

6 komentarzy:

  1. Ciekawe co będzie dalej ;d Zapraszam również do mnie http://more--than--this.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebisty !! Czekam na następny ! ;DD

    OdpowiedzUsuń
  3. aaa Zayn <3 super! zapraszam do mnie! http://iloveeatingfood.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Lou <3 to jest dobre ;)



    Zapraszam do mnie
    http://moments-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń